Nowe Gilgasz
- 
Taczka: 
 - Nabrałaś ochoty na spacer, co? - zapytał znajomy głos, bez dwóch zdań należący do Haldira. Szybko usłyszałaś też kroki, najemnik nie tracił czasu i ruszył w Twoim kierunku. - Może powinienem był związać Ci też nogi? Albo przywiązać do łóżka? - zastanowił się, pytając sam siebie.
 Vader:
 Statkiem nie mógł już uciec, jego ochrona została wymordowana, a więc wygrałeś. On jednak nie miał zamiaru tak łatwo się poddać i najpierw próbował się ukryć, ale jeden z Łaków od razu go wypatrzył, więc porzucił ten pomysł i rzucił się w nurt rzeki, najwidoczniej próbując ucieczki wpław, woląc od porażki ewentualne utopienie.
- 
Kiedy zbliżył się na dobrą odległość, rzuciła się na niego, żeby wbić mu nóż w szyję. 
- 
Ciężko było trafić z zasłoniętymi oczami, ale chyba go drasnęłaś, bo usłyszałaś syk bólu, a wcześniej też okrzyk, choć nie z bólu czy przerażenia, a raczej zaskoczenia, widocznie nie spodziewał się po Tobie takiego działania. 
- 
Odskoczyła od najemnika, żeby przeciąć szmatki, którymi miała związane oczy oraz zakneblowane usta, po czym wypluła tą, którą miała w ustach. Przyjęła pozycję gotową do walki z Haldirem i czekała na jego ruch. 
- 
Dopiero teraz, po pozbyciu się w pełni opaski i knebla, zdałaś sobie sprawę, jak to dobrze być znów wolnym. No, nie do końca, wciąż musiałaś stąd jakoś uciec. Gdy pozbyłaś się szmaty z oczu dostrzegłaś najemnika, który również przyjął podobną postawę, ale nie sięgnął po zawieszone u pasa miecz czy sztylet, najwidoczniej nie chciał Cię skrzywdzić, a tym bardziej zabić. Zauważyłaś też, że na jego policzku widnieje spora blizna, z której wciąż leje się krew, choć nie na tyle, żeby jakoś przeszkadzać w walce, ale na pewno zostanie mu ślad. 
 - Nie ukrywam, że nawet mnie to cieszy… Jeśli się stawiasz to wszystko staje się ciekawsze. Ale nie licz na to, że wygrasz.
- 
Zacisnęła zęby i w biegu zaatakowała najemnika, a kiedy się wystarczająco do niego zbliżyła, spróbowała przeciąć mu gardło nożem. 
- 
Nie dał Ci takiej możliwości, sprawnie unikając ciosu. 
 - Wiesz, że nawet jeśli mnie zabijesz, to nie uciekniesz? Nie znasz tych tuneli, a nawet gdyby, to nie pokonasz wszystkich Murloków i Mutantów tego Maga…
- 
-Wolę spróbować stąd uciec, niż być twoją własnością. - Wciąż atakowała Haldira, tym razem spróbowała dźgnąć go w brzuch. 
- 
I tym razem udało mu się zrobić unik, a nawet złapać Cię za nadgarstek ręki, która trzymała nóż. 
 - Na decydowanie o tym już trochę za późno.
- 
-Zamknij się! - Krzyknęła i kopnęła najemnika w brzuch, żeby go od siebie odepchnąć. 
- 
Tym razem nie mogłaś chybić, ale jego skórzana zbroja zamortyzowała kopnięcie, dzięki czemu nie poczuł zbyt wiele bólu, choć udało Ci się zwiększyć odległość między Wami. 
- 
Pobiegła w stronę Haldira, żeby na niego skoczyć i spróbować wbić mu sztylet w klatkę piersiową. 
- 
Ciężko nazwać to sztyletem, to wciąż był nóż, który służył do spożywania posiłków, nie zabijania, ale i do tego mógłby się nadać, gdyby najemnik dał się w końcu trafić, tak jedynie wykonywał na tyle zwinne uniki, że nie dawał się drasnąć, a Ciebie powoli opuszczały siły. 
- 
Cofnęła się na bezpieczny dystans od najemnika i czekała na jego ruch. 
- 
- Daję Ci ostatnią szansę, żeby się poddać. - powiedział Haldir, a choć ton głosu miał dość beztroski, to nie zmieniał czujnej, gotowej do walki, postawy. 
- 
-Myślisz, że tak po prostu będę twoją zabawką? - Rozjerzała się za czymś, czym mogłaby rzucić w najemnika. 
- 
Poza skromnym umeblowaniem oraz zastawą z resztkami posiłku nie było tu nic takiego. 
 - Teraz nawet na to nie możesz liczyć. - odparł, wzruszając ze smutkiem ramionami. - Teraz wykorzystam Cię raz, a dobrze, i odeślę temu Mutageniście, aby mieć problem z głowy. I zemścić się.
- 
-Nie mam zamiaru ci tego ułatwiać… - Mruknęła i wciąż czekała na ruch Haldira. 
- 
I tak też zrobił, rzucając się po chwili naprzód. Miałaś wrażenie, jakby gnał przed siebie tylko po to, żeby Cię staranować. 
- 
Spróbowała uniknąć jego szarży i znów odskoczyć na bezpieczną odległość. 
 


