Archipelag Sztormu
- 
- 
 wiewiur500kuba wiewiur500kubaGdurb 
 ‐ I oni płyną to sprawdzić, nie?‐ Zapytał wskazując ruchem głowy ludzi w szalupie.Sh’arghaan 
 Zwrócił swe spojrzenie w stronę swego towarzysza.
 ‐ Będziesz schodził na ląd, czy poczekasz aż zbadają teren?‐ Zwrócił się do Grashenka, puszczając mimo uszu jego uwagę o alkoholu. Cóż, dotarli w pobliże lądu więc lepiej zachować trzeźwość umysłu. // Najwyżej coś pochrzaniłem i nie zrozumiałem :v //
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Wiewiur: 
 Na to wychodzi.
 Taczka:
 Po chwili szalupa ruszyła naprzód, a że morze było spokojne, a odległość niezbyt wielka, to po chwili szalupa zaryła w piasek plaży, a marynarze zaczęli ją opuszczać, schodząc na ląd. Jak na razie brak reakcji ze strony tubylców, choć na pewno zauważyli Wasze przybycie.
 Ekspedycja:
 Abby:
 //Możesz dołączyć do grupy zwiadowczej lub zostać tutaj, innych opcji na razie nie ma.//
 Rafael:
 Udało się, teraz wypada dołączyć do reszty, którzy już ładują się do szalupy.
 Vader:
 Właściwie to możesz już pakować się do szalupy.
 Kazute:
 ‐ Właśnie dlatego jest ciekawie. Prawda?
 Max:
 ‐ Byłem piratem, zapomniałeś? ‐ spytał, pukając Cię tępą częścią haku w czoło. ‐ Nie raz się tutaj zapuszczałem. No i jestem też przewodnikiem i kwatermistrzem. Zapomniałeś? ‐ spytał, ale tym razem oszczędził Ci wzmacniania swojej wypowiedzi żelastwem.
 Wiewiur:
 ‐ Ta, chyba pójdę, bo od tego siedzenia i nicnierobienia cały rejs ogon mi w dupę włazi.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Wiewiur: 
 Niezbyt, bo o ile samą wyspę, wioskę i akwamaryn widzisz, to z członkami załogi jest już gorzej.
 Taczka:
 Teoretycznie to nie powinniście mieć w ogóle zamiaru walczyć z tubylcami, ale wiadomo jak to bywa, czyż nie?
 Niemniej, weszliście do wioski i spokój, a więc albo jej mieszkańcy wybyli, albo czekają w swych chatach.
 Ekspedycja:
 Max:
 //Nie jesteście każdy na oddzielnym statku, tak więc widzicie co się dzieje wokół.//
 ‐ Zapomniałeś. ‐ powiedział pod nosem i odszedł, nucąc pod nosem swoją ulubioną szantę, jednocześnie uderzając drewnianym kikutem o pokład przy każdym kroku.
 Abby:
 Nikt mu w tym nie przeszkadzał. Jakby się zastanowić, to masz właściwie wolne, aż do rozpoczęcia kolonizacji, wojny czy innych pierdół.
 Kazute:
 ‐ Nie masz zamiaru iść z nimi? ‐ spytał, wskazując na szalupę i ochotników‐zwiadowców.
 Vader, Rafael, Wiewiur:
 Gdy wszyscy zebraliście się w szalupie, ta ruszyła niezwłocznie ku plaży, aby w końcu zaryć w jej brzeg swoim dziobem. Rzecz jasna, marynarze zaczęli opuszczać ją od razu, bo po co marnować czas na czekanie?
- 
- 
- 
- 
- 
 

 
  
  
  
  
 