Miasto Ur
-
- Skoro wojna jest pewna, to nie będę na niej oszczędzać. Wolę opróżnić skarbiec, zwyciężyć i znów go napełnić, niż przegrać z kieszeniami wypchanymi złotem, więc nie powinnaś się tym martwić. Nie jest jednak jedynym najemnikiem, musimy mieć pieniądze na opłacenie tych, którzy już służą Ur, a także tym, którzy jeszcze się zjawią. Jednak gdy wojna się skończy, to nie na oddaniu części ziem przez Minteled, nie na zapłaceniu za pokój. Całe ich państwo będzie moje. Nasze. Dlatego możesz mu zaproponować nawet tytuły, włości i tym podobne, jeśli będzie chciał tu osiąść.
-
-To kiedy mam z nim porozmawiać?
-
- Odpocznij, przygotuj się do rozmowy, wybierz sama miejsce i czas, pokaż mu, kto tu rządzi. Tylko załatw to jeszcze dziś, jeśli negocjacje się przeciągną, to najpóźniej jutro. Przybył tu sam, jego wojska stoją bezczynnie w Verden. Minie wiele czasu, nim tu przybędą, a potrzeba mi ich jak najszybciej.
-
-Skoro to jest ważne, to mogę z nim porozmawiać nawet teraz.
-
- Przygotuj się i daj znać komuś ze służby, gdy będziesz gotowa, a wtedy po niego poślę. - odpowiedział i albo nie chcąc ci przeszkadzać, albo wracając do swoich zajęć, odszedł brukowaną ścieżką do pałacu.
-
Żeby się odstresować przed tą rozmową poszła chociaż wziąć kąpiel i się jakoś ładnie uczesać. Po tym poinformowała kogoś ze służby, że może porozmawiać z tym najemnikiem.
-
//Nie jest to jakoś wybitnie ważne, ale jednak spytam: gdzie z nim będzie rozmawiać? W jakim pomieszczeniu? Czy może w ogrodzie?//
-
//może być ogród//
-
Służka pokiwała głową i odeszła. Nim zjawił się Drow, minęło prawie pół godziny, najwidoczniej miał kwaterę daleko od murów pałacu, jednak zjawił się tak szybko, jak tylko mógł, bo i po co miałby się spóźniać?
- Pani. - powiedział, gdy w milczeniu przypatrywał ci się kilka chwil. Zgiął lekko kark i nim zaprotestowałaś, ujął twoją dłoń, którą ucałował i od razu puścił. - Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? -
-Chciałabym z tobą trochę porozmawiać. - Chociaż z bliska wyglądał jeszcze straszniej, to próbowała zachować spokój. -Co mogłoby cię zadowolić, żebyś wsparł nasz kraj w wojnie?
-
- Gdy zabijam lub się targuję mam zwyczaj, że przeważnie nie zaczynam pierwszy. - odparł z lekkim uśmieszkiem, a właściwie grymasem, który miał go przypominać. W tym momencie mogłaś zastanowić się, czy on właściwie odczuwa jakieś pozytywne emocje?
-
-To może inaczej… - Podeszła trochę bliżej Drowa patrząc się w jego oczy, żeby być bardziej przekonująca. - Czego najbardziej pragniesz?
-
Wyszczerzył w twoim kierunku zęby w kolejnej parodii uśmiechu. Ze zdziwieniem i przerażeniem zdałaś sobie sprawę, że miał je spiłowane na kształt kłów dzikiego zwierza.
- Wielu rzeczy, moja pani. Bardzo, bardzo wielu. Żadnej z nich nie możesz mi dać, więc powiedz, co sama oddasz, aby zyskać na swoje usługi klingi moje i moich ludzi? -
//nie wiem czy to dużo, nie umiem negocjować ._.//
-Pięćdziesiąt tysięcy sztuk złota na zachętę. Po wojnie otrzymacie też posiadłości i tytuły, jeśli będziecie chcieli tu zostać. -
- Brzmi dobrze. Wręcz za dobrze. Gdzie tkwi haczyk?
-
-Nie ma ukrytych haczyków, ale chcę żebyś wiedział, że zdobycze wojenne trafiają do państwa, więc chciałabym żebyś pilnował swoich ludzi, żeby nie rozkradali wszystkiego dla własnego zysku.
-
- Łupienie, branie w niewolę, gwałty i tym podobne to nieodłączne elementy wojny. Ale moi ludzie są na tyle karni, że wystarczy jedno moje słowo, aby przestali. Nie odbiorę im prawa do łupów, z tego żyją. A co do haczyków to doskonale wiem, że są. Zawsze są, nawet jeśli teraz o tym nie wiesz. Weźmy te tytuły i posiadłości. Znasz już jakieś konkrety? Łatwo jest rozdawać coś, czego jeszcze twój mąż nie zdołał zdobyć, prawda?
-
-Cóż… - Odwróciła wzrok. - Jeśli o to chodzi, to musiałabym jeszcze porozmawiać z Zimtarrą w tej sprawie, bo on na pewno lepiej wie jakie posiadłości mógłby oddać.
-
Znów wykrzywił usta w grymasie uśmiechu.
- Tak jak myślałem… Powiedz mu, że wezwę swoich ludzi, stawią się najszybciej za miesiąc, może dłużej, jeśli pustynia będzie im łaskawa. -
Kiwnęła głową.
-Mam nadzieję, że ta współpraca będzie owocna dla obu stron.