Miasto Ur
- 
Ozel “Ślepiec” Golton 
 Wybrał na pierwszy strzał coś, co wyglądało na legalną karczmę, po czym wszedł do środka, by zorientować się, czy jest jakiś wolny stolik.Drumen “Ogórek” al‐Malik 
 - Najlepiej byłoby ich zebrać w jednym miejscu i wykorzystać stres na niekorzyść skrytobójcy. Jak zauważy, że idziemy jego tropem, to się zlęknie i się zdradzi. A wtedy, można go będzie skrócić o głowę, co będziesz mógł zrobić osobiście.
- 
Taczka: 
 - A jak widziałabyś siebie w takiej roli?
 Vader:
 Choć w Ur było wielu podróżnych, może stanowili nawet jedną czwartą lub jedną piątą wszystkich osób znajdujących się teraz w mieście, to było tu też wiele karczm, które pozwalały na zapewnienie im odpowiednich warunków. W tej konkretnej znalazłeś kilka wolnych miejsc przy zajętych stolikach oraz jeden kompletnie pusty.- Rozumim. Ty stresujesz, ja ścinam. - pokiwał głową Ork. - Dobry plan. 
- 
-Ja? Nie jestem pewna, wydaję mi się, że to jest dosyć trudne, a ja dopiero, co zaczynam… A ty myślisz, że bym sobie poradziła? 
- 
- Byłabyś najlepszą osobą do tego zadania. Brak doświadczenia w dyplomacji czy polityce nie jest problemem, większość ludzi zajmujących się tym na co dzień go nie ma. Jako kobieta również powinnaś mieć ułatwione zadanie, a fakt, że pochodzisz nie z Ur, ale z Verden, powinien pozwolić Ci na występowanie w charakterze osoby bezstronnej, chcącej załagodzić konflikt, choć nie powinno Ci to przeszkadzać w działaniu na naszą korzyść. A jeśli nawet nie podołasz, to na pewno dowiesz się czegoś na tyle ciekawego, że dzięki temu całą misję i tak da się uznać za sukces. 
- 
-Skoro tak uważasz, to chyba mogę zostać tym ambasadorem. - Uśmiechnęła się. 
- 
Skinął głową. 
 - Doskonale. Jeśli nie masz nic przeciwko, wyruszysz jeszcze dziś. Zadbam o to, abyś miała odpowiednie zapasy na podróż oraz najlepszą możliwą ochronę, w tym moich najbardziej zaufanych ludzi. Jest coś, o co chcesz zapytać?
- 
-A jak długo zajmie ta podróż? 
- 
- Ruszysz w karawanie najlepszych wielbłądów, jakie mogą zaoferować stajnie w Ur, po jednym ze szlaków handlowych, omijającym najtrudniejsze przeszkody, jak choćby Morze Wydm czy Plugawe Ziemie. Jeśli polecisz odpowiednio się pospieszyć, to w najpewniej potrwa to około tygodnia. I o ile nie natraficie po drodze na jakieś problemy, ale w to wątpię. 
- 
-To naprawdę długo… Jesteś pewny, że przeżyjesz tyle beze mnie? - Zaśmiała się pod nosem. 
- 
- Czasem trzeba poświęcić własne dobro dla dobra całego miasta. I kraju. 
- 
-Jesteś dumny jak zawsze… Powinnam się już zacząć zbierać do drogi? 
- 
- Im szybciej wyruszysz, tym szybciej powrócisz, ale nie musisz się szczególnie spieszyć. 
- 
-A co powinnam ze sobą wziąć w tą podróż? 
- 
- Zadbam o wszystko, chyba że masz jakieś specjalne życzenia. 
- 
-Nie mam… Dziękuję, że się zawsze o mnie troszczysz. - Przytuliła się do Zimtarry. - Będę już iść. 
- 
Skinął głową, nie miał więc nic do dodania i mogłaś się swobodnie oddalić. 
- 
Poszła więc rozejrzeć się po pałacu, dopóki ktoś jej nie zawoła, że powinna wyruszać. 
- 
//Chcesz sama spakować coś szczególnego czy służba ma się tym zająć?// 
- 
//Niech służba się tym zajmie.// 
- 
Powoli przyzwyczajałaś się do ogromu i przepychu tego luksusowego budynku, ale wciąż większość jego komnat wzbudzała w Tobie niemały podziw, w końcu w Verden nie nawykłaś do takich warunków. Po niecałej godzinie jedna ze służących oznajmiła Ci, że wszystko gotowe, a później zaprowadziła na plac przed pałacem, gdzie widziałaś powóz zaprzęgnięty w dwa wielbłądy, specjalnie dla Ciebie, oraz trzy wozy z zapasami, Twoimi rzeczami i podarkami dla władcy Minteled. Poza tym był tam też ten Nord i Rodo, a poza nimi również tuzin wojowników, również na wielbłądach, uzbrojonych w krótkie łuki, jednoręczne bułaty i szable, małe tarcze czy długie włócznie, mający stanowić Waszą obstawę. 
 - Wszystko gotowe, moja pani. - powiedział Rodo, kłaniając Ci się lekko. - Możemy wyruszać, jeśli chcesz.
 


