Miasto Ur
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wykonałeś wszystkie rzeczone czynności i nikt Ci nie przeszkadzał.
Jednak nawet nie zauważyłeś, gdy Baryx wszedł do Twojej komnaty, chwycił Cię za kark, aż poczułeś, że kości mogą zaraz pęknąć i odrzucił Cię od niej, a Ty potężnie uderzyłeś w ścianę. Lord pochylił się nad kobietą i zbadał jej puls. Gdy był pewien, że nie żyje, odwrócił się ku Tobie i gniewnie warknął:
‐ Ty cholerny psi synu z pustyni! Przyjąłem Cię pod własny dach, przemieniłem w równego sobie, nauczyłem Magii Ognia, a Ty mi się tak odpłacasz?! Nie, nie chodzi o tę niewolnicę, lecz o nią. ‐ rzekł i przerwał, by wskazać na trupa na łóżku. ‐ Nawet śmieć z rynsztoka dobrze wie, czym jest tu karana śmierć szlachcianki, zwłaszcza z najważniejszego domu w mieście! A że ostatni raz była widziana z Tobą, to cały gniew jej rodziny zleci na mnie. A jeśli tak się stanie, to możesz być pewien, że doświadczysz katuszy, jakie mój Mistrz zaplanował specjalnie na takie okazje! ‐ rzekł i cedził wolno każde ze słów groźby, a w miarę wzrastania jego gniewu, jego ręce otoczyła ognista łuna. ‐ Co masz na swoje usprawiedliwienie i czym przekonasz mnie, żebym nie wypatroszył Cię od razu i nie wyrzucił na ulicę? -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Pstryknął palcami, a po chwili pojawiła się dwójka Drowów, każdy w czarnym stroju, z kuszą na plecach, sztyletami przewieszonymi przez pas i jataganami przy pasie.
‐ Uprzątnijcie to. ‐ rzekł Lord. ‐ Wiecie co robić.
Skrytobójcy posłusznie kiwnęli głowami i jeden zabrał ciało szlachcianki, a drugi niewolnicy, a po chwili niemal dosłownie rozpłynęli się w powietrzu. Również sam Lord opuścił Twoja komnatę. Żyjesz, co można uznać za plus. Ale to, że Baryx trzyma dwójkę drowich zabójców optymizmem już nie napawa, zwłaszcza że straciłeś sporo w jego oczach. Chyba warto by to jakoś odkręcić, nie? -
-
-
-
-