Nowe Gilgasz
-
Szła w kierunku, w którym ją kierowano.
-
Gdziekolwiek byłaś, na pewno nie mieszkały tu tylko Murloki, znowu słyszałaś kroki obutych stóp oraz rozmowy, które nie były prowadzone w bulgoczącej mowie tych podobnych do żab potworków, ale zwykłej, choć były zbyt daleko, abyś mogła cokolwiek zrozumieć. Po jakimś czasie, idąc wciąż prosto, przy okazji dwa razy skręcając w lewo, gdzie weszliście do kolejnego pomieszczenia i posadzono na krześle.
- Won! - krzyknął znajomy głos, głos Haldira, domniemanego najemnika, który chciał najwidoczniej pozbyć się Murloków, a sądząc po tym, co słyszałaś, to jednego chyba nawet wykopał i może zabił, z racji jego cherlawej sylwetki.
- Z góry mówię, że ja też nie spodziewałem się, że to tak się skończy. - powiedział, gdy najpewniej zostaliście sami, zamykając drzwi, którymi Cię tu wprowadzono. -
Więc czekała na to, co się wydarzy.
-
- Aż tak Ci to przeszkadza? - zapytał retorycznie, ale wreszcie odwiązał szmatę, którą miałaś owinięte usta, a później wyciągnął z nich kolejną, abyś mogła wreszcie mówić.
-
Zajęło jej to dłuższą chwilę, ale w końcu namyśliła się.
-Dlaczego? - Mruknęła w odpowiedzi. -
- Dlaczego co? - odparł pytaniem na pytanie, choć pewnie wiedział, co masz na myśli, ale pragnął się tylko z tobą podrażnić. - To tylko praca, a ja jestem najemnikiem. Dziwi Cię, że zmieniłem stronę, gdy okazało się, że płacą lepiej i pozwalają więcej osiągnąć?
-
-A czemu pozwoliłeś mi żyć?
-
- Bo nie łamie się rozkazów tych, którzy mi płacą. Zwłaszcza, że mogę mnie zabić. Albo gorzej. Cholerni Mutageniści.
-
-To po co tutaj jesteś?
-
- Żeby zarobić. - odparł prosto, jak to najemnik. - I może zyskać coś więcej, kto wie?
-
-A ściągnąć mi opaskę z oczu pewnie ci zabronili… - Pomyślała, że podroczy się trochę z najemnikiem. - Chociaż mi to nie przeszkadza i tak nie chciałabym widzieć twojej szpetnej mordy.
-
- Mogłem nie ściągać Ci knebla. - odparł, nie dając się zbytnio sprowokować. - Charakterna jesteś, to trzeba przyznać. Dobrze, może mu się spodobasz. A jeśli nie, to trafisz do mnie.
-
-Nie jestem niczyją własnością, a na pewno nie będę twoją…
-
- Przykro mi, bo choć to o Ciebie idzie, to nie masz tu nic do powiedzenia. I uwierz, że lepiej, jeśli trafisz do mnie, a nie tego zwariowanego Mutagenisty. Cholera wie, na jaką chorą wizję wpadnie tym razem.
-
-Co masz na myśli? - Zdziwiła się.
-
- Ja cenię u Ciebie ciało i ładną buzię, on to, że jeszcze nigdy nie eksperymentował na takich jak Ty, miał tylko Murloki i pechowych ludzi. Jak tamci z wioski.
-
-Na przykład jak eksperymentował?
-
- Nigdy nie miałem tyle odwagi, aby przyjrzeć się jego paskudom z bliska, ale uwierz, że to nic urokliwego ani przyjemnego.
-
-T-to może jakoś się dogadamy? Zrobię wszystko, co zechcesz.
-
- Wszystko? - powtórzył, kładąc Ci dłoń na biuście. - Wiesz, mógłbym spróbować się jakoś za Tobą wstawić, ale jestem tu tylko pionkiem…