Miasto Kasuss
-
-
-
-
Kuba1001Taczka:
Miał suchą, gładką i dość przyjemną w dotyku skórę, sam też sprawiał takie wrażenie, nie reagując gniewem na Twoje głaskanie. Podczas tej zabawy, zauważyłaś, że ma przypiętą do jednej z nóg wiadomość w postaci drobnego liściku.
Abby:
//Jakiś pokłon, przywitanie się, postawienie mu piwa i tak dalej.//
Max:
//Jeśli nie jesteś mistrzem w tej dziedzinie to niezbyt.//
Dostaliście go po kilku chwilach: Teraz pytanie czy atakujesz razem z resztą, czy może szukasz innego wejścia lub robisz je we własnym zakresie? -
-
-
Kuba1001Abby:
Wyraźnie ucieszył się na Twój widok, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie, bo pewnie fałszywych uśmiechów miał pod ręką tyle, ile Ty problemów na głowie.
‐ Ach, witaj, witaj. ‐ zaczął, próbując sobie przypomnieć Twoje imię, ale nie wypowiedział go lub zrezygnował. ‐ Co Cię dziś do mnie sprawdza, moja droga?
Max:
Nie tyle wyglądał na okazały, co był. Okien brak tutaj, ale i chyba w ogóle. Piętra… Jest okazały, a więc i wysoki, więc na pewno nie kończy się na parterze i pierwszym piętrze. Tak czy inaczej, jeśli chcesz coś zrobić, powinieneś działać szybko, bo właśnie dostaliście rozkaz do wkroczenia, a pierwsi strażnicy właśnie go wykonali. -
-
-
-
Kuba1001Max:
Jak na razie nikogo nie spotkałeś, a masz obecnie dwie drogi do wyboru z racji rozwidlenia się krótkiego korytarza.
Abby:
‐ Widziałem go w południowej dzielnicy, niedaleko starych ruin kuźni, która spłonęła dobry miesiąc temu, pewnie się tam ukrywa. ‐ powiedział dziwnie zmienionym, chłodnym, bezosobowym i bezdusznym, tonem, tak niepasującym do jego rasy, postury i reszty elementów wyglądu. ‐ Zabił mi przyjaciela. ‐ dodał, jakby się usprawiedliwiając.
Taczka:
Wiadomość była krótka, bo i posłaniec niewielki:
Witaj!
Zapewne wiesz, że nie pasujesz do swoich rówieśników? Być może zdajesz też sobie sprawę z tego, że jesteś Łakiem… Jednakże na pewno nie znasz swojego potencjału, który w Tobie drzemie, w który może obudzić mój mistrz. Jeśli jesteś zainteresowana, odeślij do mnie pozbawione listu stworzenie i staw się dziś wieczorem przed główną bramą miasta, tam się spotkamy. Wtedy dowiesz się wszystkiego. -
-
-
-
Kuba1001Abby:
Poza pożegnaniem się i ruszeniem na łowy? Nic.
‐ Oby, możesz wtedy liczyć na jakąś przysługę bądź złoto z mojej strony. ‐ powiedział Hobbit. ‐ Gdybym umiał walczyć tak dobrze, jak zdobywać informacje, to pewnie sam bym się nim zajął…
Max:
Orków było niewielu, bardziej woleli stawiać się przeciw prawu i porządkowi niż je respektować, a tym bardziej uosabiać, a do tego zbili się w jedną gromadę i ruszyli prawą odnogą, tak więc Tobie pozostaje chyba tylko ta lewa.
Taczka:
Ich szeregi zostały konkretnie przetrzebione i najpewniej uznali, że z Tobą wciąż może być Nord, a więc znów wielu zginie podczas próby schwytania Cię… Cóż, najpewniej dali sobie spokój, choć to dość mściwa rasa, która Ci raczej tego szybko nie wybaczy, a jeśli sami sobie nie poradzą, to może naślą jakiegoś łowcę nagród? Wiele niewiadomych, ale na pewno warto skorzystać z okazji wyrwania się stąd, a przed opuszczeniem domu założyć na siebie jakiś płaszcz lub coś w tym guście, byleby zamaskować swoją tożsamość.
Przynajmniej dziwne stworzonko nie musiało się kryć, więc od razu po otwarciu okna uciekło. -
-
-
-
Kuba1001Taczka:
Wszystko, włącznie z ubiorem i porą dnia, jest już gotowe, więc możesz ruszać.
Max:
Za rogiem znalazłeś długi korytarz i rzędy drzwi, a na końcu drogi ‐ kolejny zakręt. Niektóre drzwi były otwarte i ciche, inne zamknięte, z innych dobiegały odgłosy walki…
Abby:
‐ Tylko jeśli będzie na to zasługiwać. ‐ odparł i uścisnął Ci dłoń swoją pulchną rączką, aby wrócić później do jedzenia kaszy, dając Ci też w ten sposób znak, że możesz, lub powinnaś, już odejść. -