Nowe Gilgasz
-
Tym razem nie mogłaś chybić, ale jego skórzana zbroja zamortyzowała kopnięcie, dzięki czemu nie poczuł zbyt wiele bólu, choć udało Ci się zwiększyć odległość między Wami.
-
Pobiegła w stronę Haldira, żeby na niego skoczyć i spróbować wbić mu sztylet w klatkę piersiową.
-
Ciężko nazwać to sztyletem, to wciąż był nóż, który służył do spożywania posiłków, nie zabijania, ale i do tego mógłby się nadać, gdyby najemnik dał się w końcu trafić, tak jedynie wykonywał na tyle zwinne uniki, że nie dawał się drasnąć, a Ciebie powoli opuszczały siły.
-
Cofnęła się na bezpieczny dystans od najemnika i czekała na jego ruch.
-
- Daję Ci ostatnią szansę, żeby się poddać. - powiedział Haldir, a choć ton głosu miał dość beztroski, to nie zmieniał czujnej, gotowej do walki, postawy.
-
-Myślisz, że tak po prostu będę twoją zabawką? - Rozjerzała się za czymś, czym mogłaby rzucić w najemnika.
-
Poza skromnym umeblowaniem oraz zastawą z resztkami posiłku nie było tu nic takiego.
- Teraz nawet na to nie możesz liczyć. - odparł, wzruszając ze smutkiem ramionami. - Teraz wykorzystam Cię raz, a dobrze, i odeślę temu Mutageniście, aby mieć problem z głowy. I zemścić się. -
-Nie mam zamiaru ci tego ułatwiać… - Mruknęła i wciąż czekała na ruch Haldira.
-
I tak też zrobił, rzucając się po chwili naprzód. Miałaś wrażenie, jakby gnał przed siebie tylko po to, żeby Cię staranować.
-
Spróbowała uniknąć jego szarży i znów odskoczyć na bezpieczną odległość.
-
Udało Ci się to bez jakichkolwiek problemów, bo wpadnięcie na Ciebie nie było najwidoczniej celem najemnika, który gnał teraz prosto do drzwi. Może i ciężko było Ci sobie z nim poradzić, ale było to do zrobienia. Ale jeśli ściągnie do pomocy zgraję Murloków lub coś gorszego, to Twoje szanse na ucieczkę są przesądzone. Choć gdy on opuści pomieszczenie, Ty również możesz spróbować, pobiec w drugą stronę i uciekać, acz nie znasz tak dobrze korytarzy podziemnej jaskini jak on.
-
Jeśli najemnik wybiegł z pomieszczenia, to sama pobiegła w przeciwną w stronę, chyba, że tunel prowadził w jednym kierunku, wtedy spróbowała zatrzymać Haldira.
-
Biegłaś i przez jakiś czas nikt Cię nie zatrzymywał, dopiero za którymś zakrętem spotkałaś parę Murloków, chyba bardziej zaskoczonych tym spotkaniem niż Ty.
-
Powinna sobie poradzić z kilkoma Murlokami, ale używając zwykłego noża mogłoby to być trudnym zadaniem, więc sprawdziła najpierw, czy mogłaby ich ominąć, jeśli nie było takiej możliwości, to zaatakowała najbliższego Murloka.
-
Nie wiedzieć czemu, wcześniej atakujące w pełni opancerzonych, uzbrojonych i o wiele groźniejszych niż Ty teraz strażników Murloki zdawały się nie odczuwać lęku przed śmiercią, pomimo tego, że widziały, jak inne giną przed nimi, to wciąż atakowały, wygrywając przy wielkich stratach własnych, a teraz nawet nie spróbowały, jeden minął Cię i rzucił się do ucieczki, a drugi wykonał unik przed Twoim atakiem i szybko do niego dołączył.
-
Nie zastanawiała się nad tym, dlaczego Murloki uciekały i pobiegła dalej.
-
Niedaleko napotkałaś pierwsze rozwidlenie. Pierwsze, bo domyślałaś się, że kompleks jaskiń był niemały, aby pomieścić kwatery dla Mutagenisty i jego pomocników, tych wszystkich Murloków, jakieś zbrojownie, magazyny i wiele, wiele więcej. Poza tym, że jedna odnoga prowadziła w lewo, a druga w prawo, to nie wydawało Ci się, aby różniły się od siebie czymś szczególnym.
-
Pobiegła więc w prawo.
-
Ponownie na kogoś trafiłaś, tym razem na tego Goblina, pomagiera Mutagenisty. Od razu Cię rozpoznał i szybko zareagował, wskazując na Ciebie palcem i wrzeszcząc, po czym rzucił się do ucieczki, alarmując wszystkich w pobliżu. Ku Tobie zaś ruszyły trzy Murloki, wszystkie uzbrojone w sztylety, z którymi wcześniej rozmawiał Goblin, a z którymi przyjdzie Ci się teraz zmierzyć, bo te raczej nie uciekną jak tamte poprzednie.
-
Czekała na atak ze strony najbliższego Murloka i kiedy się zbliżył, spróbowała dźgnąć go nożem w głowę.