Nowe Gilgasz
-
-Jestem ciekawa, po prostu. No i można uznać, że trochę cię polubiłam.
-
- Szybko, jak na tak krótką znajomość. Nie żeby mi to przeszkadzało. A kim jest ten Twój znajomy?
-
-Nord, którego poznałam dawno temu… Na pewno byście się polubili. - Uśmiechnęła się.
-
- Też jest wygadanym, charyzmatycznym i przystojnym najemnikiem, takim jak ja?
-
-Może nie jest tak wygadany jak ty, ale to nie znaczy, że się nie polubicie.
-
Może nie takiej odpowiedzi oczekiwał, bo lekko się skrzywił i nie mówił dalej nic więcej. Po jakimś czasie dotarliście wreszcie do wioski, gdzie znajdowało się już tylko kilku najemników i straż miejska, inni łowcy nagród odpuścili sobie lub byli zajęci szukaniem śladów w okolicy.
-
Xavier Waasi
Spróbował trzymać się blisko Orka, tego Maga Ognia, żeby nie włączył się w otwartą walkę z kimś. Głównie dlatego, że miał dla niego inne zadanie.
- Możesz spróbować wysłać jakieś kule ognia na okręt Vigo? Nie może uciec. -
Ork zrozumiał polecenie, ale miał własny sposób na rozwiązanie problemu, który przed nim postawiłeś: Po trwającej kilka chwil inkantacji czasu, spojrzał w stronę okrętu i otworzył usta, z których wydobyło się iście smocze zionięcie, a choć trwało ledwie kilkanaście sekund, to niemalże cały okręt stanął w płomieniach, a znajdujący się na jego pokładzie marynarze, wojownicy i ochroniarze Vigo zaczęli wyskakiwać za burtę, czasem płonąc, a czasem nie.
-
Czekała na to, co zrobi Haldrin.
-
- Kto z nas ma opowiedzieć straży o tym, co znaleźliśmy? - zagadnął Cię najemnik, gdy doszliście na miejsce.
-
Xavier Waasi
Dzięki temu, pozbawił Vigo drogi ucieczki. Teraz dopiero dziki zwierz zapędzony w ślepą uliczkę może pokazać pazury. Jednakże, na chwilę obecną nie było miejsca na rozmyślenia, włączył się do walki, przeprowadzając dwa cięcia z góry w jednego z przeciwników. -
-Chyba lepiej by było, jakbyś ty im o tym opowiedział…
-
Taczka:
Najemnik skinął głową i zabrał się za referowanie szczegółów Waszego zwiadu. Może i faktycznie lepiej, że on to zrobił, bo jemu głos nie załamał się, gdy mówił o szczątkach pożartych przez Murrloki dzieci.
Vader:
Walczący z jednym z Łaków, ochroniarz Vigo nawet nie zauważył Twojego ataku, co przypłacił życiem. Jednak i Twoi poplecznicy padali jeden po drugim, nie na darmo ci konkretni wojownicy stanowili gwardię przyboczną samego władcy Czarnego Słońca. -
Czekała na to, co się wydarzy.
-
- Tak się składa, że tylko Wy coś odnaleźliście i jako jedyni się nie zniechęciliście, więc to Wam przypadnie nagroda, choć nie liczcie na pełną kwotę, jeśli jedyne, co zrobicie, to doniesiecie nam o śmierci wieśniaków. Zostawię tu oddział miejskiej straży, który ma Wam pomóc w walce i poszukiwaniach. - powiedział dowódca lokalnej milicji, najpewniej na żołdzie Czarnego Słońca. - Jakieś pytania?
-
Nie odezwała się i dalej czekała.
-
Inni również nie mieli pytań, więc oficer porozmawiał ze swoimi ludźmi i oddalił się z większością, pozostawiając z Wami garstkę, niespełna ośmiu ludzi.
-
Przyjrzała się każdemu z nich i podeszła do Haldrina.
-To co, idziemy? - Zapytała się najemnika. -
Xavier Waasi
Dlatego też cieszył się z tego, że pozbawił Vigo drogi ucieczki. Spróbował pomóc jednemu z Łaków i pozbawić go przeciwnika, z którym walczył, gdyż miał dla niego zadanie.
- Biegnij po tych, którzy tam zostali. Vigo nie ma dokąd uciec, więc możemy go zaatakować z pełnią sił. -
Taczka:
Skinął głową, a wraz z Wami ruszyli i milicjanci, najwidoczniej mający rozkaz Wam pomagać, ale raczej nie podlegać. Ciężko było Ci ocenić ich wygląd, wszyscy wyglądali bardzo podobnie, bo mieli na sobie jednakowe pancerze i hełmy z opuszczonymi przyłbicami, zapewniające bezpieczną anonimowość. Tylko utwierdzało Cię to w przekonaniu, że byli doskonale opłaceni, bo w innym wypadku nie mogliby pozwolić sobie na taki ekwipunek. Wszyscy mieli także tarcze, długie miecze i halabardy.
Vader:
Łak bez słowa skinął głową i ruszył biegiem. Kątem oka dostrzegłeś jak tuż za zakrętem przybiera przygarbioną postawę, jakby chciał przemienić się w wielkiego dzika i w tej postaci czym prędzej zaalarmować resztę.
W tym czasie na brzeg wyszedł Vigo, osłonięty przez ostatnich ochroniarzy, którzy pomagali mu uciekać w kierunku jakiegoś innego wyjścia, najwidoczniej nie był głupi i zadbał o jeszcze jedną drogę ucieczki.