Miasto Kasuss
-
-
-
ninja618
Wyszedł z ciemnego zaułka wprost na zatłoczoną ulicę, szedł szybko szukając wzrokiem szyldu świadczącego, że patrzy na gospodę. Po jakiś piętnastu minutach znalazł szyld i drzwi prowadzące do taniej speluny. Tu będzie idealne miejsce na odpoczynek…
Głos w głowie: ‐ Patrz Tyronus na tych wszystkich brudasów, chciałbyś ich zabić, prawda?
Głos zaśmiał się w jego głowie. Ten głos był kobiecy, kiedykolwiek Tyronus próbował zrozumieć kogo to głos jego umysł zasnuwała mgła. Dlatego teraz nawet się z tym nie kłopotał. Po prostu pokręcił głową i usiadł w rogu pomieszczenia, w ten sposób widział wszystko. Nikt nie mógł go oflankować. Widział wejście, całe pomieszczenie jak i schody prowadzące na górę. Jego zdrowe oko cały czas pozostawało w ruchu. O ile nikt go nie zagada to po piętnastu minutach stąd wyjdzie i zniknie z tego przeklętego i brudnego miasta. Dawno nie miał w sobie takiej żądzy mordu jak dziś. Sprzedał w końcu co miał sprzedać a teraz pozostaje tylko naprawdę chwilę odpocząć i ruszać w dalszą drogę. Torynus wiedział, że nie wygląda jak inni, cały zakryty, dwa krótkie miecze na plecach, noże na piersi i lewe oko cały czas zamknięte, jakby nie działało. Dodatkowo nie ważne ile się mył i tak cuchnął krwią. Jakby to była jego normalna aura. Mimo, że siedział to nie był rozluźniony, wręcz przeciwnie, był jeszcze bardziej skupiony niż w dzikiej puszczy, gdzie grasują wampiry i wilkołaki. -
-
-
Kuba1001
Max:
Całkowite spalenie nóg Orkologa nie było niemożliwe, ale co najmniej trudne, jednakże nie w takich warunkach, gdy kilka sekund dzieliło Cię od konfrontacji. Jedyne, co zrobiłeś, to jeszcze bardziej pogłębiłeś jego furię, powodując ból, ale na szczęście zdołałeś odskoczyć, zaś on wbił się w ścianę.
Abby:
O ile zdołał zablokować Twój atak, to kopnięcia zupełnie się nie spodziewał, jak i miejsca, w które trafi go Twoja stopa, przez co odsunął się kilka kroków, zgięty w pół z bólu.
Killer:
‐ Nawet nie wiem jakich informacji ode mnie chcesz.
Ninja:
//Według mnie to też głupi pomysł, ale niech ma.//
Cóż, karczma jak to karczma, a i nikt nie zawracał Ci w niej głowy, bo niezbyt przyciągałeś uwagę, chyba w sumie dobrze, prawda? -
-
-
-
ninja618
Siedział dalej jakąś chwilę i wstał. Sytuacja powinna być spokojna. Wstał szybkim krokiem i wyszedł z karczmy. W sumie i tak nie ma teraz co robić, może jednak zatrzymać się w tym mieście na jakiś czas, a nóż widelec ktoś go odnajdzie i da jakieś zlecenie? Jako iż miał przy sobie teraz malutką fortunę mógł sobie pozwolić na jakiś droższy przybytek. Ruszył więc w poszukiwaniu takowego, nie był głupi, wiedział, że w tym mieście grasują wszelkiej maści gówna, które będą próbowały go okraść, dlatego mieszek trzymał wewnątrz pancerza, a raczej kilka mieszków, które były przymocowane do pancerza od spodu. Torynus szedł dalej szukając lepszego przybytku i mijając żebraków, złodziei i bandytów. To prawda, był dziwnie ubrany, przykuwał uwagę ale warto mieć na akcji taki pancerz a nie inny. Nic tak nie zlewa się z tłem i nie ogranicza ruchów jak ten pancerz. Tylko był cholernie trudny do zdobycia ale w końcu się udało.
-
Kuba1001
Max:
Całkiem sporo.
Killer:
‐ Jaki Ork?
Abby:
Próbował zablokować ten cios, ale spóźnił się i o ile paskudnie zadrapał Twoją dłoń swoim ostrzem, to był już jego ostatni akord w tej walce, ponieważ trafiłaś precyzyjnie, więc nie zostało mu wiele życia.
Ninja:
//Przybytek i przybytek, ale co konkretnie? Lepsza karczma, żeby się tam zatrzymać? Mieszkanie do wynajęcia lub kupienia? Dom na własność?// -
-
-
-
-
Kuba1001
Ninja:
//To po kiego grzyba wychodziłeś z tamtej, w której byłeś wcześniej?//
Abby:
Rana krwawi, ale jest płytka i niezbyt groźna, raczej nie ma też większych szans na zakażenie. Po kilku chwilach mężczyzna wyzionął w końcu ducha.
Killer:
‐ Wypialaj, kuwa, zanim Cię zapieolę. ‐ warknął mocnooo zirytowany Ork, choć nie jesteś pewien, czy to dlatego, że go obraziłeś, czy może dlatego, że dajesz mu nader niedokładne informacje, bo jego pobratymców z blizną w takim miejscu może być wielu, a i powiedzenie “charakterystyczna” fryzura nie mówi wiele.
Max:
Szło sprawnie, nim potężny kopniak, wymierzony oczywiście na ślepo, posłał Cię kilka metrów dalej. W sumie to chyba dobrze, w innym wypadku upadające cielsko martwego Orkologa mogłoby Cię zwyczajnie zmiażdżyć. -
-
-
-
Kuba1001
Max:
Na szczęście nie, a tak przynajmniej to wygląda. Miał bardzo dużo ran, w końcu został dotkliwie poparzony w tak wielu miejscach… Szczęśliwie Ty obyłeś się bez takowych na całym ciele lub czegokolwiek innego.
Abby:
Trupa możesz pozostawić zdziczałym psom, kotom i szczurom oraz bezdomnym, na pewno się nimi zajmą. Jedyne, co powinnaś zrobić, to pozbawić go głowy, która była rękojmią wykonania zadania. Ewentualnie ograbić z ekwipunku, bo o tym nikt w zleceniu nie wspominał.
Killer:
Miałeś niejasne przerzucie, że właśnie wykopałeś sobie grób, w końcu zadanie składał nie byle kto, a sam Kartel… Cóż, na tablicy bez większych zmian, nawet tutaj niewielu było na tyle głupich, aby podać zlecenie na morderstwo w miejscu, gdzie mogłaby dojrzeć je potencjalna ofiara… No, chyba że kręci Cię mordowanie bezdomnych i innych biedaków, bo było i takie zlecenie.Po jakimś czasie, bez jakichkolwiek eskapad po drodze, dotarłeś pod bramy Kasuss wraz ze swym długobrodym i niskopiennym kompanem.
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, status społeczny i cel przybycia do miasta? ‐ zapytał strażnik, monotonnym głosem wygłaszając znaną na pamięć formułkę, podczas gdy inny czekał, aby zapisać Twoje dane, podobnie jak to robiła dwójka innych wartowników z Krasnoludem. Tego wszystkiego pilnowała para nader umięśnionych i tępych żołdaków stojących nieopodal.