Miasto Kasuss
-
Wzruszył ramionami, bo chyba taka argumentacja go przekonała, ale mogłeś nieco urazić jego orczą dumę, w końcu rasa ta od początków świata wiodła z Krasnoludami rywalizację o to, kto ma silniejszą głowę. Mimo to zielony odkorkował butelkę i zaczął ją opróżniać, Ty zaś poczułeś ognie samej Pustki w ustach, gardle, przełyku i żołądku, w miarę, jak gorzkawy płyn rozchodził się po całym organizmie w fali ciepłych dreszczy.
-
Pokręcił lekko głową, żeby się otrząsnąć i chuchnął.
- Po robótce musim sobie urządzić porządną popijawę. Dawno żeśmy nie sprawdzali, kto ma wciąż mocniejszą główkę. -
- Po kiego sprawdzać, jak wszyscy wiedzą, że Ty byś w połowie odpadł, kurduplu.
-
- Kurduplem to ty możesz nazwać swojego kutasa, zielona kupo mięcha. Jak żem powiedział, po robótce idziemy się napierdolić, będziesz spał pod stołem gdy ja będę popijał resztki gorzałki.
-
Ork dopił śliwowicę i pierdolnął butelką o stół, widocznie wciąż nie będąc na tyle urżniętym, żeby rozwalić ją na Twojej głowie, i odszedł z karczmy, mrucząc coś wściekle pod nosem i roztrącając na boki przechodniów.
-
-Dobrze. - Kiwnęła głową. - Będę czekać.
-
Cóż, tym razem to on nie zaczął. Gdyby Khargul go tak nie nazwał, to by nie odpowiedział ciętą ripostą. Emit miał wysokie jak Trujący Szczyt ego, był z tego nawet dumny, gdyż było ono tak wysokie, że praktycznie miał w dupie wszystkie obelgi kierowane w jego kierunku. Ale może jednak należy się z tym pohamować, by tak szybko nie musieć uciekać z miasta? Nie może, on musi to zrobić. I czy w jego zaawansowanej znajomości Magii Umysłu miał dostęp do świadomości powiązanych z nim osób, w tym przypadku Orka na większe odległości?
-
Taczka:
On zaś odszedł w sobie tylko znanym kierunku, aby jakoś zadbać o Waszą wspólną ucieczkę, skoro zostawiłaś to na jego głowie.
Kazute:
Oczywiście, że tak, ale choć umysł Orka był bardzo prosty i było go łatwo kontrolować, to z każdą chwilą oddalał się od Ciebie, a zapora gniewu i wściekłości skutecznie blokowała jakiekolwiek próby wpłynięcia na jego jaźń. Ale jest z nim jak z kotem: Zgłodnieje, da komuś przypadkowemu w pysk albo go zabije, i wróci. -
I lepiej, żeby wrócił. Szukanie nowych żywych laleczek do zabawy bywa trudne, a jeszcze się nie znudził Orkiem, by go porzucić. Bądź zabić. Mniejsza. Korian wciąż siedzi samotnie w karczmie?
-
Nie, gdzieś w trakcie rozmowy z Hobgoblinem ulotnił się i udał w nieznane. A przynajmniej nieznane Tobie.
-
On też mógłby się ulotnić, w końcu nie ma co siedzieć w karczmie samemu. Wyszedł kierując swe kroki do swojego lokum.
-
Nikt nie miał ochoty zaczepiać Krasnoluda, zwłaszcza lekko wstawionego, więc bez żadnych przeszkód doczłapałeś się do siebie.
-
Jaka jest pora dnia? Wypadałoby się przespać i wytrzeźwieć przed robótką, ale jeśli nie było mocno późno to może naostrzyć/wyczyścić toporek czy coś.
-
Zbliżał się już wieczór lub późne popołudnie, więc widać, że trochę zabalowaliście w tej karczmie. A przy alkoholu zawsze traci się poczucie czasu.
-
Postanowił więc naostrzyć topór nim pójdzie spać. Zaczął to robić, podśpiewując sobie cicho sprośne pioseneczki.
- “…Trzecia panna nie ma zasad, zawsze łasa na kutasa!” -
Czekała więc.
-
Kazute:
Odpowiednia muzyka, prawdziwy miód na Twoje krasnoludzkie uszy. Przy takim pozytywnym akcencie skończyłeś ostrzenie broni, w sam raz, aby ściąć jutro kilka łbów.
Taczka:
//Masz jakikolwiek plan na to, co by jeszcze zrobić? Bo jak nie, to daj znać, a ja przewinę akcję o te kilka godzin.// -
Oparł oręż o ścianę w swoim pokoju. Nadeszła pora na spanko, ale był już zbyt ostrożny aby położyć się spać w tym krasnoludzkim ciele. Był w pokoju odpowiedni kąt do spania dla małego ptaszka, niezbyt widoczny?
-
//Przewiń.//
-
Kazute:
Oczywiście, że tak, nawet kilka.
Taczka:
//Wedle życzenia.//
Godziny mijały Ci na wtapianiu się w tło, aby uniknąć wzroku gości i innych bywalców siedziby Goblina lub jego samego, oraz zamartwianiu się o własny los, gdyby ucieczka się nie powiodła lub coś w tym guście. Ale teraz lepiej skupić się wyłącznie na niej, ponieważ podszedł do Ciebie chłopak i jego dziwny pies.
- Gotowa?