Miasto Kasuss
-
-
-
Kuba1001
Abby:
‐ Ich powinniśmy zostawić w spokoju, a przynajmniej to, co z nich zostało… Jeśli zostało, Dłoń miał o to zabrać… Dobrze, wychodzę i poszukam jakiegoś zlecenia… Chcesz coś konkretnego czy wziąć byle co, grunt że dobrze płatne?
Taczka:
Cóż, udało Ci się to, a inne dzieci nie próbowały na siłę zachęcać Cię do zabawy z nimi czy czegokolwiek innego.
Max:
Karczmarz nic nie powiedział, bo w sumie nie miał co takiego, i kontynuował rozlewanie piwa. Mniej więcej pięć minut po tym, gdy skończył, również i Ty uporałeś się ze swoim posiłkiem. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
//Ciekawiej zrobi się dopiero jak Abby opuści budynek, więc zaczekajmy chwilę, dobra?//
Abby:
Minuty i kwadrans wlokły Ci się niemiłosiernie, ale w końcu Twoje oczekiwanie zostało nagrodzone, gdy Dethan wrócił z kilkoma kartkami papieru w dłoni.
‐ Znalazłem tego więcej, niż myślałem. ‐ powiedział, kładąc zlecenia na stole. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
//Miałem przez to na myśli, żebyś nie odpisywała w ogóle, aż wyjdzie.//
Max:
Pora na potwora, czyli ulubiona pora każdego miejskiego strażnika, w końcu co to za robota bez usiekania choć jednego monstrum dziennie? A tak na serio, to niestety brakowało potworów, a było właśnie popołudnie. -
-
-
-
Kuba1001
Abby:
‐ Tak chyba jest zawsze. ‐ odparł i podał Ci zlecenia, samemu wcześniej wybierając jedno z nich.
Max:
Minimalnie podniosłeś swoje magiczne zdolności, w końcu nie mogłeś wiele z siebie wykrzesać przez te kilka godzin treningu, a nie mogłeś zbytnio ćwiczyć dłużej, w końcu wielkimi krokami zbliża się zmierzch, a lepiej wrócić na noc nie tylko do miasta, ale i koszar. -
-
-
Kuba1001
Max:
Szybko i sprawnie wróciłeś do miasta oraz do koszar, gdzie zasnąłeś w swoim pokoju, budząc się dopiero rankiem na zbiórce.
Abby:
Wszystkie były dobrze płatne i opiewały na morderstwo, ale w żaden sposób nie godziły w Twój kodeks moralny, ponieważ miałaś do wyboru zlecenie na handlarza niewolnikami, szalonego seryjnego mordercę i zbiegłego z więzienia przestępcę. -