Miasto Kasuss
-
Kazute
Wybuchł śmiechem, widząc ryj Orka. Zrobił to, by nie wyglądało zbyt podejrzanie. Po chwili się uspokoił.
‐ Wybacz, ale kuwa przez chwilę miałeś tak śmieszną mordę, że za chja nie mogłem się powstrzymać. W ramach przeprosin następnym razem jak tu będziemy to stawiasz mi tego Grzmota. Sam chcę się przekonać jak to działa. -
-
-
Kazute
Słusznym? Nie. Przecież to były tylko specyficzne żarty i komentarze z jego strony. Chociaż, jakby się głębiej zastanowić, to jednak słuszny. Emit zdążył już zapomnieć, że w ciele Krasnala trudniej mu panować nad emocjami przez oczywisty charakter tej rasy. Dopił piwerko i rozejrzał się po karczmie niby przelotne, jednak wypatrywał Koriana oraz Zielonego który mu towarzyszył.
-
Kuba1001
Taczka:
Zostałaś zaprowadzona do tej samej wielkiej sali, do której wczoraj trafiałaś najpierw, gdzie było tłoczno jeszcze bardziej, niż ostatnio. Strażnik odszedł bez słowa, a Ty chyba powinnaś znaleźć sobie gdzieś miejsce.
Kazute:
Byli dalej w tym samym miejscu, choć już nieco wstawiony Hobgoblin zaczynał zbierać się do wyjścia, człowiek zaś został na miejscu, leniwie siorbiąc swoje piwo. Jak na razie albo Was nie zauważył, albo stara się nie zauważać. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-