Miasto Kasuss
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Nie masz nic do gadania, niewolnico. Idziesz z nimi, rozumiesz? I albo zrobisz to po dobroci, albo będę musiał użyć siły i Cię do tego zmusić.
Kazute:
Nie do końca, a przynajmniej nie na każdej tablicy w mieście. Tylko idiota wystawiałby na każdej tablicy z ogłoszeniami w mieście zlecenie dotyczące zabicia jednego z przestępczych lordów miasta. W końcu jego wierny czy chytry sługa mógłby to sprawdzić i donieść o tym swemu panu. Pewnie dlatego Hobgoblin werbował osobiście, a ewentualne zlecenie mogłoby wisieć na jakiejś tablicy dostępnej tylko wybranym, znajdującej się w jakiejś części miasta, gdzie nie obawiali się nieproszonych gości. -
-
-
-
Kazute
Więc Zielony sam musi do nich podejść. Brodacz więc znów użył czarów, by sprawić, że werbownik podczas przelecenia wzrokiem karczmy natrafił na niego i Orka, rozpoznał w nich najemników oraz podszedł zwerbować. Upewnił się też, że Korian w swoich wspomnieniach ma inną mordę krasnoluda niż w rzeczywistości.
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Nigdy nie trenowaliśmy Łaków. ‐ zaczął jeden z nich, a gdy bliżej się przyjrzałaś, dostrzegłaś pod kapturem młodą twarz człowieka. ‐ Ale ufamy, że podołasz wyzwaniu i sprostasz treningowi, aby potem wypełniać naszą wolę.
Kazute:
Hobgoblin i tak zbierał się do wyjścia, więc człowiek chyba nawet nie zwróciłby na to uwagi, ale kto dmucha na zimne, ten się nie sparzy, jak to mówią.
‐ Wyglądacie na zawodowych najemników. ‐ powiedział zielony, podchodząc do Was.
‐ No ba. ‐ odparł butnie Ork, krzyżując masywne ramiona na szerokiej piersi. ‐ Nie widać? My zawodowcy.
‐ Właśnie widzę. I zastanawia mnie, że tacy zawodowcy jak Wy nie mają teraz żadnej fuchy. Chcielibyście to zmienić? -
-
-
Kuba1001
Kazute:
Tak też zrobił i oparł ręce na blacie stołu, składając dłonie w piramidkę.
‐ Opowiedzcie mi coś o sobie, o swoich umiejętnościach i doświadczeniu. Chcę wiedzieć jak najwięcej, nie powierzę tego zadania byle komu, a nawet nie powinienem mówić o szczegółach, jeśli nie zostaniecie uznani za odpowiednie osoby.
Taczka:
‐ Uważamy, że Łak najlepiej sprawi się przeciwko Łakom. ‐ odparł inny, o wiele bledszy mężczyzna. Wampir? Styric? Nie możesz być pewna. ‐ A teraz odejdź. Opuszczamy Kasuss o zachodzie słońca i lepiej, żebyś tu była, nim zaczniemy zbierać się do drogi. -
-
-
-
Kazute
‐ Kadrin, a mój kompan to Khargul ‐ zaczął, najpierw wskazując na siebie i odpowiednio na Orka. ‐ Jesteśmy najemnikami ponad dziesięć lat, jak nie więcej, chj z moim poczuciem czasu, tak długo podróżuję po kontynencie łapiąc się różnych zadań, że za cholerę nie pamiętam dokładnie. Wcześniej, nim podjąłem się tego zawodu uczyłem się w Gildii Magów Magii Umysłu i w sumie jestem w tym całkiem dobry. Nie powiem, choć przez lata tam się wynudziłem że ja piedole, to jednak te całe czary mary są przydatne. Jak jest więcej przeciwników to można tylko kazać kilku napi**dalać się ze swoimi i już wygrana. Khargula spotkałem jak taki jeden typek nas obu zatrudnił by wyrżnąć rodzinę bogaczy. Machał toporem jak ta lala, muszę przyznać, tak dobrze jak ja. Szybko się polubiliśmy, od tego czasu podróżujemy razem, a niedawno zawitaliśmy do Kasuss ze względu na to, że tutaj zawsze się jakaś robótka znajdzie. Chcesz coś dodać od siebie, Khargul? ‐ zapytał na koniec towarzysza, magią każąc mu to wszystko potwierdzić i opowiedzieć nieco ze swojej perspektywy, pomijając w opowieści człowieka oraz dziunię aka jedną z wielu osobowości Krasnala.
-
Kuba1001
Taczka:
//Tak, miałem na myśli ucieczkę, ale nie w taki sposób, więc może spróbuj czegoś innego?//
Kazute:
Poza tym, że potwierdził, nie miał wiele do powiedzenia, w przeciwieństwie do Hobgoblina, który uśmiechnął się szeroko, ukazując komplet białych kłów, i klasnął w dłonie.
‐ Nie trzeba mi więcej. Zatrudnię Was choćby zaraz. A zapłacę nawet po dwieście sztuk złota na łeb, ale po wykonaniu misji pewnie przypadnie Wam więcej, nie jesteście jedynymi najemnikami, którzy wezmą w niej udział, a wiadomo, że nie zawsze każdemu udaje się przeżyć, więc nagroda martwych zostanie podzielona pomiędzy żywych. -
-
-
Kuba1001
Kazute:
‐ Służę jednemu z lokalnych watażków świata przestępczego. Ma on pewien zatarg z innym, podobnym sobie, który trwa już kilka miesięcy. Obie strony są zmęczone tą wojną, więc mój pan zaproponował rozejm. Ale nie ma zamiaru do niego doprowadzić. W czasie, gdy na negocjacje uda się przedstawiciel tego watażki wraz ze świtą, Wy wkroczycie do jego pałacu, opuszczonego i słabo bronionego, żeby zabić jego i każdego kto stanie Wam na drodze.
Taczka:
Był to dopiero Twój drugi dzień w tym pałacu, nie znalazłaś go na tyle dobrze, aby kojarzyć jakiekolwiek pomieszczenia poza główną bramą, korytarzem prowadzącym do sali tronowej, samą salą, kolejnym korytarzem, którym dostałaś się do sypialni Goblina i ową prywatną komnatą. Pozostaje więc szukać, poprosić kogoś o pomoc w ucieczce lub wymyślić coś innego. -
-