Nowe Gilgasz
- 
-Myślę, że podczas walki ważniejsze są umiejętności oraz doświadczenie niż siła i bezmyślność jakiejś pokraki… 
- 
- Po ulepszeniu te… Pokraki są mi wierne. Bezwarunkowo. Co do Ciebie nie miałbym takiej pewności. Doskonale wiem, że przy pierwszej okazji uciekniesz, żeby powiadomić kogoś, kto zniszczy moją prace, moje stworzenia i mnie samego. A na to nie mogę pozwolić. 
- 
-Ja też mogę być tobie wierna! - Wciąż próbowała przekonać mutagenistę. - Wystarczy, że nie zmienisz mnie w mutanta… 
- 
- Mam już jednego niezmienionego na utrzymaniu i on mi wystarczy. Przyznam, że wtedy, gdy sprowadził tu Ciebie i strażników, miałem go zabić, ale sprawił się na tyle dobrze, że będzie mógł żyć… Co do Ciebie nie mam takiej pewności. Nie masz żadnego interesu, żeby mi służyć. 
- 
-Dlaczego uważasz, że przydam ci się tylko jako mutant? Mogę zrobić wszystko, ale pozwól mi żyć… 
- 
Westchnął i pokręcił głową, jakby tłumaczył coś prostego opornemu na wiedzę dziecku. 
 - Nie ufam Ci. I nie zaufam, bo więcej na tym stracę, niż zyskam. Rozumiesz? A bezwolna kreatura nie może zdradzić.
- 
-Ale naprawdę mogę ci się przydać! Proszę, nie zmieniaj mnie w mutanta… 
- 
Prychnął, jakbyś przestała go rozwścieczać, a zamiast tego bawić i skinął na Goblina, a ten dwiema szmatkami znów zakneblował Ci usta, kolejną zaś zawiązał oczy. 
 - Zabierz ją i dostarcz temu najemnikowi… Rzeczywiście nie jest nic warta, przynajmniej teraz. - powiedział Mutagenista, a cherlawy Goblin spróbował Cię zmusić do powstania swoimi mizernymi siłami.
- 
Wstała, tak jak chciał Goblin i szła tak jak ją prowadził. 
- 
Niezbyt daleko, bo do ostatniego miejsca, w jakim byłaś, czyli komnaty najemnika. 
 - I jak? - zapytał, otaczając Cię ramieniem i sadzając na skórach, które zapewne przykrywały jego łóżko.
- 
Nie odpowiedziała mu, bo przecież nie miała jak. 
- 
Najemnik westchnął i pozbawił Cię knebla. 
 - Lepiej?
- 
-Nie pozwolisz mi na siebie spojrzeć? 
- 
- Aż taki przystojny jestem? 
- 
-Nie jesteś, wcale mi się nie podobasz i nigdy nie będziesz! - Odpowiedziała poirytowana. 
- 
- Mów co chcesz, ale pamiętaj, że powinnaś przywyknąć. Jesteś teraz moja, zapomniałaś? 
- 
-Nawet jeśli, to co z tego? Nadal cię nienawidzę i nic tego nie zmieni. 
- 
- Niezbyt mi to przeszkadza. 
- 
-Więc nie masz zamiaru ściągnąć mi tej opaski z oczu? 
- 
- Może mam, może nie. Czemu tak tego chcesz? Pamiętaj, że teraz należysz do mnie i nie Ty dyktujesz tutaj warunki. 
 

