Miasto Kasuss
-
-
Kuba1001
Kazute:
Ork zareagował bardziej, niż entuzjastycznie, zielonoskórym zawsze łatwo było zawrócić w głowie kobiecymi wdziękami, niezależnie jakiej rasy były owe dziewoje, taka metoda sprawdzała się zawsze, równie dobrze, jak Magia Umysłu. Człowiek, oczywiście również był pod wrażeniem, jemu najpewniej też się wszystko podobało, ale jego reakcja była bardziej stonowana.
‐ Nie sądzę, aby był to dobry pomysł. ‐ powiedział, wyrażając swoje obiekcje. ‐ Nie twierdzę, że się nie nadajesz, ale… Po prostu jakoś nie widzę Cię w takiej roli.
Killer:
Owszem, Krasnolud zamówił dwa kufle, ale ruszył z nimi do wolnego stolika, bez oglądania się na Ciebie, więc raczej żaden z nich nie był Twój… Karczmarz po chwili napełnił Twój kufel trunkiem, w zamian żądając ledwie trzech sztuk złota. -
-
-
Kuba1001
Killer:
Piwo jak piwo, nic wielkiego, daleko mu co prawda do szczyn, ale i krasnoludzkiego trunku, jaki skradliście niegdyś grupie kilku bandytów z tejże rasy, jacy zadomowili się w Lesie Rozboju.
Kazute:
Spuścił wzrok, a jeśli go podnosił, to tylko po to, aby krążyć nim po pomieszczeniu, unikając kontaktu wzrokowego.
‐ Bo to nie jest miejsce dla kogoś takiego jak Ty, powinnaś mierzyć wyżej. ‐ wyznał w końcu, choć nie masz pewności, czy zgodnie z prawdą. -
-
-
Kuba1001
Killer:
Nie samym piwem człowiek żyje, ale opróżniłeś do dna cały kufel, podobnie jak Krasnolud, ale ten pozbawił zawartości już pięć takich i nie zanosi się, aby zbyt szybko przestał.
Kazute:
Zignorował Twoje słowa, biorąc je za oczywisty sarkazm i ironię, Ork milczał, pewnie zwyczajnie nie rozumiał, o co Waszej dwójce chodzi. -
-
-
Kuba1001
Killer:
W odpowiedzi zaśmiał się tylko i chwycił za kolejny kufel. Najwidoczniej daleko było mu do Ciebie, jakiegokolwiek innego człowieka, Elfa, Drowa czy kogokolwiek z tym podobnych ras, on był w końcu Krasnoludem, przedstawicielem rasy, która wypija najwięcej najróżniejszych trunków bez większych konsekwencji.
Kazute:
Obaj nie mieli nic przeciwko, toteż w trójkę opuściliście Wasze lokum, trafiając na gwarne ulice miasta. -
-
-
Kuba1001
Kazute:
Na pewno, ale tłumy były zbyt gęste, a do tego w ciągłym ruchu, że trudno było Ci zarejestrować cokolwiek, może za wyjątkiem Orka, który pochwycił dłoń jakiegoś młodego chłopaka i niemalże zmiażdżył ją w swoim uścisku, wypuszczając go po chwili.
‐ Kieszonkowiec. ‐ wyjaśnił, wzruszając ramionami.
Killer:
Dobre pytanie, ale masz pewne podejrzenia, żeby tak było. Tak czy inaczej, kwadranse mijają, a Krasnoluda nie ma… Dopiero w chwili, gdy miałeś już po niego iść, ten opuścił lokal w dość nieszablonowy sposób: Wypadając ze sporym impetem przez okno. Na chwilę go zamroczyło, ale później jednym susem wskoczył do środka tą samą drogą i po chwili ktoś inny opuścił karczmę, tym razem dwa Gobliny, również oknem. Krzycząc i skomląc, niczym pobite kundle, natychmiast uciekły w popłochu. -
Kazute
‐ Na pewno nie jedyny, jakiego spotkamy ‐ odparła, po czym teatralnie westchnęła. Sama w swojej młodości robiła rzeczy uznawane przez społeczeństwo za złe, ale jak się wiele razy przekonała, nie miała innego wyboru. I właściwie nie żałowała swoich decyzji. Jeśli będzie dalej wcielać się w nowe postacie jak dotychczas, to nie zostanie złapana, a następnie spalona na stosie w widowiskowy sposób na placu miasta. ‐ Idziemy od razu do karczmy, może tam nie będzie aż takiego tłoku ‐ zarządziła i zaczęła wzrokiem szukać szyldu takowego budynku.
-
-
Kuba1001
Kazute:
Kasuss słynęło z licznych karczm, ale nie dzieliły się one w zwykły sposób, czyli według stanu majątkowego klientów, ale na takie, które wpuszczają wszystkich lub wyłącznie członków własnej organizacji, tak jak Kartel, Lemenn czy Zatrute Ostrze.
Killer:
Przydarzyło się to, co miało się przydarzyć, a więc typowa karczemna bójka, w której po jednej stronie stał Twój brodaty znajomy wspomagany przez jednego z nieznanych Ci ziomków, zaś po drugiej ‐ przynajmniej kilkanaście Goblinów i kilka Hobgoblinów. Owszem, nierówne starcie, ale Krasnoludy nie miały czasu, żeby zieloni wezwali jakieś posiłki. -
ThePolishKillerPL
Poczuł się zirytowany. Tak to jest jak na chwilę spuścisz oko z Krasnoluda. Eh, później go za to opierdzieli.
Wparował między tą bójkę i uważając by samemu nie dostać od awanturników rozdzielił tą napieprzaninę.
‐Hola hola cholera jasna mać, spokój! To karczma a nie miejsce do napieprzania się! -
-
Kuba1001
Killer:
Mocno się przeliczyłeś, jeśli liczyłeś na to, że słowa wystarczą, aby załagodzić sytuację, zwłaszcza że karczma była równie dobrym miejscem do obijania czyichś pysków jak ulica, rynsztok, targowisko czy ciemny zaułek.
Obaj brodacze zwyczajnie Cię ominęły i ruszyli do ataku, wykorzystując twarde, często okryte metalowymi rękawicami, pięści oraz obute w ciężkie buciory stopy. Przeciwnicy dostawali solidny łomot, ale chociaż żyli. Mimo to, wciąż było ich pod dostatkiem, mimo wysiłków obu Krasnoludów.
Kazute:
Faktycznie, chyba nigdy nie miałaś takiej okazji, tak samo jak nie przypominałaś sobie, abyś kiedykolwiek naraziła się jednej z tych frakcji.