Archipelag Sztormu
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Taczka: 
 ‐ Żebyśmy mogli poznać ich zamiary względem nas: Jak będą neutralni to nakłonimy ich do pomocy. Jak będą chcieć nam pomóc, to zaprzęgniemy ich do roboty przy kopaniu akwamarynu. A jak okaże się, że nie chcą mieć żadnych intruzów na swoim podwórku to najpewniej ich wybijemy, zaprzęgniemy do roboty i spakujemy do ładowni, żeby później sprzedać ich razem z innymi łupami. Jasne? ‐ spytał i skinął głową jednemu z marynarzy, który chyba rzeczywiście był Magiem, bo przez jakiś czas zbierał energię, aby później gwałtownie wyrzucić prawą dłoń w górę i w ten sposób przeciąć powietrze błyskawicą i hukiem, który zwykle kojarzył się z oberwaniem chmury i gwałtownymi opadami deszczu. Ale że tutaj deszcz pada tylko w określone miesiące, to nie musisz obawiać się zmoknięcia.
 Wiewiur:
 Zająłeś miejsce, z którego dokładnie widziałeś błyskawicę wystrzeloną w powietrze przez jakiegoś Maga oraz towarzyszący temu huk.
 ‐ Tak to się robi. ‐ skomentował stojący niedaleko marynarz, choć nie masz pewności czy słowa te skierował do siebie, czy do Ciebie.
 Ekspedycja:
 Kazute:
 Wytrzeszczył na Ciebie oczy i wybuchnął śmiechem.
 ‐ Niby po co? Żeby dać się zeżreć? Jestem chłopcem okrętowym, przekazuję jakieś rozkazy, myję pokłady, pomagam w kuchni i zajmuję się innymi pierdołami, a na wyspach przecież pełno jest tubylców, zwierząt, potworów i innych takich, które pewnie pożarłyby mnie, zanim bym krzyknął.
 Abby:
 Podrapał się po brodzie.
 ‐ Ano, w sumie racja… Ej, a jak myślisz: Dadzą nam trochę tego akwamarynu albo co? Kiedyś widziałem jednego hrabiego, jak miał złoty wisior z takim, zajebiście wyglądało…
 Max:
 Podrapał się po głowie hakiem, jak to miał w zwyczaju gdy się nad czymś zastanawiał.
 ‐ W sumie… Tak, tak, przydasz mi się. Chodź. ‐ powiedział i ruszył wgłąb pomieszczenia kwatermistrzowskiego.
 Vader, Rafael, Wiewiur:
 Brak dokładniejszych rozkazów (Vader, Ty tu dowodzisz :V) sprawił, że ochotnicy rozeszli się po plaży pojedynczo lub parami, acz w kierunku dżungli żaden się tak profilaktycznie nie zapuszczał.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Taczka: 
 Chaty zaczęli opuszczać ich mieszkańcy i po chwili zebrał się tam spory tłumek kobiet, dzieci i starców.
 ‐ Nie widzę nigdzie mężczyzn. ‐ powiedział Mag, szykując się do inkantacji zaklęcia. ‐ Nie podoba mi się to…
 Jak na zawołanie powietrze przeszył świst prymitywnych strzałek wystrzelonych z dmuchawek, strzał wystrzelonych z łuków i ciśniętych oszczepów, zaś z dżungli wypadli wykrzykujący rozmaite słowa i okrzyki wojenne wojownicy z lokalnego plemienia, zbrojni w broń wykonaną z drewna, kości, krzemienia,a w jednym czy dwóch wypadkach również w włócznie o grocie z akwamarynu.
 Wiewiur:
 ‐ Może być i do Ciebie. ‐ odparł. ‐ Ale coś czuję, że potrzebują naszej pomocy. Lub będą jej potrzebować. ‐ dodał, mając zapewne na myśli wysłanych do wioski marynarzy.
 Ekspedycja:
 Abby:
 ‐ I tym się właśnie martwię, bo z jednej strony mógłbym chlać za to kilka miesięcy, a z drugiej to świetnie byłoby to pokazać wnukom i opowiedzieć różne niestworzone i wymyślone historie… Cholera, z tym że ja nie mam wnuków…
 Max:
 Trafiłeś na tyły, gdzie to wszystko nie było ułożone tak elegancko jak z przodu, ale rozrzucone wszędzie, bez jakiegokolwiek ładu i składu.
 ‐ Posprzątaj to i posegreguj, jak Ci się coś spodoba to pokaż, może będziesz mógł wziąć. Będę w kambuzie, dziś moje popisowe szkarłupnie w sosie własnym! ‐ krzyknął jeszcze już na odchodnym, właściwie będąc w drzwiach pomieszczenia. Cóż, nieźle się wkopałeś…
 Kazute:
 ‐ Wtedy? Oczywiście, że tak, w końcu przygoda to ryzyko, prawda?
 Vader, Rafael, Wiewiur:
 Wybór padł na jakiegoś ludzkiego łucznika, w sumie dobrze, w razie ucieczki zapewni Wam osłonę swoimi strzałami. Niemniej, resztą drużyny wkroczyliście do dżungli, pełnej nowych obrazów, smaków, zapachów, dźwięków i licznych istot żywych, które je wydają… Jednakże na razie nic nie wskazuje na to, żeby z krzaków miało coś wyleźć i Was pożreć.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 

 
  
  
  
  
  
 