Miasto Ur
-
Skinął ci głową i zajął się obsługiwaniem kolejnych klientów.
//Nie pamiętam tego, ale szczerze mówiąc nie chce mi się tego sprawdzać. I za bardzo mnie to bawi, żeby kazać ci to usunąć.//
Taktyczny czy nie, na pewno zaskoczył wszystkich tu zebranych. Pierwszy ocknął się ze zdumienia Goblin, ale nim zdołał zapytać, o co tu chodzi, zrozumiał, gdy pierwszy z zaatakowanych przez ciebie najemników zwalił się na ziemię, bezskutecznie próbując zatamować krwotok z rany w okolicy serca, gdzie trafił twój nóż. Drugi, dzięki refleksowi lub odrobinie szczęścia, osłonił się przed rzutem karwaszem, który miał na ręce.
- Co tak stoicie, jełop?! - wydarł się Goblin, wycofując się kilka kroków. - Zabić ich! Za to wam płacę! A za jego głowę dam premię! - dodał, wskazując na ciebie paluchem, po czym odwrócił się na pięcie i gdzieś pobiegł. W pogoni za nim przeszkodzili ci pozostali najemnicy, wyciągając broń i szykując się do starcia. Dość beznadziejnie to wygląda, nawet mimo tego, że masz po swojej stronie tego Orka, o ile jego ograniczony móżdżek zrozumie, z kim ma trzymać. -
Ozel “Ślepiec” Golton
Sam Golton zabrał się za jedzenie, a chociaż po cichu liczył na prowokacje, by z kimś zawalczyć, to jednak w głębi duszy nie chciał walczyć. Nawet, jak w ostatnich tygodniach było jej pełno.Drumen “Ogórek” al Malik
/// Dawno, dawno temu testowałem, czy da się przeżyć w moim artefakcie, czyli plecaku bez dna. Wykorzystałem w tym celu jakiegoś bezdomnego na ulicy. I jak się okazało, teza potwierdzona, a bezdomny zyskał nowe zastosowanie. ///
/// Teraz tylko pytanie, czy dobrze pamiętam rozkład pomieszczenia. ///
W odpowiedzi na atak, kopnął stół w stronę jednego najemnika, po czym obrał na cel innego i spróbował go zaskoczyć, poprzez rzucenie się na niego barkiem, by tamten uderzył o ścianę pomieszczenia, po czym wepchnął mu nóż w klatkę piersiową. Tym samym jednocześnie zawołał.
-- Orku! Mój szef płaci więcej niż Smok! – krzyknął, licząc przy okazji, że bezdomny kupił im więcej dodatkowych sekund, niż był warty większość swojego życia, jak i też przekona Orka, by jednak zawalczył z najemnikami. -
Nie niepokojony skończyłeś posiłek, pozostaje ci więc tylko udać się na targ niewolników, tak jak doradził ci karczmarz. Lub wypytać go o inne, potencjalne zajęcia.
Cóż, Orkowi było chyba zupełnie obojętne, z kim dziś zawalczy, a wizja większej zapłaty i dobrej bitki ostatecznie go przekonała i rzucił się na dwóch przeciwników naraz. Poradził sobie z nimi bez większego problemu, a nie użył nawet broni, jedynie swojej masy, siły i pięści. Ty również pozbawiłeś życia jednego przeciwnika, pozostali, nie widząc sensu w marnowaniu swojego życia, uciekli w ślad za Goblinem.
-
Ozel “Ślepiec” Golton
NIe chciał zawarać mu dodatkowo głowy, dlatego też zwrócił naczynia i ruszył na targ niewolników, nie mając na obecną chwilę niczego większego do roboty.Drumen “Ogórek” al Malik
Al Malik, nie chcąc ryzykować spotkania z kolejnym sobowtórem i zamiennikiem, ruszył w pogoń, licząc na to, że poza Goblinem w końcu spotka również właściwego Smoka i nie będzie to prawdziwy smok, lecz koleś z wybujałym ego. -
Przekazywane z ust do ust relacje kupców i podróżnych nie kłamały: był to największy tego typu rynek na świecie. Dobrze widziałeś, jak rozciągał się na wielką połać miasta i niknął w oddali. W Verden nie brakowało miast, które mogłyby zmieścić się na jego terenie, a w wypadku niektórych i tak zostałoby trochę miejsca… Długie, szerokie i wytyczone prostopadle uliczki były czyste, patrolowane przez kilkuosobowe patrole straży miejskiej. Całość rynku podzielono na setki osobnych fragmentów, na każdym z nich swój stragan miał jeden handlarz, gdzie prezentował swój towar. Sprzedającymi byli przeważnie miejscowi, którzy odkupywali niewolników od pośredników, lub ci, którzy przybyli tu na handel z odległych rejonów Elarid, a więc Orkowie, Gobliny, Hobgobliny, Nordowie, ludzie czy wreszcie Mroczne Elfy. Kupujący byli podobnych ras, choć w obu przypadkach zdarzały się wyjątki. Jeśli zaś chodzi o niewolników wystawionych na sprzedaż, to byli tu przedstawiciele obu płci, w różnym wieku, a choć byłeś tu krótko, to zauważyłeś tu przedstawicieli niemal tuzina ras, a gdybyś dobrze poszukał na całym rynku, to prawdopodobnie znalazłbyś tu prawie każdego, może nie licząc kilku naprawdę rzadkich wyjątków.
Najemnicy uciekali do innych pomieszczeń lub schodzili ci z drogi, wciąż nie mając zamiaru ginąć za swojego pracodawcę, rozumieli też, że nie masz nic do nich, tylko właśnie do Smoka. Goblina znalazłeś na końcu korytarza, gdy nerwowo starał się znaleźć odpowiedni klucz na liczącym kilka sztuk pęku, a później otworzyć nim drzwi. Na twój widok jeszcze bardziej przyspieszył, ale stres i strach, które też spotęgowałeś, niewiele mu w tym pomogły.
-
Ozel “Ślepiec” Golton
Postanowił się rozejrzeć, raczej rezygnując z jakiegokolwiek przeglądania niewolników, nie popierając zbytnio handlu nimi, lecz głównie z tego powodu, że nie miał dla nich zastosowania. To były problemy bogatszych, ale też postanowił rozejrzeć się wśród kupujących, by zauważyć, jacy kupcy byli tutaj najpopularniejsi.Drumen “Ogórek” al Malik
Był zaskoczony tchórzostwem najemników, ale postanowił rozgrywać to wszystko ostrożnie, głównie dlatego, że mogli zaatakować jego plecy, nawet jeżeli Ork dodatkowo pełnił rolę odstraszacza. Zatrzymał się w pewnej odległości za Goblinem, ściskając w ręku nóż do rzucania.
-- No, nie śpiesz się. A może pozwolę ci stąd spieprzać w całości. -
Kupowali w większości podobni do tych, którzy sprzedawali: Mroczne Elfy szukały tu zdrowych i silnych mężczyzn, Orków, Krasnoludów i tym podobnych, aby zasilić nimi szeregi swojego mięsa armatniego, opartego właśnie o bezwartościowe w ich mniemaniu jednostki, takie jak pospolici bandyci, różni najemnicy czy właśnie niewolnicy, motywowani do walki wizją wolności i godnego życia dzięki łupom i odwadze w boju lub zmuszani do walki batem, torturami czy wreszcie naginani do tego celu Magią Mroku, którą Drowy szczególnie lubiły. Nordowie, Orkowie, Hobgobliny i Gobliny wybierali coś zupełnie innego, a więc kobiety, a także przedstawicielki innych ras, choćby Elfki, przeznaczone dla ich prywatnych haremów, domów publicznych i tym podobnych. Ludzie zaś również skupowali kobiety, w podobnych celach, samców zaś z przeznaczeniem do prac na roli, w kopalniach i innych miejscach tego typu. Ni brakowało też kupców wielu ras, którzy skupywali to, co akurat było na stanie, korzystając z obfitości towaru, a przez to niższych cen, aby wrócić z tym do Verden lub Karak’Akes, gdzie o niewolników trudniej i tam pozbyć się ich z zyskiem.
Goblin w końcu znalazł odpowiedni klucz i włożył go do zamka, ale na tym poprzestał. Przełknął głośno ślinę, odchrząknął i spojrzał na ciebie:
- Klucz za życie? - zapytał, chcąc wystawić Smoka w zamian za możliwość ucieczki. Nie gwarantowało mu to co prawda przeżycia, gdyby to Smok wyszedł z konfrontacji zwycięsko, wytropiłby i zamordował nielojalnego podwładnego, mógł go też zgładzić współpracujący z tobą Ork, ale i tak dawało mu to większe szanse na ujście z życiem niż zablokowanie drzwi swoim ciałem i oddani życia za pracodawcę. -
Taczka:
Myśl o tym, że jesteś żoną jednej z najpotężniejszych osób na kontynencie, a może i na świecie, czasem cię przytłaczała, ale powoli do tego przywykałaś, zwłaszcza, że Zimtarra nie miał zamiaru angażować cię w politykę miasta i państwa bardziej, niż było to konieczne. Towarzyszyłaś jemu, pozostałym Lordom, drowskiemu dowódcy najemników i innym ważnym dla miasta i państwa postaciom na naradach przeprowadzonych czasami nawet codziennie w waszym pałacu, ale twoja rola ograniczała się do obserwowania i słuchania, nie miałaś wielu okazji do zabrania głosu. Mimo to czułaś się częścią tego wszystkiego, choć za każdym razem musiałaś znosić obecność Maldritha Mrocznej Klingi i tego, jak się na ciebie patrzył… O tyle dobrze, że nie mógł zrobić nic więcej, poza patrzeniem, biorąc pod uwagę, kim tu byłaś i jaka była twoja pozycja. Dzisiejszy dzień również miał zacząć się naradą, ale z samego rana i Zimtarra prosił, abyś nie zawracała sobie głowy obecnością na tym konkretnym posiedzeniu, wstałaś więc dopiero późnym przedpołudniem. Mimo to miałaś jednak jakieś obowiązki, poza dbaniem o pałac, służbę i tak dalej, co spadło na twoją głowę w momencie małżeństwa z nirgaldzkim szlachcicem, poinformował cię on wczoraj, że dziś popołudniu będzie chciał, abyś była obecna na jakichś dwóch wydarzeniach, choć nie wspomniał o nich szczególnie dużo.
//Sorki, że tak długo, ale musiałem nadrobić cały ten wątek, bo sporo z niego zapomniałem, a później przemyśleć, co chciałbym tu wpleść. A kiedy to przemyślałem to stwierdziłem, że jest za wcześnie, żeby wprowadzić te konkretne pomysły, więc sobie odpuściłem i musiałem zrobić wszystko od nowa. Tak czy siak, pot gotowy, od teraz odpisy będą tu dla ciebie normalnie, w takim tempie jak w innych tematach.// -
//oki :>//
Po długim śnie miała mały problem, żeby wstać z łóżka, ale zebrała się, przetarła oczy i powoli zaczęła przygotowywać się do wyjścia, żeby nie wyglądać jak wywłoka. Po wszystkim ubrała jakiś ładny Nirgaldzki ubiór oraz biżuterię i następnie wyszła pospacerować po pałacu. -
Ozel “Ślepiec” Golton
Nie spodziewał się tutaj Nordów, dlatego też im przyglądał się z największym zaciekawieniem, zastanawiając się w sumie, co robią tak daleko od domu. Jednocześnie też nie chciał dać się im zauważyć.Drumen “Ogórek” al Malik
Ciężko westchnął, coś tutaj było ewidentnie inaczej, niż się na to zapowiadało.
-- Dobra. Powiedz mi jedno. Jak to jest, że rzuciliście takie środki, wraz z sobowtórem, a następnie tak mocno staraliście się odeprzeć atak tamtych skrytobójców z ostatniej nocy przed moim atakiem, skoro dzisiaj nie macie nic przeciwko temu, by Smoka zdradzić i rzucić go na poświęcenie, ratując swoją własną skórę? – zapytał, lekko wkurzony. – Po cholerę to wszystko, skoro nie chcecie się dla niego poświęcić? Kim do cholery jest ten Smok, skoro sprawiał wrażenie w waszej opinii kogoś zupełnie innego, niż teraz, kiedy możesz za niego umrzeć? -
Taczka:
Służba jak zwykle pozdrawiała cię serdecznie i z uwielbieniem, kłaniając się gdy tylko mogli. I to nie tylko dlatego, że taka była ich rola i za zbyt butne zachowanie mogli zostać wychłostani, wyrzuceni na ulicę lub nawet gorzej, ale zdawali się lubić cię naprawdę, nie tylko na pozór, jaki był wymagany w ich pracy.
Vader:
Każdy szanujący się Nord miał niewolników. Barbarzyńcy z Karak’Akes potrzebowali ich, aby wykonywali najcięższe czy najbardziej upodlające prace w ich ojczyźnie, aby ich panowie mogli skupić się na walce i plądrowaniu. Ilość niewolników była ważna, aby pokazać swoją pozycję, ale ważny też był rodzaj: im rzadziej spotykany przedstawiciel rasy, tym lepiej, samice egzotycznych ras ceniono też wyżej niż mężczyzn, ci drudzy prędzej czy później ginęli z przepracowania lub kaprysu właścicieli, kobiety były nałożnicami Nordów tak długo, jak się im nie znudziły. No i jeszcze niewolnicy niezbędni do praktyk religijnych Nordów, a więc ścinania, wieszania lub składania w ofierze w inny, krwawy sposób, jak życzył sobie tego Tempus, ich bóg. Gdy przyglądałeś się jednej z grup Nordów, ci zainteresowali się również tobą, a jeden z nich ruszył w twoją stronę.- Wtedy mieliśmy szansę, teraz nie mamy. - mruknął Goblin. - Po co walczysz, jak nie możesz wygrać, nie?
-
Zapytała służbę o to, gdzie jest Zimtarra, ponieważ zjadała ją ciekawość na myśl o tych dzisiejszych dwóch wydarzeniach, w których miała uczestniczyć. Pomyślała, że miło by było, gdyby mogła się chociaż dowiedzieć, w czym ma brać udział i na co się przygotować.
-
Jak doniosła ci służba, pan tego pałacu nie spędził w nim wiele czasu, krótko po wschodzie słońca opuszczając jego bramy z niewielką świtą. Ale słudzy wątpili, żeby była to daleka wyprawa, tak z tego powodu, że nie zabrali ze sobą wiele zapasów, jak i przez to, że Zimtarra był obecnie jedną z najważniejszych postaci w mieście, państwie i na kontynencie, więc nawet gdyby chciał, nie powinien opuszczać miasta.
-
Poszła się rozejrzeć po bibliotece, żeby zabić czas do powrotu Zimtarry. Poszukała tam książki o historii Ur w języku, który byłaby w stanie zrozumieć i wzięła się za czytanie.
-
Ozel “Ślepiec” Golton
Był ślepcem, nosił opaskę ślepca i nie było szans, żeby ci wiedzieli o jego magii. Dlatego też, na widoku, postanowił zagrać ostrożnie i poczekać, aż się zbliżą.Drumen “Ogórek” al Malik
-- Dobra, po pierwsze, jesteś chujowym pracownikiem – odpowiedział mu. – Ale rozumiem twoją postawę, co znaczy, że jesteś też tym mądrym pracownikiem. Także otwieraj drzwi i nie próbuj uciekać, bo wiesz, że ciebie znajdę, jeżeli to kolejna pułapka. No i przydasz się do rozpoznania, czy to na pewno był Smok. -
Taczka:
Biblioteka była pokaźna, to na pewno. Problemem było to, że większość ksiąg, zwojów, manuskryptów i woluminów została zapisana w lokalnym narzeczu, którego jeszcze dobrze nie opanowałaś. Szczęśliwie trafiło się kilka ksiąg, które dotyczyły Ur w ten czy inny sposób, ale przynajmniej mogłaś je przeczytać. Pierwsza była dziełem Meucerila Śmiałego, verdeńskiego awanturnika, poszukiwacza przygód i śmiałka, który wyruszył pierwotnie z karawaną handlową z Gibelest do Ur, ale oczarowany pięknem i egzotyką Nirgaldu, postanowił zostać. Opisywał w tej księdze swoje przygody, wyczyny, dokonania oraz zasłyszane historie, co składało się bez dwóch zdań na ciekawą, ale raczej nie w zupełności prawdziwą opowieść. Druga księga była dziełem Kapłana Straceńczego Słońca, który pozostał anonimowy, ale rozpoznałaś symbol pieczęci jego zakonu na pierwszych kartach księgi. Było to szczegółowe opisanie większość znanych okazów fauny i flory Nirgaldu, a także spis dziesiątek koczowniczych plemion, zamieszkujących ten pustynny kraj. Ostatnia księga była największa, chyba najstarsza i z pewnością najcenniejsza, bo oprawiona w złoto i kamienie szlachetne. Tylko tu nie miałaś pojęcia, czego mogła dotyczyć, bo i tytuł niewiele ci mówił: Złota Księga.
Vader:
Cała grupa trzymała się z tyłu, tylko ten jeden szedł w twoim kierunku: był wysoki, postawnie zbudowany, jak na Norda przystało. Miał niebieskie oczy i rude włosy upięte w jeden warkocz spadający na plecy, w trzy kolejne zaplótł sobie brodę. Był odziany w skórzane spodnie, wysokie buty, tunikę i krótką kolczugę, na którą narzucił jakieś futro, zapewne bardzo cienkie, w sam raz, aby wyglądało, ale nie, aby grzało, co w tak gorącym klimacie byłoby skrajną głupotą, zwłaszcza dla kogoś, kto wychowywał się w zupełnie innych warunkach. Za pas miał zatknięty topór, przy biodrze zaś były dwie pochwy: jedna mała i prosta, w której mieścił się sztylet, a druga dużo większa, nabijana srebrnymi ćwiekami, z której wystawała zdobiona złotem rękojeść miecza.
- Och, wybacz, przyjacielu. - powiedział, gdy zbliżył się nieco, a na jego twarz wstąpiło zakłopotanie i zdziwienie. - Byłem przekonany, że nam się przyglądasz, ale najwidoczniej się pomyliłem.- Na pewno, pewno. - odparł Goblin i odetchnął kilka razy. Uspokoiwszy się, wybrał odpowiedni klucz i z jego pomocą otworzył zamek, a potem całe drzwi, po czym rzucił ci pytające spojrzenie.
-
Niby nie powinno się oceniać książki po okładce, ale ta ostatnia była dla niej zdecydowanie najbardziej interesująca. Szczególnie to, że okładka była dosłownie dopasowana do jej tytułu, a i może zawarte w niej informacje mogłyby być warte jeszcze więcej. Rozpoczęła więc lekturę, a teraz była do tego o wiele bardziej zmotywowana niż przed wejściem do biblioteki.
-
Księga była historią panowania, wojen i upadku Akheshera Wielkiego, zwanego Złotym Magiem, stąd pewnie tytuł księgi. Pierwsze jej rozdziały opowiadały o początkach istnienia Ur: gdy jeden z watażków nomadycznych plemion, Uratu, zjednoczył pod swoim berłem wiele innych klanów, pokonał wszelką opozycję i założył miasto; gdy pod koniec żywota stoczył jeszcze jedną bitwę, z plemionami, które się go wyparły; gdy po wielu latach nienawiść do potomków Urata wśród tych plemion urosła na nowo, pozwalając im zdobyć miasto i wyrżnąć wszystkich, którzy nim władali; gdy jedyny ocalały potomek Urata, Thamis, został pierwszym Sułtanem, odbijając miasto z rąk buntowników przy pomocy Krasnoludów; gdy Saraigon Wielki, Sułtan panujący wiele dekad później, zbudował nowe miasta, stworzył z niczego jedną z największych wojennych flot w historii Elarid i ruszył na wojnę z Cesarstwem; gdy Saraigon odniósł klęskę, rozkazując przysięgać swoim synom na ołtarzu ich bóstwa, że nigdy nie będą przyjaciółmi Cesarstwa; gdy jego przybrany syn, Haramaszi, rozpoczął serię wojen z Cesarstwem, znanych jako Wojny Bestii, pustosząc rozległe połacie Verden na czele armii Nirgaldczyków, barbarzyńców, najemników, Krasnoludów oraz dzikich bestii i potworów.
Władzę po nim przejął Akheshar, który powrócił do Ur z Królestwa Oz-Nazgoth, gdzie terminował u jego czarnoksięskiego władcy, zdobywając wiedzę o Magii i innych tajemnych sztukach. Zwany był przez sobie współczesnych i potomnych Złotym Magiem. Zawarł pokój z Cesarstwem, w sekrecie szykując potężną armię, do której dołączyły Piaskowe Golemy, jeźdźcy latających dywanów, różne pustynne bestie, a nawet jakieś magiczne stworzenia, o których księga wspomina tylko jako o Zapomnianych… Kolejne Wojny Bestii niemal doprowadziły do upadku Cesarstwa i dopiero połączona potęga wszystkich państw z całego Verden odepchnęła najeźdźców na ich pustynie. Wtedy to w Argencie powstała organizacja znana później jako Krzyżowcy Argentu, która poprowadziła wielką krucjatę na Ur. Złamano wszelki opór po drodze, miasto zaś oblegano, zdobyto i spustoszono. Odchodząc, verdeńskie wojska awansowały prostego watażkę jednego z plemion koczowników, którzy zdradzili Złotego Maga na władcę nowego państwa na kontynencie. Zbudował on warownię Minteled, a państwo zostało nazwane Gez, co w tutejszej mowie oznacza “obcy”. Przejął tytuł Sułtana, upokarzając Ur, które już nigdy nie odzyskało dawne potęgi, pogrążając się w degradacji i chaosie, stając się areną wewnętrznych walk rozmaitych Lordów, chcących zdobyć całą władzę dla siebie. Kimkolwiek był autor księgi, wyrażał on ubolewanie tym faktem i liczył, że ktoś zmieni ten stan rzeczy (co w zasadzie już się wydarzyło). Sugerował też, że jedynym, który mógłby to zrobić, jest Złoty Mag. Nie, nie ktoś do niego podobny, jakiś jego potomek, ale on sam. Człowiek, który żył setki lat temu. Czyżby to błąd w tłumaczeniu? Czy sugestia, że dawny Sułtan opanował moce nieznane ludzkości i zdołał jakoś przechytrzyć śmierć?
//Jeśli zainteresował cię ten post, to kiedyś pojawią się Kroniki na ten temat, tu jest tylko bardzo skrócona wersja tego, co mam częściowo już zapisane, a co jeszcze siedzi mi w głowie.// -
//spoko sprawa, im więcej lore tym lepiej :>//
Zastanawiało ją, czy przepowiednia z księgi miała jakiś związek z aktualnym powodzeniem Zimtarry w polityce. Nawet zadała sobie pytanie, czy to nie on jest tym mitycznym Złotym Magiem, ale szybko wybiła sobie to z głowy, gdyby tak było, to nie szukałby sobie żony, tacy ludzie nie zwracają uwagi na przyziemne sprawy. Zmęczona czytaniem, zdrzemnęła się przy biurku, żeby już nie męczyć się chodzeniem do sypialni. -
Spałaś krótko, obudzona przez służbę. I dobrze, bo we śnie widziałaś dziwne obrazy, niepokojące i zastanawiające jednocześnie: wielkie zigguraty z płonącym na ich szczytach ogniem, wielkie armie ścierające się w bezpardonowych walkach, miasta obracane w perzynę w ciągu kilku dni, piramidy zbudowane z czaszek i rzeki krwi… Szybko jednak o tym zapomniałaś, wracając do wiru życia żony najpotężniejszej osoby na kontynencie: spotkania z dostojnikami z Ur i spoza miejskich murów, nauka lokalnego języka, kultury, zwyczajów i historii, a między tym wszystkim krótsze lub dłuższe chwile z twoim ukochanym… I tak minęły ci niemal trzy kolejne tygodnie. Gdy obudziłaś się rankiem, kolejnego dnia, który miał przypominać większość poprzednich, służba poinformowała cię, że twój mąż czeka na ciebie w ogrodzie i chce się spotkać z tobą jak najszybciej.
//Ja już nic nie planowałem, a przeskok w czasie był potrzebny, żeby następne odpisy miały w ogóle sens. Jeśli chcesz coś jeszcze zrobić, z kimś porozmawiać czy cokolwiek to znajdziemy na to czas, chciałem po prostu mieć już przeskok za sobą.//