Miasto Kasuss
-
-D-dobrze… - Rozejrzała się wokół. - Ale gdzie możemy się schować?
-
Możliwe. Chuj z tym, przecież i tak drzewojebca nie żyje, więc pora iść dalej, a jak będzie okazja, to zdobędzie więcej główek do torby. Więc szedł czekając na kolejnego przeciwnika oraz ewentualne ewenementy.
-
Taczka:
- Gdziekolwiek, jesteśmy w lesie. A im dalej, tym mniejsze szanse, że kogoś spotkamy, zwłaszcza te Gobliny.
Kazute:
Za zakrętem czekał na Ciebie jeden taki, gdy idący przed Tobą najemnicy zostali nagle dosłownie nafaszerowani strzałami. Gdybyś szedł nieco szybciej i zrównał wcześniej swój krok z jego, to zapewne dołączyłbyś do nich. -
O kurwa. Natychmiast schował się z powrotem za zakrętem, przylegając do ściany. Jest albo wielu łuczników, albo jeden Mag co potrafi miotać strzałami. Rzucanie się na pałę jest głupie, zwłaszcza, że miał już porysowany pancerz ani nie dysponował żadną bronią dystansową, nim dobiegłby by ciachnąć toporkiem wroga już padłby martwy. Trzeba wykorzystać kogoś innego. Wypatrywał nadciągających kolejnych najemników, a gdy to zrobił, krzyknął by ich ostrzec.
- Uwaga, elfiki łuczników mają! Zajebali wszystkich co poleźli pierwsi! -
Mogło pomóc, gdyby nafaszerowane strzałami ciała Twoich poprzedników nie wystarczyły. No, ale zatrzymali się, nie za bardzo wiedząc, co teraz zrobić.
-
- Panowie, chyba musimy się jakoś zorganizować, bo i nas zamienią w martwe jeże. Zna ktoś jakąś magię lub umie w broń dystansową?
-
-No to poszukajmy jakiegoś miejsca, gdzie będziemy mogli odpocząć… - Westchnęła.
-
Kazute:
Nie dowodziłeś tym najemniczym motłochem, więc nikt nie miał zamiaru Cię słuchać lub nikt nie dysponował tym, czego potrzebowałeś. Dlatego pierwsi najemnicy skulili się za swoimi tarczami i we trzech ustawili mur, za którym skryli się kolejni wojownicy i tak osłonięci ruszyli do dalszego ataku.
Taczka:
Pokiwał głową i ruszył wgłąb lasu. Po jakimś czasie udało się Wam znaleźć niewielką jamę, na szczęście pustą, która chyba musi wystarczyć. -
A niech idą. On sobie poczeka, oczyszczą drogę bądź zginą. W tym drugim przypadku będzie mógł ustać na ich trupach i krzyknąć “a nie mówiłem!”
-
-Mam nadzieje, że nie przyjdzie tutaj żaden stwór… - Powiedziała, po czym usiadła.
-
Kazute:
Jak na razie nie ginęli, a pierwsi najemnicy zaczęli do nich dołączać i kryć się za murem tarcz, aby podejść do Elfów.
Taczka:
- Mamy gorsze alternatywy. - odparł ponuro chłopak. - Ale, na całe szczęście, Zevoru jest od dawna poza miastem. -
-Kto to Zevoru? - Zapytała zaciekawiona.
-
- Najemnik, łowca głów i płatny morderca, najskuteczniejszy w Kasuss i całym Elarid. Wytropi i zabije każdego, a gdy raz złapie trop, już nigdy nie zrezygnuje z pościgu. Mówią, że raz tropił swoją ofiarę aż do Dekapolis, bo w ostatniej chwili zdołała uciec do Karak’Akes na statku płynącym tam z Gilgasz. No, ale nie dziwię się, że jest tak skuteczny, to ponoć Wilkołak, który dzięki artefaktowi potrafi kontrolować swoją przemianę.
-
Nie będzie ryzykował, poczeka sobie na efekt ich pracy.
-
Elfów nie zabili, bo długousi nie byli głupi, uciekli tak szybko, jak tylko mogli, widząc, że ich łuki i strzały nie robią już wrażenia na murze tarcz najemników, ale i tak pozwoliło Wam to maszerować dalej, wgłąb kompleksu pałacu, aby zdobyć kilka kolejnych elfickich łbów do kolekcji.
-
-T-to dobrze, że już go nie ma w okolicy… A co się stało z panem Nordem?
-
- Zabili go. - odparł krótko, a choć starał się, aby głos mu przy tym nie drżał, to widać, że było to dla niego raczej bolesne wspomnienie.
-
Zamyśliła się na chwilę, po czym po jej polikach zaczęły płynąć łzy.
-Gdybym nie była taka bezużyteczna, to mój pan i pan Nord nadal by żyli… -
No to wmaszerował wraz z innymi z toporkiem poplamionym krwią w silnych, krasnoludzkich łapskach.
-
Taczka:
Nie za bardzo wiedział, co powiedzieć, więc jedynie usiadł obok Ciebie i Cię objął.
- To nie Twoja wina. - powiedział, chcąc Cię jakoś pocieszyć.
Kazute:
Szło sprawnie, Elfy spierdalały aż miło, dopóki nie trafiliście na salę tronową, tam drogę zagradzały Wam kunsztownie zdobione wrota. Miały zapewne pełnić funkcję dekoracyjną i być świadectwem bogactwa gospodarza, ale teraz miały kupić nieco czasu tym, którzy chcieli przygotować obronę lub jakoś stąd uciec. Nie były przygotowane do obrony, padłyby po jednym czy dwóch uderzeniach tarana, ale Wy takiego nie macie, to zaś wciąż solidny kawał drewna z metalowymi zawiasami.