Miasto Gilgasz.
-
Kuba1001
Max:
‐ Nie mamy nic takiego. ‐ wyjaśniła, odchodząc, gdyż z racji sporego ruchu w karczmie nie miała czasu na pogaduszki z klientami, zwłaszcza spitą ciemnotą.
Taczka:
Było tylko kilka, do tego takich, do których widoku nie nawykłeś: Chudych i skąpych. Cóż, nic dziwnego, w końcu to bardzo tajemniczy rejon Elarid.
Ether:
Owszem.
//Nie wiem czy wiesz na czym to polega, ale powinieneś napisać coś, co ja mogę rozwinąć i na co mogę odpowiedzieć, także wiesz… Nie licz na jakiekolwiek inne odpisy z mojej strony, dopóki się nie zastosujesz.// -
-
-
Ether
//Oczywiście, po prostu… nie wiedziałem jak to wygląda…
Jak pomyślałem ‐ tak uczyniłem. Zgarnąłem cały szpej do torby, płaszcz zwinąłem i położyłem na wierzchu. Nie wiedziałem jak szybko będę musiał wychodzić. Zarzuciłem ją na ramię i ostatni raz spojrzałem na mały, brudny pokoik. Przez okna zasłonięte błonami wpadało światło. Zapowiadał się wspaniały dzień. Jak każdy początek.
Zszedłem po skrzypiących, drewnianych schodach do głównego pomieszczenia karczmy. Skinąłem głową karczmarzowi na przywitanie i podszedłem do lady.
-
Kuba1001
Max:
‐ Niewiele się zmieniło od naszego ostatniego spotkania. ‐ powiedział strażnik, powoli sącząc piwo. ‐ A jak tam Twój trening czy co to miało być?
Taczka:
Zebrałeś w ten sposób niewiele wiedzy, bo nawet sadzając duże litery nie zapisałbyś nimi całego zwitka pergaminu. Ale to zawsze coś, choć trzeba też brać pod uwagę, że sporo z tych faktów może okazać się w rzeczywistości mitami i legendami.
Ether:
‐ Czego? ‐ spytał karczmarz, zajęty zwyczajową czynnością właściciela takiego przybytku, czyli wycieraniem kontuaru jakąś szmatką. -
-
-
-
-
Kuba1001
Ether:
Zapewne gdyby nie fakt, że miał innych klientów, to by się dopytywał, a tak to tylko rzucił coś do kucharzy.
‐ Pięć złota. ‐ powiedział i wyciągnął dłoń, drugą stawiając na ladzie kufle dla reszty klientów.
Taczka:
Właściwie zdążyłeś przeczytać tylko jedno zdanie pierwszego rozdziału pierwszej księgi, gdyż dalszą lekturę przerwało Ci dobijanie się do drzwi.
Max:
‐ To dobrze, potrzeba nam strażników, jak w każdym dużym mieście. ‐ mruknął zdawkowo, bo nie miał ochoty toczyć dalszej rozmowy, gdyż właśnie dostarczono mu solidną porcję smażonego mięsiwa z jakimś sosem oraz pół bochna chleba, tak więc wziął się za konsumpcję.
Wiewiur:
//Jeśli chcesz to tak, mogę. Tylko nie tak z dupy, że zaraz spadnie na niego krowa czy coś, musiałbyś, na przykład, wrócić do karczmy i opoja, czy coś w ten deseń.//Pognałeś, Sanczo kilka oślich kroków za Tobą. Początkowo szło nieźle, a nawet bardzo dobrze, acz później zauważyliście biegnącego Mutanta, który sadzał długie susy, a gdy teren był mniej sprzyjający wystrzeliwał ze swych szczypiec nieco kleistej sieci, zaczepiał się o koronę drzewa i “wciągał” sieć z powrotem, wydatnie skracając dystans, aby później zeskoczyć na ziemię i pobiec dalej.
‐ Parszywa abominacja. ‐ mruknął Sanczo, poganiając swego osła. -
wiewiur500kuba
Tarn
// No ok.//
Cóż, skoro już drugi raz skończył na bruku. Tym razem jednak się tak szybko nie podda. Zaczął szukać jakiś miejskich strażników.Troyus
‐ Coś mi mówi że gdyby nie to czym został obdarzony to byśmy wygrali Przyjacielu Sanczo‐ Zwrócił się do swego wiernego towarzysza również poganiając Havira. Wiedział że jego ogier nie daje z siebie wszystkiego prawdopodobnie dając fory ich nowemu Przyjacielowi. -
-
-
-
Kuba1001
Ether:
//Znowu…//
I tym sposobem opuściłeś Gilgasz.
//Zmiana tematu, napiszę gdy będziesz na miejscu.//
Taczka:
Stał tam ten sam najemnik, opierając o ziemię swoją dwuręczną kuszę, a z nim Nord uzbrojony w jeden topór dwuręczny o dwóch ostrzach i dwa topory jednoręczne, także o dwóch ostrzach, oraz sporej tuszy mężczyzna bez uzbrojenia, choć jakby się zastanowić to ma go całkiem sporo: Patelnia, tasak, nóż i inne takie…
Max:
Szlachcic, czy strażnik, na jedno wychodzi, ale żarł tak jak pospolity chłop, więc pod tym względem od niego nie odstawałeś. Niemniej, widać że był głodny, bo dość szybko uporał się ze swych posiłkiem.
Wiewiur:
Para kręciła się po okolicy, rozmawiając o czymś i wypatrując potencjalnych przestępstw, bandytów i tym podobnych,Prawdopodobnie tak, ale w końcu go dognał, gdy ten zatrzymał się w zaroślach, kucając aby zmniejszyć swoje i tak ogromne gabaryty.
‐ Cicho. ‐ szepnął profilaktycznie po Waszym przybyciu, a później dłonią zrobił małą szparę w roślinności, abyście mogli spojrzeć na to, co jest za nią. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
‐ Obalę jeszcze jednego lub dwa kufle i wracam do koszar, niby mam jutro nocną zmianę, ale i tak wolę nie być na kacu podczas służby. A co?
Taczka:
‐ Z tego co wiem, to Ty ją masz, a ja zorganizowałem odpowiednią drużynę. ‐ odrzekł najemnik.
Wiewiur:
‐ Obiło nam się o uszy. ‐ powiedział w końcu jeden, choć nie miał na to większych chęci, podobnie jak jego towarzysz.Dzięki temu zobaczyłeś jaskinię, a także sporą część terenu przylegającego do niej, który zabezpieczono prymitywnym ostrokołem. Poza tym dostrzegłeś nieco pasących się na uboczu koni, jakieś wozy i zgraję mężczyzn różnych ras, najpewniej bandytów, o których to Wam chodzi.
-