Nowe Gilgasz
- 
- Też jest wygadanym, charyzmatycznym i przystojnym najemnikiem, takim jak ja? 
- 
-Może nie jest tak wygadany jak ty, ale to nie znaczy, że się nie polubicie. 
- 
Może nie takiej odpowiedzi oczekiwał, bo lekko się skrzywił i nie mówił dalej nic więcej. Po jakimś czasie dotarliście wreszcie do wioski, gdzie znajdowało się już tylko kilku najemników i straż miejska, inni łowcy nagród odpuścili sobie lub byli zajęci szukaniem śladów w okolicy. 
- 
Xavier Waasi 
 Spróbował trzymać się blisko Orka, tego Maga Ognia, żeby nie włączył się w otwartą walkę z kimś. Głównie dlatego, że miał dla niego inne zadanie.
 - Możesz spróbować wysłać jakieś kule ognia na okręt Vigo? Nie może uciec.
- 
Ork zrozumiał polecenie, ale miał własny sposób na rozwiązanie problemu, który przed nim postawiłeś: Po trwającej kilka chwil inkantacji czasu, spojrzał w stronę okrętu i otworzył usta, z których wydobyło się iście smocze zionięcie, a choć trwało ledwie kilkanaście sekund, to niemalże cały okręt stanął w płomieniach, a znajdujący się na jego pokładzie marynarze, wojownicy i ochroniarze Vigo zaczęli wyskakiwać za burtę, czasem płonąc, a czasem nie. 
- 
Czekała na to, co zrobi Haldrin. 
- 
- Kto z nas ma opowiedzieć straży o tym, co znaleźliśmy? - zagadnął Cię najemnik, gdy doszliście na miejsce. 
- 
Xavier Waasi 
 Dzięki temu, pozbawił Vigo drogi ucieczki. Teraz dopiero dziki zwierz zapędzony w ślepą uliczkę może pokazać pazury. Jednakże, na chwilę obecną nie było miejsca na rozmyślenia, włączył się do walki, przeprowadzając dwa cięcia z góry w jednego z przeciwników.
- 
-Chyba lepiej by było, jakbyś ty im o tym opowiedział… 
- 
Taczka: 
 Najemnik skinął głową i zabrał się za referowanie szczegółów Waszego zwiadu. Może i faktycznie lepiej, że on to zrobił, bo jemu głos nie załamał się, gdy mówił o szczątkach pożartych przez Murrloki dzieci.
 Vader:
 Walczący z jednym z Łaków, ochroniarz Vigo nawet nie zauważył Twojego ataku, co przypłacił życiem. Jednak i Twoi poplecznicy padali jeden po drugim, nie na darmo ci konkretni wojownicy stanowili gwardię przyboczną samego władcy Czarnego Słońca.
- 
Czekała na to, co się wydarzy. 
- 
- Tak się składa, że tylko Wy coś odnaleźliście i jako jedyni się nie zniechęciliście, więc to Wam przypadnie nagroda, choć nie liczcie na pełną kwotę, jeśli jedyne, co zrobicie, to doniesiecie nam o śmierci wieśniaków. Zostawię tu oddział miejskiej straży, który ma Wam pomóc w walce i poszukiwaniach. - powiedział dowódca lokalnej milicji, najpewniej na żołdzie Czarnego Słońca. - Jakieś pytania? 
- 
Nie odezwała się i dalej czekała. 
- 
Inni również nie mieli pytań, więc oficer porozmawiał ze swoimi ludźmi i oddalił się z większością, pozostawiając z Wami garstkę, niespełna ośmiu ludzi. 
- 
Przyjrzała się każdemu z nich i podeszła do Haldrina. 
 -To co, idziemy? - Zapytała się najemnika.
- 
Xavier Waasi 
 Dlatego też cieszył się z tego, że pozbawił Vigo drogi ucieczki. Spróbował pomóc jednemu z Łaków i pozbawić go przeciwnika, z którym walczył, gdyż miał dla niego zadanie.
 - Biegnij po tych, którzy tam zostali. Vigo nie ma dokąd uciec, więc możemy go zaatakować z pełnią sił.
- 
Taczka: 
 Skinął głową, a wraz z Wami ruszyli i milicjanci, najwidoczniej mający rozkaz Wam pomagać, ale raczej nie podlegać. Ciężko było Ci ocenić ich wygląd, wszyscy wyglądali bardzo podobnie, bo mieli na sobie jednakowe pancerze i hełmy z opuszczonymi przyłbicami, zapewniające bezpieczną anonimowość. Tylko utwierdzało Cię to w przekonaniu, że byli doskonale opłaceni, bo w innym wypadku nie mogliby pozwolić sobie na taki ekwipunek. Wszyscy mieli także tarcze, długie miecze i halabardy.
 Vader:
 Łak bez słowa skinął głową i ruszył biegiem. Kątem oka dostrzegłeś jak tuż za zakrętem przybiera przygarbioną postawę, jakby chciał przemienić się w wielkiego dzika i w tej postaci czym prędzej zaalarmować resztę.
 W tym czasie na brzeg wyszedł Vigo, osłonięty przez ostatnich ochroniarzy, którzy pomagali mu uciekać w kierunku jakiegoś innego wyjścia, najwidoczniej nie był głupi i zadbał o jeszcze jedną drogę ucieczki.
- 
Wskoczyła na tygrysa i pojechała za Haldrinem. 
- 
Xavier Waasi 
 Wystrzelił kilka strzał w jego kierunku, po czym jeszcze spróbował uśmiercić jednego z bliższych przeciwników. Nie mógł uciec…
 - Uciekasz, Vigo?! Zawsze byłeś takim tchórzem?!
- 
Taczka: 
 Bez trudu dojechaliście na miejsce, gdzie skończyliście swoje poszukiwania, to tutaj zaczęły się trudności i pytania: Co dalej?
 Vader:
 Dwa razy spudłowałeś, za kolejnym razem trafiłeś jednego z jego ochroniarzy. Mężczyzna nic nie odpowiedział na Twoje pytanie, należał do osób, które wolały uratować życie, niż honor, bo reputację zawsze można odbudować lub opłacić tak, aby nikt w nią nie wątpił, z życiem nie było tak prosto.
 


