Miasto Kasuss
-
-
-
-
Kuba1001
Andrzej:
Nie za wiele pożerowałeś, bo Hobbit nie miał jej za wiele, co w sumie nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że nie jest Magiem…
Max:
Każdy był na swój sposób podejrzany, acz musiałeś uważać, aby przyskrzynić tego, co trzeba, w końcu siedziałeś, jak cała reszta miejskiej straży, w kieszeni Kartelu…
Taczka:
Najwięcej pomieszczeń na które natrafiłaś, pełniło funkcję sypialni dla całej masy innych dzieciaków, z którymi musiałaś odtąd dzielić to lokum.
Abby:
‐ To był Frendar. ‐ wyjaśnił Dethan, stając obok Ciebie. ‐ Wyciągnął mnie z niezłego bagna wiele lat temu, ściślej mówiąc to z pierdla i spod katowskiego topora, później jeszcze dwa razy zdarzyło mu się ratować mi życie w mniejszym lub większym stopniu, byłem mu winien zajęcie się tą małą, kimkolwiek jest, bo nie przypominam sobie, żeby wspominał coś o swoich dzieciakach. -
-
-
-
Kuba1001
Andrzej:
Szło sprawnie jakąś minutę, może dwie, pożywiłeś się nieco, ale Mag to wyczuł i postanowił ułatwić Ci Twoje działanie, wysyłając Ci w podarunku nieco energii. Niby liczą się chęci, ale jemu definitywnie coś nie wyszło, bo energię wysłał w formie okazałeś błyskawicy.
Abby:
‐ Większe niż ostatnio?
Taczka:
Znalazłaś kilka, ale problemem było to, że były kierowane do młodszej publiki, toteż dość szybko wyczerpałaś temat. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
//Tylko gdzieś mają coś, na czym namalowane lub naszyte jest logo Kartelu, z tym że wielu obnosi się z tym całkiem jawnie i na widoku, a inni po cichu.//
Abby:
‐ Heh… W sumie racja.
Andrzej:
Żadna “umiejętność” Ci nie wyszła, więc zostałeś perfekcyjnie trafiony ową błyskawicą, która niemalże pozbawiła Cię życia, a nie pozbawiła tylko dlatego, że chyba sam Mag tego chciał. Widząc zagrożenie życia swego pana, Szkielety ruszyły w kierunku Styrica, ale ten szykował już nowe zaklęcie, w dodatku Ork i Hobbit także się za nim wstawili. Cóż, to chyba tyle z tej całej wspólnej eskapady. -
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Nic ciekawego Ci do głowy nie przechodziło, może poza dopytaniem swojej nowej opiekunki o to, gdzie spisz, ile masz posiłków i kiedy, jakie panują tu zasady i tak dalej.
Abby:
‐ Nawet nie próbuj zaczynać. ‐ powiedział Dethan, obierając jabłko ząbkowanym nożem.
Max:
//Tak szybko dorastają… Aż się łezka w oku zakręciła…//
To pierwsze przychodziło Ci nadspodziewanie łatwo, to drugie już nieco mniej, bo kręcili się praktycznie wszędzie.
Andrzej:
Miałeś przed sobą Maga o wiele bardziej doświadczonego, do tego z rasy, która wydaje najzdolniejszych mistrzów i adeptów tajemnych arkanów (może poza Wróżkami). Niemniej, zdołał on zablokować Twój atak i odwdzięczył się błyskawicą, ponownie, choć tym razem możesz mieć pewność, że trafienie nią nie zakończy się tak dobrze jak wcześniej.
Druga walka również nie wyglądała różowo, Hobbit powalił dwa Szkielety i obecnie walczył z taką samą ich liczbą, Ork machnięciami swego toporzyska obcinał i miażdżył kończyny oraz czaszki, które u jego stóp stworzyły spory stosik, w końcu zgładził pół tuzina wrogów i nie zamierza na tym poprzestać. -
-
-