Miasto Kasuss
-
Ułożyła w kryjówce chrust, tak żeby zrobić z niego ognisko i spróbowała rozpalić ogień iskrą, ocierając kamień o kamień.
-
Spodziewał się takiej odpowiedzi, w tym mieście nikt nie dzieli się ze sobą skarbem bezinteresownie. Sam też ruszył naprzód.
-
Taczka:
Zajęło Ci to sporo czasu, ale udało się i po jakimś czasie zaczął tlić się tam ogień.
Kazute;
Trafiliście do sali tronowej elfiego watażki, obecnie pustej, wszyscy, którzy się tu znajdowali, uciekli. Z tego pomieszczenia prowadziło wiele drzwi i korytarzy, co na pewno utrudni Wam robotę, musicie w końcu przeszukać je wszystkie, a do tego dokładnie i szybko. -
Najemników jest jeszcze sporo, więc można się podzielić. Nie trzeba tego mówić na głos, bo chyba każdy nie jest na tyle głupi, by się nie domyśleć. Machnął ręką na Khargula, by się zbliżył/nachylił.
- Jak myślisz, którędy te skurkowańce spierdoliły? - zapytał, a w rzeczywistości dyskretnie obserwował człowieka by zobaczyć, w którą odnogę on pójdzie. -
Spróbowała jakoś utrzymywać ogień do powrotu Verofa.
-
Kazute:
Wzruszył ramionami.
- A chuj tam ich wie.
Miał poniekąd rację, wszystkie odnogi były identyczne, a przynajmniej z pozoru, nie wiedzieliście też, co czeka za każdym z drzwi. Najemnicy, pojedynczo lub grupkami, zaczęli ostrożnie uchylać część z nich lub wchodzić do środka jak do siebie, z typową, bo poniekąd rasową, dumą i brawurą Orków, Krasnoludów czy Drakonidów. Człowiek powoli kierował się do jednych z drzwi, najpewniej wybranych jako pierwsze z brzegu, wraz z nim Krasnolud z zaklętą bronią i jakiś Ork.
Taczka:
Wrócił po jakimś czasie, gdy ogień palił się słabo, choć stabilnie, niosąc za uszy dwa schwytane zające, trzeciego niósł w pysku jego pies. -
- Chodźmy z nimi, we trójkę mogą tak średnio sobie poradzić jak coś grubego będzie - machnął ręką i ruszył w ich kierunku, upewniając się tylko z pomocą magii, czy człowiek serio nie pamięta jego twarzy.
-
-Nareszcie wróciłeś… Zaczynałam się martwić, a teraz chyba powinniśmy uskórować te zające.
-
Kazute:
Póki co nie, a wątpliwe, żeby tak sam z siebie przełamał Twoje zaklęcie. Orkowi było to w gruncie rzeczy wszystko jedno, więc udał się za Tobą, a i tamci nie protestowali, im więcej Was było, tym więcej wrogów mogliście utrupić i tym więcej pułapek wypatrzyć. W środku odnaleźliście jedno z najmniej przydatnych dla prostego najemnika miejsc, a prostymi najemnikami była większość Twoich kompanów, czyli bibliotekę, trzeba przyznać, że okazałą, ale na co komu z tu obecnych książki?
Taczka:
- Zajmę się tym, spokojnie. Widziałaś albo słyszałaś coś podejrzanego, gdy mnie nie było? -
Sam Emit nie był prostym najemnikiem. On mógł być kimkolwiek zapragnął tak długo, jak może przybierać różne postaci oraz oszukiwać ludzi. Czasami w bibliotekach znajdują się fajne rzeczy, a fajne rzeczy mogą być przydatne. Przechadzał się pomiędzy półkami niby od niechcenia, w rzeczywistości wędrując wzrokiem tytuły książek w poszukiwaniu czegoś niwprzeciętnego, typu nauka magii, konstruowanie broni itd.
-
-Chyba nie… - Odpowiedziała po chwili namysłu.
-
Kazute:
Chyba podobny sposób myślenia miał właściciel tego miejsca, bo księgi traktujące o Magii, na różny sposób, zajmowały dziesiątkami egzemplarzy cały regał, ale było też wiele innych, choćby różnorakie bestiariusze, księgi o budowie machin oblężniczych i wiele więcej.
Taczka:
Pokiwał głową i zabrał się za oskórowanie i wypatroszenie zabitych zwierząt, z czego jednego zająca rzucił swojemu psu, a dwa pozostałe upiekł, wręczając Ci po jakimś czasie mięso z jednego z nich. -
Maszyny oblężnicze nie interesowały go zbytnio. Magia już była ździebko ciekawsza, a w sumie kontynuacja nauki Magii Śmierci by mu się przydała… choć o wmieszaniu się wśród Paladynów lub Inkwizytorów Światła może zapomnieć, cholery są przewrażliwione na punkcie czegoś, co nazywają Magią Ciemności. Wertował wzrokiem dalej w poszukiwaniu czegoś o Magii Śmierci lub czegoś ciekawszego, co przykuje jego uwagę na stałe.
-
-Dziękuję… - Kiwnęła głową i zaczęła jeść mięso, które dał jej Verof.
-
Kazute:
Elf, pomimo bycia przestępczym watażką, raczej wyglądał na kryształowego pod względem części poglądów, bo ksiąg o jakiejkolwiek dziedzinie Magii związanej z szeroko pojętym “złem” nie mogłeś odnaleźć. Szukając ich na jednym z wysokich regałów zauważyłeś, jak ten się dziwnie przechylił, a potem runął w dół, wprost na Twoich towarzyszy.
Taczka:
Nie było to szczególnie smaczne, ale z drugiej strony, to nigdy nie przywykłaś do jadania luksusowych posiłków, więc przynajmniej się posiliłaś. Jeśli chodzi o dalsze obozowanie tutaj, stanęło ono pod sporym znakiem zapytania, gdy pies nagle podniósł się znad swojego posiłku i zaczął warczeć, nastawiając uszy. -
Natychmiastowo wstała i spojrzała się na Verofa.
-
- Spierdalać, kurwa! - krzyknął do nich i sam z wrażenia oraz instynktu się cofnął, by przypadkiem też nie oberwać regałem. Miał nadzieję, że człowiek i Khargul wyjdą z tego cało, co najwyżej z drobnymi rankami, o pozostałą dwójkę się nie martwił. A dokładniej mówiąc miał ich głęboko w swojej jędrnej krasnoludzkiej dupie.
-
Taczka:
- Niebezpieczeństwo. Ukryj się, ja to sprawdzę.
Kazute:
Wszystkim szczęśliwie udało się uciec, a Ty pomiędzy kolejnymi regałami dostrzegłeś kilka Elfów, oczywistych sprawców tego zamieszania, teraz próbujących uciec jakimiś innym wyjściem do kolejnego pomieszczenia, gdy zdali sobie sprawę, że ich pułapka zawiodła. -
Schowała się, tak jak polecił.
-
//A gdzie tak dokładnie?//