Nowe Gilgasz
- 
-Ale naprawdę mogę ci się przydać! Proszę, nie zmieniaj mnie w mutanta… 
- 
Prychnął, jakbyś przestała go rozwścieczać, a zamiast tego bawić i skinął na Goblina, a ten dwiema szmatkami znów zakneblował Ci usta, kolejną zaś zawiązał oczy. 
 - Zabierz ją i dostarcz temu najemnikowi… Rzeczywiście nie jest nic warta, przynajmniej teraz. - powiedział Mutagenista, a cherlawy Goblin spróbował Cię zmusić do powstania swoimi mizernymi siłami.
- 
Wstała, tak jak chciał Goblin i szła tak jak ją prowadził. 
- 
Niezbyt daleko, bo do ostatniego miejsca, w jakim byłaś, czyli komnaty najemnika. 
 - I jak? - zapytał, otaczając Cię ramieniem i sadzając na skórach, które zapewne przykrywały jego łóżko.
- 
Nie odpowiedziała mu, bo przecież nie miała jak. 
- 
Najemnik westchnął i pozbawił Cię knebla. 
 - Lepiej?
- 
-Nie pozwolisz mi na siebie spojrzeć? 
- 
- Aż taki przystojny jestem? 
- 
-Nie jesteś, wcale mi się nie podobasz i nigdy nie będziesz! - Odpowiedziała poirytowana. 
- 
- Mów co chcesz, ale pamiętaj, że powinnaś przywyknąć. Jesteś teraz moja, zapomniałaś? 
- 
-Nawet jeśli, to co z tego? Nadal cię nienawidzę i nic tego nie zmieni. 
- 
- Niezbyt mi to przeszkadza. 
- 
-Więc nie masz zamiaru ściągnąć mi tej opaski z oczu? 
- 
- Może mam, może nie. Czemu tak tego chcesz? Pamiętaj, że teraz należysz do mnie i nie Ty dyktujesz tutaj warunki. 
- 
-Nie myśl, że tak po prostu będę robić, co będziesz chciał… 
- 
- Bo? Co niby zrobisz? - odparł, a po chwili rzeczywiście ściągnął Ci opaskę z oczu. 
- 
-Ja… Jeszcze nie wiem. - Odwróciła wzrok od twarzy najemnika. 
- 
Ten tylko zaśmiał się tryumfalnie, obejmując Cię i przysuwając bliżej siebie. 
 - Lubię mieć rację i wygrywać, nie ważne z kim się ułożę.
- 
-Mimo wszystko powinieneś trzymać dystans… - Spróbowała jakoś się odsunąć od Haldrina. 
- 
Nie miałaś jak, a on, czując te próby, jedynie ścisnął Cię mocniej. 
 - A ty chyba powinnaś znowu zostać zakneblowana, bo powoli mam dość tego gadania.
 

