Nowe Gilgasz
- 
-Rób sobie, co chcesz…
 - 
- O co Ci chodzi? Chciałaś, żebym uratował Cię od tego Mutagenisty, co zrobiłem. A sama powiedziałaś, że w zamian zrobisz wszystko…
 - 
-Powiedziałam to, ponieważ się bałam i dobrze wiem, że teraz chcesz to wykorzystać…
 - 
- A co ma mnie powstrzymać przed tym, żebym tego nie zrobił? Po tym, co już zrobiłem, uważasz mnie za przyzwoitego?
 - 
Zmarszczyła brwi i spuściła głowę.
-Wcześniej naprawdę myślałam, że możemy się zaprzyjaźnić… - Mruknęła po chwili. - 
- W tym fachu liczą się pieniądze, nie przyjaźń.
 - 
-Czemu musisz być taki nieczuły?
 - 
- Bo sentymenty utrudniają życie.
 - 
-Ale… - Zacięła się, mimo, że chciała coś powiedzieć, ale zrozumiała, że nie przekona najemnika do niczego.
 - 
I najwidoczniej miałaś rację, Haldir był typem oportunisty i najemnika z krwi i kości, dla którego liczy się wyłącznie zysk, nie tylko w postaci złota, Ciebie też uważał najwidoczniej za swój łup, i inne korzyści oraz własna skóra.
 - 
Spróbowała znów odsunąć się od niego.
 - 
Tym razem nie przeszkadzał Ci w tym.
- Wiesz, że nie dasz rady stąd uciec, prawda? - 
-Nie miałam nawet zamiaru… - Mruknęła.
 - 
- Pogodziłaś się ze swoim losem?
 - 
-Nie wiem, daj mi spokój w końcu…
 - 
I tak też zrobił, opuszczając komnatę, choć nie zapomniał o tym, aby najpierw znów zawiązać Ci oczy i zakneblować usta.
 - 
Położyła się jakoś na łóżku i spróbowała zasnąć.
 - 
Nie byłaś w zbyt komfortowej sytuacji, ale wszystkie nagromadzone w tak krótkim czasie emocje musiały znaleźć jakieś ujście i po jakimś czasie zapadłaś w płytki, niespokojny sen. Nie miałaś pojęcia, ile czasu minęło, gdy się wreszcie obudziłaś.
 - 
Xavier Waasi
Wykonał serię uników, by oddalić widmo śmierci zarówno od topora jednego z osiłków, jak i od młota drugiego z goryli Księcia Czarnego Słońca. Jeżeli to się mu udało, to zaatakował tego z toporem, wykonując serię kilku szybkich cięć i pchnięć w czułe miejsca, takie jak bok ciała, szyja, czy tył nóg. - 
Więc czekała, aż ktoś jej nie zaczepi.