Miasto Kasuss
-
-
-
FD_God
‐No to bójka.‐ Postanowił zatem wstać i udać się przed dwójkę łebków. Panowie, to jest knajpa, a nie burdel. Jak któremuś z was tak śpieszno do dobierania się do kobiecego ciała to zapraszam konkretniej tam…‐ Skrzyżował ręce na piersi nie wykonując jeszcze żadnych kroków w kierunku zabijania obu mężczyzn, acz go korciło.
-
-
-
-
-
-
-
-
FD_God
‐Błąd.‐ Powiedział tylko spoglądając na dwójkę, po czym powolnie zacisnął dłoń na rękojeści broni znajdującej się po lewej, a drugą dłoń przytrzymał za pochwę. Zarówno jego prawa dłoń jak i pochwa katany zaczęły połyskiwać nieco fioletową energią. Wydmuchał on nieco więcej powietrza przez nos i wykonał gwałtowny ruch prawą ręką nieco wysuwając miecz, a następnie z powrotem ją cofając. Najpewniej nikt nie mógł zauważyć co w tej chwili się wydarzyło poza Arkorem, ale wszyscy powinni widzieć efekt uderzenia, a mianowicie drastycznie ukrócone drewniane pałki oraz najpewniej krótkie miecze, które jeżeli nie zostały przecięte to jeden wytrącony, a drugi bliski temu stanowi.
-
Kuba1001
Pałki pociąłeś na dwie części i były już bezużyteczne. Miecze natomiast nie dały się przeciąć, a ich właściciele byli dość krzepcy więc utrzymali je w rękach i, jakby nie zrażeni tym popisem, ruszyli do ataku.
Pierwszy wykonał proste pchnięcie w Twój brzuch, a drugi zamachnął się mieczem na Twoją głowę. -
FD_God
‐No to do krwi!‐ Odpowiedział tak na ich ataki, a oba uderzenia ‐ zarówno pchnięcie jak i cięcie zostały odbite czymś w rodzaju pola siłowego, które przez chwilę nieco połyskiwało dookoła Arkora kolorem fioletowym. Pożegnajcie się…‐ Powiedział nieco ciszej, a następnie zupełnie jak poprzednio, wykonał to samo popisowe uderzenie, tym razem jednak nie na ich miecze a zaś na nadgarstki dzierżące broń u obu mężczyzn, raczej nie mieli stalowych karwaszy by przed tym się jakkolwiek obronić.
-
Kuba1001
Miecze spadły na podłogę. A po nich cztery ręce drabów. Ci zaczęli krzyczeć z bólu i krwawiąc zaczęli uciekać z karczmy.
‐ Pomszczą nas! Nawet nie wiesz czyj gniew na siebie ściągasz! ‐ ryknął jeden przed wyjściem z karczmy.
Na najemnikach nie zrobiło to wrażenia, strażnicy i reszta gości stali skamienieli z wrażenia, a kelnerki były, łagodnie mówiąc, przerażone. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Lunaaax:
Tak właściwie to widziałaś tylko obronne mury z bramą, a dopiero za nimi było miasto.
FD_God:
Barman wziął długi kij i stuknął nim kilka razy w sufit. Po chwili dało się słyszeć szuranie ciężkimi buciorami po schodach i do karczmy wszedł Krasnolud.
‐ Posprzątaj to, Reno. ‐ powiedział karczmarz wracając za ladę.
Krasnolud bez protestu wziął się za sprzątanie choć słyszałeś jak psioczył pod nosem:
‐ Czemu to ja zawsze muszę tachać trupy i sprzątać krew? ‐ mruknął sam do siebie.
Klienci wrócili do pica, rozmów, jedzenia i gry w karty, a kelnerki do obowiązków.