Miasto Kasuss
-
-Co teraz? - Spytała się Verofa, cały czas biegnąc za nim.
-
Spróbował podstawić nogę Elfowi, by ten się potknął i przy odrobinie szczęścia głupi ryj rozwalił. Jak to się udało, to wtedy spróbował ponownie odciąć mu łeb. Jeśli to się nie udało to ciągle robił uniki i parował ciosy, szukając wzrokiem Khargula do pomocy.
-
Taczka:
- Musimy się ukryć. A później jakoś dostać do Twojego mistrza. - odparł i zboczył w kierunku lasu, w zaroślach o wiele łatwiej będzie Wam zgubić bandę Goblinów.
Kazute:
Ork chętnie by pomógł, ale gdyby teraz włączył się do walki, zrobiłby więcej złego, niż dobrego, zapanowałby tu taki ścisk, że wykonanie jakiegokolwiek ataku graniczyłoby z cudem. Jeśli chodzi o Twój chytry plan, to powiódł się częściowo, wytrącił Elfa z równowagi, ale nie na tyle, żeby nie zdążył uniknąć ciosu. Dlatego Twój topór nie odciął jego długouchego łba, ale utkwił w barku, a krzyk bólu poniósł się daleko po korytarzach pałacu bandyty. Elf zaś zawył z bólu i padł na kolana, ale zamachnął się jeszcze raz szablą, za pomocą zdrowej ręki, chcąc zabrać Cię ze sobą, jeśli zginie, co raczej jest pewne. -
Odskoczył, by uniknąć ostrza szabli, puścił nawet rączkę topora. Po chwili, gdy ręka Elfa opadła, wyrwał topór i postarał się odrąbać przeciwnikowi głowę.
- Za Ciebie kupię sobie nowy pancerz boś mi ten porysował, chujcu - mruknął jeszcze przed zamachnięciem. -
Elf ponownie odskoczył, ale unik nie był doskonały, może się zawahał, może za późno ocenił zagrożenie, ale fakt, że ostrze topora trafiło w jego szyję. Gdyby w ogóle się nie ruszył, straciłby głowę, tak jedynie przedłużył sobie agonię, gdy jego gardło zostało rozpłatane, a on upadł na podłogę, bezskutecznie próbując zatamować dłońmi upływ krwi.
-
- I na co Ci to było? - zacmokał niezadowolony z faktu, że przeciwnik jeszcze żyje. - Weź się tera nie ruszaj, pomogę Ci przejść na tamten świat - dodał, po czym jak powiedział tak zrobił. Spróbował odrąbać głowę po raz kolejny tej samej osobie.
-
Pobiegła za nim do lasu.
-
Kazute:
Może i Elf żył, ale wątpliwe, żeby Cię słyszał i reagował na słowa, gdy z każdą straconą kroplą krwi, uchodziło z niego życie. Tym razem nie próbował uniku, może nawet w głębi duszy liczył na to, że zadasz mu ten cios łaski, więc bez problemu tym razem oddzieliłeś jego głowę od ciała.
Taczka:
Nie wystarczyło to, aby pozbyć się Goblinów, dopiero po długim biegu, gdy znaleźliście się w środku leśnej głuszy, wszystko wskazywało na to, że udało się Wam ich zgubić. -
Już bez zbędnego gadania schował główkę do swojej torby z szerokim uśmiechem na brodatej mordzie. Fakt, pobrudzi ją krwią, ale za dzisiejszy zarobek kupi sobie nową, nawet lepszą, wytrzymalszą, a nawet kilka takich. Dobra, koniec rozmyślań. Pozostali przeciwnicy też padli przez innych?
-
-Wiesz może, w którą stronę powinniśmy teraz pójść, żeby wyjść z tego lasu?
-
Kazute:
Zginął jeszcze jeden najemnik, ale Elfów było zbyt mało, musieli w końcu ulec, i tak się stało, zostali wymordowani, a Twoi kompani ruszyli dalej, zabierając uprzednio głowy tamtych Elfów, doskonale pamiętali o premii, jaką za nie dostaną.
Taczka:
- Nie mam bladego pojęcia. - przyznał szczerze, co jednak w ogóle nie podniosło Cię na duchu. - Ale plus jest taki, że Gobliny też pewnie nie znają tej okolicy, wątpię, żeby często wychodziły poza miasto, a jeśli już, to raczej trzymali się utartych ścieżek i gościńców. -
Sam też ruszył dalej, zastanawiając się, co wstąpiło w martwego już Elfa, że tak niemal desperacko próbował go zabić? Wyczuł, że jest Zmiennokształnym? A może chodziło o to, że jest magiem?
-
-Trochę tu strasznie… M-może zacznijmy szukać wyjścia.
-
Kazute:
Mógł też po prostu chcieć się pozbyć Cię jak najszybciej, by byłeś najemnikiem, który usiłował i jego zgładzić, a im szybciej poderżnąłby Twoje gardło swoją szablą, tym mniejsze były szanse na to, że odrąbiesz mu głowę toporem.
Taczka:
- Lepiej tu zostać, przynajmniej na noc. Znajdziemy jakieś schronienie i przeczekamy obławę. Wtedy ruszymy do Gilgasz. -
-D-dobrze… - Rozejrzała się wokół. - Ale gdzie możemy się schować?
-
Możliwe. Chuj z tym, przecież i tak drzewojebca nie żyje, więc pora iść dalej, a jak będzie okazja, to zdobędzie więcej główek do torby. Więc szedł czekając na kolejnego przeciwnika oraz ewentualne ewenementy.
-
Taczka:
- Gdziekolwiek, jesteśmy w lesie. A im dalej, tym mniejsze szanse, że kogoś spotkamy, zwłaszcza te Gobliny.
Kazute:
Za zakrętem czekał na Ciebie jeden taki, gdy idący przed Tobą najemnicy zostali nagle dosłownie nafaszerowani strzałami. Gdybyś szedł nieco szybciej i zrównał wcześniej swój krok z jego, to zapewne dołączyłbyś do nich. -
O kurwa. Natychmiast schował się z powrotem za zakrętem, przylegając do ściany. Jest albo wielu łuczników, albo jeden Mag co potrafi miotać strzałami. Rzucanie się na pałę jest głupie, zwłaszcza, że miał już porysowany pancerz ani nie dysponował żadną bronią dystansową, nim dobiegłby by ciachnąć toporkiem wroga już padłby martwy. Trzeba wykorzystać kogoś innego. Wypatrywał nadciągających kolejnych najemników, a gdy to zrobił, krzyknął by ich ostrzec.
- Uwaga, elfiki łuczników mają! Zajebali wszystkich co poleźli pierwsi! -
Mogło pomóc, gdyby nafaszerowane strzałami ciała Twoich poprzedników nie wystarczyły. No, ale zatrzymali się, nie za bardzo wiedząc, co teraz zrobić.
-
- Panowie, chyba musimy się jakoś zorganizować, bo i nas zamienią w martwe jeże. Zna ktoś jakąś magię lub umie w broń dystansową?