Miasto Ur
-
-Cóż… - Odwróciła wzrok. - Jeśli o to chodzi, to musiałabym jeszcze porozmawiać z Zimtarrą w tej sprawie, bo on na pewno lepiej wie jakie posiadłości mógłby oddać.
-
Znów wykrzywił usta w grymasie uśmiechu.
- Tak jak myślałem… Powiedz mu, że wezwę swoich ludzi, stawią się najszybciej za miesiąc, może dłużej, jeśli pustynia będzie im łaskawa. -
Kiwnęła głową.
-Mam nadzieję, że ta współpraca będzie owocna dla obu stron. -
Kolejny raz wyszczerzył kły i ukłonił ci się dwornie, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
-
Poszła więc poszukać Zimtarry.
-
Odnalazłaś go bez trudu, bo sam kręcił się po ogrodzie, zamyślony nad jakąś kwestią tak bardzo, że nawet cię nie zauważył.
-
Podbiegła do niego, żeby dotrzymać mu kroku i uśmiechnęła się do niego, jak tylko ją zauważył.
-
Zaskoczyło go twoje pojawienie się, widocznie wyrwałaś go z głębokiej zadumy, ale na twój uśmiech odpowiedział swoim.
- Widzę, że szybko poszło. Mam nadzieję, że udało ci się go przekonać. -
-Powiedział, że jego ludzie przybędą tu najszybciej za miesiąc.
-
- A czego zażądał w zamian? - zapytał, bo oczywistym było, że żaden najemnik nie pracuje bezinteresownie i z dobroci serca.
-
-Zaoferowałam mu pięćdziesiąt tysięcy złotych monet i obiecałam posiadłości.
-
Pokiwał głową.
- Bardzo dobrze, że nie mówiłaś jakie konkretnie. Gdy będzie po wszystkim, dostanie jakiś marny karawanseraj na pograniczu Morza Wydm lub nie dostanie nic, bo może zginie… Dziękuję ci, że się tym zajęłaś. -
-Miło, że mogłam ci znowu pomóc. - Zarumieniła się lekko.
-
- I jestem ci za to bardzo wdzięczny. Jesteś prawdziwą podporą tego państwa. I moją.
-
-Dziękuję, że pokładasz we mnie takie nadzieje…
-
- W pełni zasługujesz na to uznanie, uwierz mi. Wierzę, że bez ciebie to, co chcę stworzyć, byłoby niemożliwe.
-
-Nikt wcześniej we mnie nie wierzył jak ty, to naprawdę dużo dla mnie znaczy.
-
- Myślę, że nie tylko ja w ciebie wierzę… Wybacz, muszę wracać do moich obowiązków. Chcę, żebyś towarzyszyła mi później, będziemy żegnać opuszczających Ur żołnierzy. Nie ma czasu do stracenia, wojna już się rozpoczęła.
-
-Cóż, ja jeszcze chwilę tu zostanę, żeby nacieszyć się tym ogrodem… - Ucałowała go na pożegnanie, zanim poszedł.
-
Uśmiechnął się i pokiwał głową, wracając do pałacu. Ty zostałaś sama. No, prawie sama, nie licząc kręcących się w pobliżu sług i ogrodnika, jak zauważyłaś: Elfa. Choć przedstawiciele tej rasy nie są raczej zbyt często spotykani w Nirgaldzie, to jednak nic dziwnego, że to jego zatrudnił Zimtarra, ze wszystkich ras to właśnie długousi mieli największą wiedzę o roślinach i rękę do nich, a dbanie o cokolwiek w tych warunkach nie należało do prostych zadań.