Miasto Kasuss
- 
I lepiej, żeby wrócił. Szukanie nowych żywych laleczek do zabawy bywa trudne, a jeszcze się nie znudził Orkiem, by go porzucić. Bądź zabić. Mniejsza. Korian wciąż siedzi samotnie w karczmie? 
- 
Nie, gdzieś w trakcie rozmowy z Hobgoblinem ulotnił się i udał w nieznane. A przynajmniej nieznane Tobie. 
- 
On też mógłby się ulotnić, w końcu nie ma co siedzieć w karczmie samemu. Wyszedł kierując swe kroki do swojego lokum. 
- 
Nikt nie miał ochoty zaczepiać Krasnoluda, zwłaszcza lekko wstawionego, więc bez żadnych przeszkód doczłapałeś się do siebie. 
- 
Jaka jest pora dnia? Wypadałoby się przespać i wytrzeźwieć przed robótką, ale jeśli nie było mocno późno to może naostrzyć/wyczyścić toporek czy coś. 
- 
Zbliżał się już wieczór lub późne popołudnie, więc widać, że trochę zabalowaliście w tej karczmie. A przy alkoholu zawsze traci się poczucie czasu. 
- 
Postanowił więc naostrzyć topór nim pójdzie spać. Zaczął to robić, podśpiewując sobie cicho sprośne pioseneczki. 
 - “…Trzecia panna nie ma zasad, zawsze łasa na kutasa!”
- 
Czekała więc. 
- 
Kazute: 
 Odpowiednia muzyka, prawdziwy miód na Twoje krasnoludzkie uszy. Przy takim pozytywnym akcencie skończyłeś ostrzenie broni, w sam raz, aby ściąć jutro kilka łbów.
 Taczka:
 //Masz jakikolwiek plan na to, co by jeszcze zrobić? Bo jak nie, to daj znać, a ja przewinę akcję o te kilka godzin.//
- 
Oparł oręż o ścianę w swoim pokoju. Nadeszła pora na spanko, ale był już zbyt ostrożny aby położyć się spać w tym krasnoludzkim ciele. Był w pokoju odpowiedni kąt do spania dla małego ptaszka, niezbyt widoczny? 
- 
//Przewiń.// 
- 
Kazute: 
 Oczywiście, że tak, nawet kilka.
 Taczka:
 //Wedle życzenia.//
 Godziny mijały Ci na wtapianiu się w tło, aby uniknąć wzroku gości i innych bywalców siedziby Goblina lub jego samego, oraz zamartwianiu się o własny los, gdyby ucieczka się nie powiodła lub coś w tym guście. Ale teraz lepiej skupić się wyłącznie na niej, ponieważ podszedł do Ciebie chłopak i jego dziwny pies.
 - Gotowa?
- 
Upewnił się, że nikt z zewnątrz nie ma możliwości podglądania i zmienił się we wróbelka, jeśli nie było przeszkód. Potem zaszył się w ciemnym kąciku, wygodnie jak dla ptaka ułożył, po czym zaczął spać. 
- 
-T-tak. - Spojrzała się w oczy chłopaka. - Mam nadzieje, że wiesz, co robić… 
- 
Kazute: 
 Obudziłeś się rankiem, dość wczesnym, ponieważ obudziły Cię promienie słońca wpadające przez cienką szparę przez okno dokładnie tam, gdzie zaszyłeś się na noc.
 Taczka:
 - Uwierz mi, że ja też. A teraz chodź, opowiem Ci plan po drodze. - powiedział i pociągnął Cię za rękę, rzucając ostatnie, dość podejrzliwe, spojrzenie na wielką salę tronową Goblina.
- 
Rozejrzał się po pokoju. Jeśli był pusty, tak jak powinien, to wyfrunął na środek pokoju i zmienił się z powrotem w Krasnoluda, po czym się ubrał. Przecież nie będzie paradował z gołą dupą, a tym bardziej ścinał łbów. 
- 
Porządna dywersja zawsze w cenie, nawet jeśli oznacza wzbudzenie w przeciwniku zdziwienia, zażenowania lub rozbawienia, aby łatwiej go zabić. Ale udało Ci się przemienić, ubrać i wyekwipować, w sam raz zresztą, bo Ork już zaczął dobijać się do drzwi. 
- 
- Idę, nosz ku*wa - odpowiedział i nie będąc taki pewien po wczorajszym, że to na pewno Khargul, otworzył drzwi gotowy na wszystko. 
- 
To był on, a wszelkie ślady wczorajszego gniewu wyparowały z niego tak jak alkohol, bo na pewno był już trzeźwy, a także w kompletnym rynsztunku, gotów do działania. 
- 
- I jak tam? 
 


