Archipelag Sztormu
-
Kuba1001
Taczka:
Nie mieli nic cennego, niestety.
Wiewiur:
A i owszem.
Oboje:
Po jakimś czasie wróciliście do wioski, gdzie reszcie doskwierała już nuda. Na szczęście zmieniło się to na Wasz widok, choć chyba wiedzenie tak licznych niewolników, w tym kobiet, też coś znaczyło, prawda? Poza tym dostaliście wolne, gdy Mag rozmawiał o czymś z przybyłym niedawno na ląd kapitanem. Zauważyliście też, że szalupy kursują co chwila z zakotwiczonego okrętu na wyspę i z powrotem, zwożąc broń, narzędzia, zapasy i wszystko inne.
Ekspedycja:
Wiewiur:
‐ Przejdziemy do historii, dając rady innym. ‐ odparł Drakonid i rzucił się do ataku razem z resztą.
Max:
Dostanie się na okręt? Jak najbardziej, gorzej z lądowaniem w pobliżu Maga, zwłaszcza jeśli zauważyłby Twój manewr i jednym zaklęciem posłał do wody, na żer rekinom i innym morskim drapieżnikom.
Vader:
Wciąż masz liczącą się siłę, bo aż trzydziestu orężnego chłopa.
Kazute:
Chata najwidoczniej służyła tylko do spania, bo na prostym klepisku pełniącym fukcję podłogi nie było nic, zaś na rusztowaniu podtrzymującym całą charę rozwieszono hamak. I to w sumie byłoby na tyle. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Z racji braku lepszego zajęcia poszukał jakichś kucharzy, stołówek, czy innych miejsc gdzie mógły dostać coś do jedzenia.Sh’arghaan
//Czy to jakiś błąd, czy mam tak ograniczony umysł, że nie mądrość tego stwierdzenia nie mieści mi się we łbie?//
Porwał się do ataku razem z resztą. Był prostym Drakonidem, najętym do prostej najemniczej roboty. Jaki miał powód by odstawać od reszty i nie drzeć mordy razem z nimi w ataku? -
-
Vader0PL
‐Jest to niepowtarzalna okazja. Możemy wyeliminować trzy zagrożenia Cesarstwa z wyspy. Tubylcy, tubylcy i potworki. W pierwszej kolejności chciałbym zająć się ludzkimi wrogami z pomocą tych tutaj wojowników. Przy okazji możemy liczyć na to, że nasi sojuszniscy zginą, a my nie będziemy mieli problemu z całkowitym przejęciem wyspy.
-
Kuba1001
Wiewiur:
Musisz albo zrabować tubylcom, albo samemu pofatygować się na okręt lub w stronę zapasów, z tym że to ostatnie musiałbyś zrobić, nie dając zauważyć się reszcie.
Ekspedycja:
Wiewiur:
//Hm?//
Pierwszych dwóch śmiałków zostało pochwyconych przez kraba, który spróbował ich przepołowić. Nie udało mu się to przez pancerze, więc jeden zdołał się wyrwać, ale drugi nie miał tyle szczęścia, potwór zwyczajnie go rozerwał na pół. Pozostali wytracili impet i czekali, dopóki Drakonid nie wzniósł się w powietrze i zawisnął nad Wielkim Pełzaczem, młócąc go zaciekle swoją bronią i pozostając poza zasięgiem szczypiec.
Max:
Z tym, że abordaż już się zaczął, a w ataku przodowali właśnie tacy napakowani wojownicy, z reguły dzierżący dwuręczne miecze, młoty i topory, a przynajmniej tak było z tymi, których widziałeś, a kolejno, według używanej przez nich broni, byli to: Człowiek, Ork i Nord.
Vader:
‐ A jeśli nie zginą, to mamy im w tym pomóc? ‐ domyślił się jeden z wojowników, tak dokładniej to Krasnolud.
Kazute:
Wygoda to pojęcie względne, zwłaszcza że nigdy na takim nie spałaś. Cóż, grunt że nie spadł, ani Ty nie spadłaś. -
-
maxmaxi123
Strzelił więc pierwszemu w głowę, drugiemu i trzeciemu też w brzuch. No, jeżeli rzecz jasna mógł bezpiecznie strzelić, bez dużego ryzyka postrzału swoich. Co do głowy, sądził, że raczej nie będzie problemu, w końcu skoro napakowany, to i wysoki. Jakby któryś się do niego zbliżył, tudzież zaczął biec w jego keirunku, uciekłby na dalszą odległość.
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Nie jest to teoretycznie kradzież, bo to należy do załogi, a Ty jesteś jej częścią, ale źle by to wyglądało, że Ty się obżerasz i odpoczywasz, podczas gdy inny tyrają w pocie czoła.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Nie były zbyt mobilne, więc jak najbardziej, zwłaszcza że tamte jeszcze nie dotarły, a ten jeden był wciąż zajęty walką z Drakonidem.
Vader:
Pokiwali głowami, czekając na dalsze rozkazy, wytyczne i tym podobne.
Kazute:
Tłumacz odszedł po zaprowadzeniu Cię tutaj, a strażnik nawet nie wszedł do środka, tylko czekał przy wejściu, najpewniej aby zatrzymać Cię, gdybyś chciała uciec lub coś w tym guście.
Max:
Postrzały w brzuch były, z racji pancerza, marnotrawstwem strzał, przez co straciłeś ich łącznie pięć, chociaż mogłeś zrobić to trzema. Mimo to, trójka rębajłów zrobiła wystarczająco miejsca dla swoich kamratów, co Ci od razu wykorzystali. -
-
wiewiur500kuba
Gdurb
On pracował w pocie czoła wcześniej, więc chyba mu się należało prawda? Nie mniej, wolał nie zadzierać z załogą i poszukał sobie jakiegoś miejsca gdzie mógłby spokojnie się przespać.Sh’arghaan
W takim razie zakradł się na jego tył i poszukał wzrokiem jakiś dziur w pancerzu, ewentualnie ocenił czy miał gdzieś jakieś słabe punkty, w które mógłby uderzyć będąc za jego plecami. -
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Jak na razie rozstawiano zapasy na plaży oraz zwożono je ze statku, więc tylko to.
Wiewiur:
Najlepszym wyborem były chaty dzikusów, w których i tak będziecie kwaterować, a im one się już nie przydadzą.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Nic na to nie wskazuje, niestety.
Vader:
Uznając to za rozkaz rozejścia się, to też zrobili, zajmując się niezwłocznie wypełnianiem Twojego rozkazu, im było równie śpieszno, jak i Tobie.
Kazute:
Słowny z niego dzikus, bo dostałaś bukłak wody oraz drewnianą misę wypełnioną smażonym mięsem i owocami.
Max:
//Przecież ich zabiłeś…// -
-
-