Nowe Gilgasz
- 
-Nie myśl, że tak po prostu będę robić, co będziesz chciał… 
- 
- Bo? Co niby zrobisz? - odparł, a po chwili rzeczywiście ściągnął Ci opaskę z oczu. 
- 
-Ja… Jeszcze nie wiem. - Odwróciła wzrok od twarzy najemnika. 
- 
Ten tylko zaśmiał się tryumfalnie, obejmując Cię i przysuwając bliżej siebie. 
 - Lubię mieć rację i wygrywać, nie ważne z kim się ułożę.
- 
-Mimo wszystko powinieneś trzymać dystans… - Spróbowała jakoś się odsunąć od Haldrina. 
- 
Nie miałaś jak, a on, czując te próby, jedynie ścisnął Cię mocniej. 
 - A ty chyba powinnaś znowu zostać zakneblowana, bo powoli mam dość tego gadania.
- 
-Rób sobie, co chcesz… 
- 
- O co Ci chodzi? Chciałaś, żebym uratował Cię od tego Mutagenisty, co zrobiłem. A sama powiedziałaś, że w zamian zrobisz wszystko… 
- 
-Powiedziałam to, ponieważ się bałam i dobrze wiem, że teraz chcesz to wykorzystać… 
- 
- A co ma mnie powstrzymać przed tym, żebym tego nie zrobił? Po tym, co już zrobiłem, uważasz mnie za przyzwoitego? 
- 
Zmarszczyła brwi i spuściła głowę. 
 -Wcześniej naprawdę myślałam, że możemy się zaprzyjaźnić… - Mruknęła po chwili.
- 
- W tym fachu liczą się pieniądze, nie przyjaźń. 
- 
-Czemu musisz być taki nieczuły? 
- 
- Bo sentymenty utrudniają życie. 
- 
-Ale… - Zacięła się, mimo, że chciała coś powiedzieć, ale zrozumiała, że nie przekona najemnika do niczego. 
- 
I najwidoczniej miałaś rację, Haldir był typem oportunisty i najemnika z krwi i kości, dla którego liczy się wyłącznie zysk, nie tylko w postaci złota, Ciebie też uważał najwidoczniej za swój łup, i inne korzyści oraz własna skóra. 
- 
Spróbowała znów odsunąć się od niego. 
- 
Tym razem nie przeszkadzał Ci w tym. 
 - Wiesz, że nie dasz rady stąd uciec, prawda?
- 
-Nie miałam nawet zamiaru… - Mruknęła. 
- 
- Pogodziłaś się ze swoim losem? 
 

