Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Tyle, że watażka nie powiedział o jakie góry chodzi dokładnie, co mogło być nieco… Problematyczne.
Więc mając całkowicie wyje**ne na wszechświat Wikingowie ruszyli w stronę owych do których najłatwiej byłoby trafić z Kassus .
I tak zapuścili się, aż na Przełęcz Martwego Orka. //Zmian tematu. Ja zacznę.//
.
Taczka: Trafiliście na miejsce.
‐To jest Kasuss? ‐ Spytała się z uśmiechem Nilgardczyka.
‐ Owszem. ‐ odparł. ‐ Ale nie zabawimy tu długo.
Nic więcej nie mówiła, tylko prowadziła konia.
Trafiliście pod bramę, pilnowaną przez dwóch krzepkich wartowników, opartych o równie duże włócznie i miecze dwuręczne. ‐ Czego ku*wa? ‐ zapytał jeden, kierując słowa do całej trójki.
Nie odpowiedziała, tylko spojrzała się na szlachcica.
Zamiast odpowiedzi rzucił mu kilka sztuk złota, dzięki czemu droga do miasta stanęła otworem.
‐Skoro nie odpowiedziałeś mu, to powiedz mi. ‐ Powiedziała. ‐ Po co tu zajechaliśmy?
‐ Jak mówiłem, chciałem spotkać się tu ze swoim przyjacielem.
‐Mam nadzieję, że nie jest jakimś typem spod ciemnej gwiazdy. ‐ Powiedziała do szlachcica.
‐ Pozory bywają mylące. ‐ odparł, kierując się na główny plac miasta.
Nic już nie mówiła, tylko jechała za nim.
Zatrzymali się obok karczmy “Pod Złotym Ślimakiem.”
‐Więc to tutaj? ‐ Spytała się.
Nie odpowiedzieli, ale skoro weszli, to raczej tutaj.
Wbiegła za nimi.