Archipelag Sztormu
-
Brook “Wilcze serce” Currington
-- Wszyscy nie przebijemy się do niej, będą zbyt mocno ją osłaniać… – zastanowił się. Dlaczego, jak na złość, musieli złapać cały oddział? – Czy jeżeli uda nam się odwrócić uwagę, reszta zdoła się wydostać z wioski i wrócić do obozu? -
Twoi załoganci pokiwali niemrawo głowami na tak. Nie żeby plan był zły, po prostu średnio uśmiechało się im, że to oni zostaną i będą walczyć z kanibalami, aby reszta mogła się jakoś wydostać z tej matni.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
-- Jeżeli ktoś chce zająć wasze miejsce, ma okazję do tego, by to zrobić. Pamiętajcie jednak, że każdy ślubował wierność Cesarstwu i braterstwo na polu walki. Zgodziliśmy się walczyć za bezpieczeństwo towarzyszy, a dzisiaj musimy to potwierdzić. -
W takich sytuacjach rzucano kośćmi lub ciągnięto patyczki, aby wytypować oddział straceńców. Teraz nie mieliście nawet tego, ale jeden z marynarzy miał przy sobie zaszytą w kieszeni kurtki złotą monetę, na czarną godzinę. Każdy rzucił nią po kolei i tak oto dziesięciu przypadło zostać i walczyć, a reszcie uciekać i udać się po broń.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Pokiwał głową, po czym upewnił się jeszcze, że wszyscy byli gotowi, łącznie z dziesiątką szczęśliwców, którzy z nim zostaną. -
Nie mieli zbytnio jak się przygotować, nie mając ekwipunku ani nie wiedząc, na co dokładnie mają się przyszykować, więc bardziej gotowi już nie będą, czekają tylko na rozkaz.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Dysponowali dwoma nożami, niewielkim nożykiem, włócznią z obsydianowym grotem i maczugę, jak i też pięciu tubylców w roli żywych tarcz. Sprawiało to, że każdy z dziesiątki miał jakieś zadanie. Albo osłaniać innych tubylcami, albo też walczyć. Dlatego też zarządził zwartą formację, później wraz z jednym żołnierzem jako pierwsi opuścili ostrożnie budynek, rozglądając się za zagrożeniem. -
Nie wynieśli was nigdzie poza wioskę, choć znajdowaliście się na jej obrzeżach, w pobliżu było tylko kilka chat, a wódz najpewniej mieszka w centrum tej osady, a gdzie on, tam najpewniej wasz sprzęt. Na zewnątrz było jednak cicho i przede wszystkim pusto, nie zauważyliście nigdzie nawet pół tubylca.
-
Brook “Wilcze Serce” Currington
Mogła to być jednak ciągle pułapka, dlatego też, osłaniając nieuzbrojonych członków swojej drużyny, spróbował wycofać ich z obrzeża poza obóz, zachowując wszelką ostrożność. -
Jeśli to była pułapka, to czekali dość długo, aby ją wam ujawnić. Kręcąc się po okolicy nie zauważyliście nawet jednego tubylca, co było podejrzane. Ale nim dobrze zastanowiłeś się, co spowodowało ten stan rzeczy, usłyszałeś odgłos bębnów i śpiewów, które dochodziły najpewniej z centrum osady.