Miasto Kasuss
-
-
Kuba1001
Taczka:
//Ta, masz jeszcze Norda, jakby co.//
Max:
Nie masz trudności z oddychaniem, więc żebra są raczej całe, więcej sam nie stwierdzisz na ten temat. A poparzenia w większości są średnie, czyli ni to słabe, ni to mocne.
Abby:
//Życiowe i prawdziwe.//
‐ Chcesz posłuchać? ‐ upewnił się Gereth, dając Drowowi znak, żeby milczał. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Odpowiedź na oba Twoje pytania brzmi: Tak.
Abby:
Przewrócił oczami pod maską i odwrócił się do mahoniowoskórego Elfa.
‐ Kto Was nasłał?
‐ Gildia zabójców. ‐ odrzekł wymijająco.
‐ Jaka niby?
Drow myślał chwilę, nie będąc pewny, co powinien zrobić, ale w końcu wyznał:
‐ Bando Gora.
Określenie to wydawało się wstrząsnąć zarówno Gerethem, jak i nawet jego monstrualnym kompanem.
Taczka:
Najbliżej masz do drzwi, ewentualnie do okien. -
-
-
-
Kuba1001
Abby:
Jedyne co wiedziałaś to to, że są oni swoistą elitą zabójców, ponadto każdy jej członek zawsze działa pod wpływem narkotyków ich rodzimej produkcji, co też skutkuje wielkim fanatyzmem, okrucieństwem, brakiem litości i współczucia pośród jej członków. No i maski. Straszne, przerażające niemalże każdego, maski.
Max:
Znalazłeś takowe. Co dalej?
Taczka:
Oknem raczej nie, bo musiałabyś przedrzeć się przez hordę zielonoskórych. Drzwi nie wybadasz z racji tego, że musiałabyś wyjść ze swojej kryjówki. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Może i prowizorka, ale jakieś efekty dała, głównie koiły one ból.
Taczka:
Drzwi były otwarte, co prawda zasłane trupami zielonych, ale bez jakichkolwiek wrogów.
Abby:
‐ Kończ to, Bolg. ‐ rzekł Dłoń, gdy w końcu odzyskał głos zabrany mu przez opowieść Drowa. Orkolog oczywiście wykonał rozkaz, miażdżąc głowę Mrocznego Elfa w swych wielkich dłoniach. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Dopiero, gdy byłaś w progu, Gobliny to zauważyły i podjęły próbę pogoni.
Max:
Ogień fajny, taki jak zawsze. I wizyta u medyka jest niezbędna, ta prowizorka mogła skutecznie złagodzić ból, ale to w kompetencjach medyka było wyeliminowanie jego źródła.
Abby:
O ile nie wiedziałaś, co stało się z Bolgiem, to Gereth wrócił za Tobą do środka, siadając na jakimś wolnym krześle.
‐ Dethan, debil jeden, znów mnie wpakował w gówno po zęby trzonowe. ‐ mruknął. -
-