Archipelag Sztormu
-
-
Kuba1001
Kazute:
‐ W czym byś się przydała?
Vader:
Grunt, żeby teraz żaden z Was do nich nie dołączył.
Wiewiur:
Owszem, ale nikt nie zabraniał Ci nocować pod gołym niebem.
Max:
Twoje przypuszczenia okazały się słuszne: Poszło za łatwo, bowiem gigant wciąż żył, jedynie Cię oszukał, a przynajmniej próbował i podniósł się natychmiast, chwytając maczugę, którą zamachnął się szybko, ale niecelnie. Trafił, nie miałeś czasu na reakcję, ale przynajmniej żyjesz, choć impet ciosu złamał Ci najpewniej kilka żeber oraz posłał na dziób okrętu, gdzie to ruszył wielkolud, ciągnąc po deskach pokładu swoją maczugę i wyjmując strzały z zielonego cielska. -
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Taczka:
//Kontynuujcie.//
Ekspedycja:
Vader:
Żeby zebrać się w grupie większość musiałaby wejść z powrotem do wody, opuszczając swoje bezpieczne kryjówki, co jest w obecnej sytuacji bardziej niż niewskazane.
Kazute:
‐ Nie brak nam łowców i zbieraczy, tej osady nigdy nie dotknęła plaga głodu.
Wiewiur:
Udało Ci się to, szybko zapadłeś w sen, obudzony dopiero wieczorem przez własny żołądek, gdy poczułeś woń kolacji.
Max:
Ponownie wyłożył się na deskach, a rosnąca wokół niego z każdą chwilą kałuża krwi podpowiedziała Ci, że chyba już nie wstanie, jeśli nie będzie mieć Nekromanty do pomocy. -
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Nie miałeś takiej możliwości, leżał plecami do góry na deskach pokładu, żeby strzelić w serce musiałbyś go podnieść. Żadna strzała nie nadawała się do ponownego wykorzystania, bowiem i je musiałbyś wyciągać spod zielonego wielkoluda, rzecz jasna jeśli podczas upadku się nie złamały.
Kazute:
‐ Liczyliśmy na Twoją inwencję, ale coś się znajdzie, jeśli naprawdę nie masz pomysłu.
Vader:
Ponownie musielibyście wleźć do wody, chociaż fakt, nie ma zbytnio innej drogi. -
-
-
-
-
-