Miasto Gilgasz.
-
-
Kuba1001
Taczka:
Wieczorem, gdy miałeś udać się na zasłużony odpoczynek, usłyszałeś, że Krasnolud wrócił. W końcu kto inny otworzyłby drzwi z tak głośnym trzaskiem i warknął: “Wróóóóóciiiiłłeeeeeeeeeeeeeeem, ku*waaaaaaaa!”?
Bulwa:
‐ Mam o wiele ciekawsze zajęcia niż uganianie się za jakimś Hobbitem z manią wielkości. ‐ odparła zjadliwie ze słodkim uśmieszkiem.
Wiatrowiej:
Wejście tam nie było trudne, o wiele ciężej będzie umyć ubrania, choć i tak nadają się w sumie do wyrzucenia. Po kilku chwilach oględzin możesz stwierdzić, że kanały nie są zbyt zanieczyszczone, a woda sięga Ci w nich do pasa. Są szerokie na jakieś dwa metry, może około metra osiemdziesiąt.
CC4:
‐ Proponuję, jak zawsze, jajecznicę na boczku, ściślej mówiąc to sześc jajek i ćwierć kilko boczku, ewentualnie można dorzucić do tego pomidory i pajdę chleba z masłem, albo i bez masła… Do tego jakieś piwo, woda lub sok. No i to by było na tyle, inne dania są już mało śniadaniowe, jeśli mam być szczery.
Max:
‐ A niby skąd pan to może wiedzieć?
//No, dajesz. Bo wiem, że Ty to sobie mogłeś sprawdzić w przeglądarce, ale pańszczyźniany chłop nie miałby takiej możliwości.//
Wiewiur:
‐ Ty jesteś jakiś głupi, że sam się nam w łapy pchasz? ‐ spytał Goblin.
‐ Dobra, oddawaj mieszek, zarobimy. ‐ powiedział mężczyzna, podchodząc do Ciebie na kilka kroków, dwa kroki dalej trzymał się jego kompan, a Goblin nadzorował operację z tyłu.Po kilku minutach kompan zawołał Was, więc najwidoczniej możecie przyjść, bo sprawa zakończona.
-
-
-
-
Kuba1001
CC4:
‐ Za wszystko? Powiedzmy, że z piętnaście złota.
Max:
‐ Głupie i śmieszne, tak? ‐ spytała i w tym momencie nie miałeś pewności czy jest Twoimi słowami rozbawiona czy zdenerwowana.
Wiewiur:
‐ A wyglądamy na morderców? Jesteśmy prostymi złodziejami i kieszonkowcami.Miałeś nieco książek leżących obok ogniska, bandyci najwidoczniej nie potrafili wykorzystać ich inaczej, niż jako podpałkę, acz były już one zapisane, więc może być ciężko napisać tam cokolwiek nowego.
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
‐ Historia nie jest Twoją mocną stroną, prawda?
Max:
‐ No dobrze… Coś jeszcze?
CC4:
Wyczekiwanie się opłaciło, bo wkrótce poza kuflem piwa miałeś przed sobą jajecznice, dokładnie taką, jak opisywał ja karczmarz, i zapewne równie smakowitą.
Wiatrowiej:
W tym tempie zastanie Cię tu noc, jeśli nie następny dzień.
Wiewiur:
W końcu znalazłeś nieco papieru, który będzie nadawać się idealnie.Nie do końca, bo po kilku krokach poczułeś na plecach chłód stalowego ostrza sztyletu.
‐ Nie zapomniałeś aby o czymś? ‐ zacharczał Goblin. ‐ Mieszek albo życie. -
-
-
-
Konto usunięte
Zapowiada się wspaniała robota. Wrócił do domu, wyrzucił brudne ciuchy a resztę czasu do wizyty u Złotooka spędził na pracy w laboratorium. Próbował uważyć coś na swój kram, bo raczej skoków gotówki z racji skoku na gotówkę kogo innego w najbliższym czasie nie uświadczy, biorąc pod uwagę, jak wygląda sprawa z wieżą. Zajmował się konkretnie szybko działającą trucizną, czymś może mniej legalnym niż mikstury lecznicze, za to opłacalniejszym. I przydatniejszym
-
Kuba1001
CC4:
//Z graczy? Nikt. Poza Tobą? Nie wiem, może się rozejrzyj?//
Posiłek był spory, a więc i sycący, jednakże trochę Ci się z nim zeszło, nim opróżniłeś cały talerz oraz kufel.
Max:
‐ Annq. ‐ odparła i wróciła do swoich obowiązków.
Taczka:
Jego przybycie nieco Ci to utrudniało, ale gdy sam padł na łóżko, lub podłogę, i zaczął donośnie chrapać, to w końcu i Ty zasnąłeś, budząc się rankiem następnego dnia.
Wiatrowiej:
Wyprodukowałeś pięć fiolek, które można by sprzedać, choć na pewno nie na kramie…