Miasto Kasuss
- 
 Kuba1001 Kuba1001Abby: 
 //Litrówka, o mięso chodziło.//
 Taczka:
 ‐ To różni mnie od jakiegoś pospolitego drania lub mordercy. ‐ odrzekł z szerokim uśmiechem i usiadł na pokrytym skórami łożu, aby wyszarpnąć ze stojącej obok skrzynki jakąś flaszkę, którą to otworzył zębami i zaczął rekordowo szybko opróżniać.
 Max:
 ‐ A jak myślisz? Poniekąd to Ty zacząłeś całą tę bójkę.
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Abby: 
 ‐ Tak, zwłaszcza po tym, jak Gereth wręczył Tobie i Dethanowi sporo złota.
 Max:
 ‐ Sprowokowałeś go. Tak, wiem że dziwnie to brzmi, ale sam dobrze powinieneś wiedzieć, jak łatwo zdenerwować Orka i do czego to prowadzi.
 Taczka:
 ‐ Nie wiem, daj mi pić. ‐ mruknął zmęczony i pociągnął kolejnego łyka, najwidoczniej szukając spokoju na dnie butelki. Tej lub jakiekolwiek następnej.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Abby: 
 //Każdy robi jakieś błędy :V//
 Nikt, ale ten nienależący do nikogo głos miał cholerną rację, bo rzeczywiście na złotnikach moglibyście spać, gdyby tylko nie były tak niewygodne.
 Max:
 W końcu doszliście pod drzwi prowadzące do gabinetu dowódcy, gdzie Elf Cię zostawił, choć czekał aż wejdziesz, żeby nie oberwać za Twoją ucieczkę, gdybyś chciał takiej dokonać.
 Taczka:
 ‐ Kryjówka jest po to, żeby się w niej kryć, ale jeśli chcesz wpaść w łapska tych zielonoskórych wypi**dków to proszę bardzo, wychodź.
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Max: 
 Gabinet dobrze znałeś: Duże okna, fotel, dwa krzesła przed nim, oddzielające to biurko i właściwie nic więcej, może poza jakimiś ozdobami i meblami. W środku były łącznie cztery osoby: Dowódca, jego dwóch ochroniarzy‐przydupasów z gatunku tych, co mają więcej mięśni niż rozumu, oraz Ork.
 ‐ Siadaj. ‐ rzekł od razu dowódca, wskazując na jedno z krzeseł, obok tego, które zajmował Ork.
 Abby:
 No nie, wszystko jest na miejscu, także możesz iść na zakupy.
 Taczka:
 ‐ Znajdź sobie zajęcie.
- 
- 
 
