Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
I tak wolał być czujnym.
Czujność się przydała, gdy unik w Twoim wykonaniu sprawił, że nie zderzyłeś się z Goblinem rzuconym przez kogoś z tłumu.
Jeżeli Goblin nadal był w jego otoczeniu i jakoś zachował przytomność, to był gotów to rąbnięcia go w głowę. Tak, by go wykluczyć z zabawy. No i był ciągle gotów, bo zabawa widocznie się rozkręcała.
Podniósł łeb, ale szybko go opuścił, gdy dostał po nim tacą. Liczba nieprzytomnych i obitych zaczęła się gwałtownie zwiększać.
Czekał dalej, będąc nadal czujnym i gotowym.
Nadal nikt Cię nie zaczepiał.
Ale gotowym i przygotowanym warto być.
Niemniej, bójka skończyła się, gdy większość jej uczestników straciła przytomność, a reszta siłę i chęci.
Wiadome jest, że Rivert nadal przytomny?
Jego wygląd nie mówi nawet, żeby został choć raz draśnięty.
‐I jak Rivert? Ulżyło ci?
‐ Bardzo. ‐ odparł i usiadł przy stoliku.
‐Dobrze.
Milczał, podobnie jak Ty.
‐To jak? Pokażesz mi <u>gdzie</u> są ci spece od magii?
‐ Obstawiam, że już tu są, albo niedługo się tu pojawią.
‐W sensie?
‐ W sensie, że nawet Magowie muszą jeść, pić i dać komuś po mordzie. A to miejsce nadaje się do tego lepiej niż inne w okolicy.
‐Rozumiem.
Rzekłeś to.