Archipelag Sztormu
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Jak na razie rozstawiano zapasy na plaży oraz zwożono je ze statku, więc tylko to.
Wiewiur:
Najlepszym wyborem były chaty dzikusów, w których i tak będziecie kwaterować, a im one się już nie przydadzą.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Nic na to nie wskazuje, niestety.
Vader:
Uznając to za rozkaz rozejścia się, to też zrobili, zajmując się niezwłocznie wypełnianiem Twojego rozkazu, im było równie śpieszno, jak i Tobie.
Kazute:
Słowny z niego dzikus, bo dostałaś bukłak wody oraz drewnianą misę wypełnioną smażonym mięsem i owocami.
Max:
//Przecież ich zabiłeś…// -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Było proste łóżko, dość spore, najpewniej jedno dla całej rodziny, więc powinno wytrzymać ciężar Twojego minotaurzego cielska. Pokryte było wielkimi liśćmi z dżungli, skórami i futrami.
Ekspedycja:
Max:
Tak po prawdzie, to żad… Chociaż nie, na pokładzie wypatrzyłeś kilku kuszników strzelających do Twoich kompanów, a i jeden wziął Ciebie na cel, wypadałoby go uprzedzić. No, chyba że jesteś tak męski, że jakieś śmieszne bełty bierzesz na klatę, hm?
Wiewiur:
To dało o wiele lepszy efekt niż w wypadku Chuuli, bo zaczął uciekać do wody i po chwili zniknął w jej odmętach. Jednakże teraz nie pora na świętowanie, dwa kolejne Wielkie Kraby są już niemalże na wyciągnięcie szczypiec.
Vader:
Mniej niż pięć minut zajęło Ci przygotowanie się do wyprawy.
Kazute:
‐ Jeśli Ci się poszczęści, to lepiej poznamy się rankiem. ‐ powiedział, ziewając otwarcie, a Ty nie jesteś zbytnio pewna czy szczerze, czy na pokaz. ‐ Miłych snów i smacznego. ‐ powiedział, wychodząc z chatki. -
-
maxmaxi123
Nie. Nic nie bierze na klatę. Nawet jak przeżyje, to rana i tak sama się nie zagoi, a przynajmniej nie przestanie krwawić. Chyba… zażył odpowiednią miksturę? E, potem się tym będzie przejmować.
Teraz wystrzelił w jego kierunku strzałę, dokładniej w najmniej osłoniętą część, jaką zdążył wypatrzeć, a następnie zrobił spory krok w bok, na wszelki, jakby jednak chybił a kusznik strzelił. Jeżeli to zakończyłoby się szczęśliwie dla Hyuna, rozpocząłby eliminację następnych. -
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
//Tak.//
Obudziłeś się wieczorem, nieco bardziej wypoczęty.
Taczka:
Zeszło Ci się aż do wieczora, ale grunt, że się udało.
Ekspedycja:
Wiewiur:
To oczywiste, że zaatakował, kto by nie zaatakował? Niestety, daleko Ci było do Elfa czy Drowa, także nie zdołałeś mu się wymknąć i pochwycił Cię on swoimi szczypcami, co chwila zwiększając nacisk, aby podzielić Twoje ciało na dwoje.
Max:
Udało Ci się go zgładzić, teraz możesz odstrzeliwać co najwyżej pozostałych strzelców oraz nielicznych załogantów, którzy nie włączyli się do bitwy, w wypadku reszty to zbyt ryzykowne, ponieważ walczą już w zwarciu z resztą.
Kazute:
Nie masz pewności czy nie było to trujące, ale na pewno było smaczne, zwłaszcza te czerwone owoce przypominające wyglądem gruszki o słodkim i lepkim soku.
Vader:
Przygotowanie wszystkiego, co niezbędne do drogi, nie zajęło im wiele, także możecie chyba ruszać, chociaż zostaje jeszcze kwestia dzikusów i tego, czy zabierzecie ich ze sobą? -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Przybierał on już konkretnych kształtów, bowiem wyładowano zapasy, które chowano w części chat, jakie nie nadawały się do zamieszkania. W samych chatach zamieszkał Mag i większość załogi, tubylcy musieli spędzić noc pod gołym niebem. Poza tym kilku marynarzy wytyczało obecnie na piasku różne linie, najpewniej pod wykopanie fosy zasilanej morską wodą i palisady z okolicznych drzew, ale tym zajmiecie się (czytaj: zajmą się tubylczy niewolnic) rano, po kolacji i solidniej dawce snu (czytaj: to Wy będziecie mieć zapewnioną kolację i solidną dawkę snu, oni nie).
Ekspedycja:
Wiewiur:
Dawało to równie niewiele i mógłbyś skończyć rzeczywiście przepołowiony na pół lub w najlepszym przypadku zmiażdżony, nawet mimo wielkiej wytrzymałości, i wrodzonej, i pancerza, gdyby nie interwencja pozostałych wojowników, która zmusiła kraba do puszczenia Cię, aby mógł obronić się jakoś przed tym atakiem.
Max:
Udało się, dopóki jeden nie posłał wesoło jednej wesołej strzały, która wbiła Ci się wesoło w prawe przedramię.
Kazute:
Tak właściwie to robi to, co powinien, a więc stoi na warcie przed wejściem, czasem rzucając Ci krótkie spojrzenia, choć nie wiesz czy to ze względu na urodę, czy dlatego, że musi Cię pilnować. Niemniej, hamak okazał się dość wygodny, więc chyba możesz już udać się na spoczynek.
Vader:
Zgodnie z rozkazem, zagłębili się w dżunglę, kierując się najpierw do źródła wody, a później z jego biegiem, do ujścia w innej rzece. Następnie wciąż szliście wodnym tropem, ostatecznie zatrzymując się w szerokiej rzecznej delcie, nieopodal cuchnących bagnisk, w których mieszały się ze sobą woda słona i słodka. Zgadnij, kto tu mieszka i kogo musicie się pozbyć? -