Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Znait pojawił się daleko od murów, na jednej z bocznych ‐ jednak często uczęszczanych dróg. Wolnym krokiem szedł wzdłuż jej długości, powoli kierując się do miasta.
Powoli się do niego kierowałeś.
Tak więc robił to dalej, dopóki nie trafi przed bramę miasta lub kogoś nie napotka.
Nie napotkałeś, ale pod bramę trafiłeś, owszem.
Wiedział że strażnicy go zatrzymają… więc teleportował się do wnętrza miasta. Do jakiejś dzielnicy biedoty.
Dzielnica biedoty była… No cóż, biedna. No i brudna, pełna śmieci, szczurów, bezdomnych ludzi i psów oraz biednych mieszkańców miasta.
Szedł więc ową ulicą, wprost przed siebie tylko czekając aż ktoś przez przypadek stanie mu na drodze.
Wręcz przeciwnie, wszyscy Ci z drogi schodzili.
Tak więc skierował się ku bogatszej dzielnicy…gdzie z lekka rozglądał się za jakąś karczmą.
W Ur karczm było wiele, więc miał w czym przebierać.
Korzystając że jest ich tak wiele wybrał iście kunsztowanym gustem byle którą.
Więc “Pijany Wielbłąd” wita!
Ruszył więc do piany wielbłąda, zaraz gdy to zrobił ruszył do baru.
//Autokoretka… Zuo… ;‐;// Za barem stał Goblin, pucując brudną szklankę.
Czekał więc spokojnie aż do niego podejdzie.
Żaden karczmarz nie ma w zwyczaju podchodzić do klienta, bo to na ogół on podchodzi do niego.
Zaskakiwało to zważywszy iż klient siedział przy barze i wyglądał na oczekującego
Minęło pięć minut, nim w końcu zapytał: ‐ Czego? Krótko i na temat, nie?
Odpowiedź doszła goblina w głowie, była tak jak wcześniej głośnym, metalicznym szeptem. Najzacniejszy trunek jaki tu macie pomiocie Melkisa‐ odparł wpatrzony w niego z góry ‐.
Odpowiedź doszła goblina w głowie, była tak jak wcześniej głośnym, metalicznym szeptem.
Najzacniejszy trunek jaki tu macie pomiocie Melkisa‐ odparł wpatrzony w niego z góry ‐.
Mrugał przez jakiś czas, wyraźnie zdziwiony. Dobrą chwilę zajęło mu skojarzenie głosu z Tobą. ‐ Kosa Śmierć. ‐ wyjąkał przerażonym szeptem.