Miasto Kasuss
-
- Z kwadrans więcej od jednego dania, może dłużej, może krócej, zależy co w ogóle macie zamiar zamówić.
-
-Mój pan jest magiem lub kimś podobnym i rządzi w pewnej wiosce, do której zaprowadzę cię, jak już stąd uciekniemy.
-
- Żyją tam jacyś ludzie czy tylko tacy… jak Ty?
-
- Mięsiwo pieczone i jakiś spory kawał chleba. Dwie porcje. Bo pieczenie to najszybszy sposób, co nie?
-
- Wy wyglądacie na takich, co mogliby i surowiznę wpierdolić. - odparł karczmarz, ale przekazał zamówienie dalej. - Jak to wszystko, to będzie dwanaście złota.
-
- Jak trzeba to i surowe mięcho wszamimy, ale po ki chuj gdy można zjeść dobre pieczone? - odparł, płacąc odpowiednią ilość złotników.
-
Karczmarz wzruszył ramionami, odbierając zapłatę. Czekaliście blisko pół godziny, ale wreszcie dostaliście swój posiłek, a do karczmy zaczęli powoli schodzić się kolejni goście, a że nic nie zamawiali, byli obwieszeni bronią, odziani w różne pancerze i dobrze zbudowani, to najpewniej byli częścią spośród tych najemników, którzy mieli Wam towarzyszyć w tej misji.
-
W miarę szybko wszamał swoją porcję.
-
-Nie wiem… Nie widziałam nikogo podobnego do mnie, ale niektórzy ludzie zamieniali się w zwierzęta i na odwrót. Ale nie bój się, mój pan cię przyjmie, bo pomogłeś mi stąd uciec.
-
Kazute:
Skończyłeś niemalże w tym samym momencie, gdy do karczmy wszedł Wasz hobgobliński pracodawca i najpierw podszedł do karczmarza, któremu wręczył spory mieszek złota, choć nic nie zamówił. Ten udał się na zaplecze, a Zielonoskóry zasiadł przy stole w centrum karczmy, aby każdy mógł go widzieć i słyszeć. On sam spokojnie wyjął, nabił i zapalił fajkę, czekając jeszcze na ostatnich maruderów, których wczoraj rekrutował.
Taczka:
- I sądzisz, że będą mnie tam akceptować, mimo że jestem człowiekiem? -
Siedział na dupie i również na nich czekał, bo co innego ma robić?
-
-Oczywiście, a jeśli cię nie będą akceptować, to uciekniemy stamtąd i… Coś na pewno wymyślimy.
-
Kazute:
Niewiele, gdy zjawili się ostatni maruderzy, w tym Twój znajomy, Hobgoblin skończył palić, a później stanął na stole, aby było go lepiej widać, co pewnie dla niektórych wyglądało komicznie, choćby dla Twojego orczego towarzysza, choć Ty, jako niskopienny Krasnolud, nie widziałeś w tym nic zabawnego.
- Dobra, chłopy. Nie będę Wam tu gadać za długo, bo widzę, że potrzebujecie zarobić trochę złota, a łapy pewnie Was świerzbią do porządnej napierdalanki, także przejdę do rzeczy od razu. Ale najpierw: Wycofuje się który? Teraz albo nigdy.
Taczka:
Skinął głową, a Wy doszliście pod miejską bramę, gdzie wartę pełniło kilku ludzkich strażników, siedzących zapewne głęboko w kieszeni Kartelu, tak jak wszyscy inni w tym mieście.
- Zaczekaj tu i nie rzucaj się w oczy, ja spróbuję ich przekonać. -
Kiwnęła głową i stanęła przy jakiejś ścianie.
-
Milczał. Nie zamierzał się wycofać, musiał mieć człeka na oku.
-
Taczka:
Gdy chłopak rozmawiał ze strażnikami, Ty dostrzegłaś sporo Goblinów w okolicy. Niby nic dziwnego, ale po wszystkim, co już przeszłaś, teraz chyba w każdym zielonym pokurczu widzisz jednego z podwładnych tego przestępczego watażki Czarnego Słońca.
Kazute:
Nikt inny również nie miał zamiaru, choć powód był w ich wypadku o wiele bardziej prozaiczny, chodziło oczywiście o złoto.
- Jak tak, to będę się streszczać: Wynajął mnie taki jeden przestępczy szefo. Chuj Was pewnie obchodzi, kto, i niech tak zostanie, bo ja mówić nie mam zamiaru. Ostatnio inny wlazł mu na odcisk, także plan jest prosty: Wlatujemy do jego siedziby i wybijamy każdego chujopląta, który stanie nam na drodze. Proste, nie? -
- Proste jak chuj podczas wzwodu - odpowiedział z rubasznym uśmieszkiem na mordzie, ale nie na tyle głośno, by zwrócić całą uwagę na siebie. Bardziej, żeby Ork i ewentualnie najbliżsi najemnicy mogli to usłyszeć.
-
Tak Ork, jak i kilku innych wojowników w pobliżu zarechotało, ten prosty kawał trafił do nich w pełni. Inni też nie mieli pytań, więc Hobgoblin kontynuował:
- Nooo… Każdy dostanie sto pięćdziesiąt złotników na łebka. Ale po misji powinno być więcej, bo pewnie sporo z Was zginie, ale ja tam tego takim profesjonalistom nie życzę. Ten chujec, co ciekawe, jest Elfem, niewielu takich w przestępczym półświatku. On i jego banda doradców czy ochroniarzy mają takie dziwne tatuaże, wszyscy są też Elfami, za ubicie jednego takiego jest dodatkowe pięćdziesiąt złota, o ile zatrzymacie łeb, a za samego watażkę nawet pięćset, także macie motywację, nie? Pytania? -
Elfy? Ciekawe. Więc w jego przypadku będzie to klasyczna przeparzanka pomiędzy dwoma dokuczającymi sobie nawzajem ras drzewojebców i brodatych pijusów. Sprawdził, czy w jego torbie zmieści się kilka główek.
-
Spróbowała się jakoś schować przed wzrokiem Goblinów.