Archipelag Sztormu
-
Odnalazłaś ją bez trudu, ponieważ wokół budynków i pomiędzy nimi ustawiono liczne pochodnie, a dzięki ich światłu widziałaś równie wielu wojowników stojących na warcie bądź wypatrujących czujnie zagrożenia, czyli rzecz jasna Ciebie.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
- Byleby cicho, musimy zdobyć broń.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i poszukał wyjścia. Jednak nie ruszył w jego kierunku, gdyż wolał po pierwsze obmyślić jakiś plan. -
- Tubylasy raczej nie są tak głupie, jakbyśmy chcieli. - skomentował jeden z marynarzy i rzeczywiście, Waszej broni nie schowano w tej samej chacie, w której tubylcy Was uwięzili. Wyjście było, jak najbardziej, to jedna z chat, więc bez trudu możesz się z niej wydostać, chyba że drzwi są zamknięte z drugiej strony. A nawet jeśli nie, to pod nimi prawie na pewno czają się jacyś wartownicy.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
///Tylu nas było na początku tej przygody. Jeżeli ostatecznym skarbem będzie “przyjaźń” to wskoczę to wulkanu.///
- Nie ma broni, to wiadome. Ale oni ją mają i nie spodziewają się tego, że my się wydostaliśmy. Potrzebuję trzech najbardziej gotowych do działania. - stwierdził. - Jak wejdą, to będziemy udawali, że ciągle jesteśmy związani i niezbyt przytomni. Jak się zbliżą, to musimy ich zaskoczyć i obezwładnić. Zyskamy ich broń, która może i jest gorszej jakości, ale to lepsze, niż bójka na pięści. -
//Da się zrobić.//
Miałeś więcej, niż trzech, jeśli chodzi o gotowość psychiczną, ale w sumie tylko pięciu było rzeczywiście gotowych, aby walczyć, a nie tylko stać o własnych siłach. -
Brook “Wilcze serce” Currington
/// Zrobię fikołka w tył, specjalnie dla ciebie.///
- Żołnierze - zaczął po staremu wydawać rozkazy. - Przygotować się do rozpoczęcia pierwszej fazy ucieczki, czyli do zdobycia uzbrojenia. Na pozycje i czekać, aż ktoś tutaj wejdzie.
By nie być gołosłownym, sam się do tego przygotował, kryjąc ręce za plecami, by nikt nie wiedział, że jest rozwiązany. Usiadł też na nogach, by i tam ukryć brak wiązań. -
Trochę to trwało, ale w końcu przybyli Wasi oprawcy, dokładniej trzech tubylców. Drzwi zostawili otwarte, więc widziałeś, że żaden strażnik nie stał na zewnątrz, pewnie to oni nimi byli. Niemniej, gdy tylko zaczęli się Wam przyglądać, zapewne chcąc wybrać kogoś na danie główne, jeden z Twoich ludzi szybko zatrzasnął za nimi drzwi, a pozostali rzucili się na zdezorientowanych tubylców, obijając ich do utraty przytomności i jeszcze trochę. Tych macie z głowy, problemem są wszyscy inni, zwłaszcza, że jeden w ogóle nie miał broni, a pozostałym udało się zabrać prostą, nabijaną krzemieniami, maczugę, włócznię z obsydianowym grotem i niewielki nożyk.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Ręką dał znać żołnierzowi, który zdobył nożyk, że o tę broń prosi. Włócznię i maczugę pozostawił innym.
- Jak się zorientują, że ci nie wyszli, to zapewne pierwszą ich naturalną reakcją będzie wysłanie kogoś, kto sprawdzi, co się z nimi stało - stwierdził. - Będzie już znacznie trudniej i zapewne po tym będziemy musieli ruszyć do ataku, ale możemy zyskać jeszcze trochę broni. Hm… niech ktoś sprawdzi, jak mocno zbudowana jest tylna ściana. Może uda się zrobić w niej dziurę, z której skorzystamy, by uciec. -
Mogłeś podejrzewać, że te prymitywy nie znają się na budowie czegokolwiek, a chaty lepią z własnego gówna, jak uważali też niektórzy spośród twoich kompanów, ale jeśli była to prawda, to ten budynek był wyjątkiem od reguły: solidnie zbudowany, nie dawał szans na ucieczkę inaczej, niż przez jedyne drzwi, chyba że mielibyście odpowiednią broń lub narzędzia, sporo czasu, tamci w ogóle by się nie zainteresowali waszą pracą… Albo Maga, dobrze mieć takiego pod ręką, nieważne jaki, pewnie i tak znalazłby sposób na wyjście z tej nieciekawej sytuacji.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
- Spróbujcie ukryć ciała - odpowiedział. - Niech się chwilę zastanawiają. Jak zaczną nas sprawdzać, to zaatakujemy, a ewentualnie się wycofają. I jeżeli ktoś, ktokolwiek, ukrywał swoje zdolności magiczne, to ten moment, w którym warto dać o tym znać. - Sam był tylko Magiem Leczenia. Niezbyt się to przyda poza tym, że pomoże swoim bezpośrednio. -
Nie było zbytnio gdzie ukryć ciał, więc po prostu wciągnęli je głębiej i skrępowali nieprzytomnych strażników, ale wystarczy jeden twój rozkaz, aby zabili ich przy pomocy zdobycznej broni lub gołymi rękoma. Tak czy siak, dość szybko przybyli kolejni dwa tubylcy, których również udało się złapać i obić, pozbawiając przytomności. Idzie nieźle, ale raczej nie uda się wam w ten sposób zwabić tu całej wioski albo chociaż wojowników. Ci dwaj niestety mieli przy sobie tylko noże, ale lepsze to, niż nic.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Dał znak, żeby nie zabijali nieprzytomnych.
-- Możemy spróbować ich wykorzystać jako żywe tarcze. NIezbyt to dobre wyjście w kwestii moralnej, ale chyba zostanie nam to wybaczone. Mamy powody, by to zrobić, zgadzacie się? -
Po tym wszystkim twoi ludzie pewnie marzyli tylko o tym, żeby się stąd wyrwać i wrócić z bronią i posiłkami, a później zetrzeć tę wiochę z powstających właśnie map archipelagu, a mieszkańców wybić lub zniewolić, więc jak najbardziej przystali na ten pomysł.
- Więc bierzemy ich, wychodzimy, zasłaniamy się nimi i… co dalej? Jaki plan? - zapytał jeden z twoich ludzi. - Jak się stąd wyrwiemy? -
Brook “Wilcze serce” Currington
-- Musi być jakaś droga z tej wioski, więc warto byłoby ją znaleźć. Ewentualnie, należy przedyskutować inne opcje… – westchnął. – Jaka jest tutaj kultura pojedynków? Jeżeli zaryzykuję, to jest szansa na to, że wywalczymy naszą wolność? -
- Możliwe, ale wciąż wątpliwe. - przyznał tłumacz. - Jakaś Magia, technologia, sztuczka… Cokolwiek, co wywarłoby jakiś wpływ na tych dzikusów, pokazałoby im, że jesteśmy od nich potężniejsi, to już prędzej zdałoby egzamin.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
-- Znam Magię Leczenia, a nikt nie pochwalił się, że umie coś więcej. Chociaż… mam ten miecz, artefakt. Zabrali mi go, ale jeżeli uda mi się ich przekonać, że mamy oddziały żołnierzy wyposażonych w magiczne przedmioty… jak myślisz, zdałoby to egzamin? -
- Bez dwóch zdań. Rozpłatanie nim kilku dzikusów i pokazanie, do czego zdolna jest ta broń, też się przyda, dla lepszego efektu.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
-- Pytanie tylko, gdzie jest zbrojownia – kontynuował głośne myślenie. – Ktoś zauważył coś, co by się na nią nadawało podczas naszej ostatniej wizyty u nich? -
- Każdy, kto umie posługiwać się bronią, pewnie nosi ją przy sobie i trzyma w swojej chacie. - mruknął tłumacz. - Ale nasza broń nie jest zwykła, to łup, do tego o wielkiej wartości. Gdybym miał zgadywać, gdzie zanieśli nasz oręż, a zwłaszcza miecz, to postawiłbym całe złoto na chatę wodza, w końcu on tu rządzi i pewnie chciał mieć wszystko pod ręką, żeby używać tego samemu lub dać to swoim najbardziej zaufanym ludziom.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
-- Wszyscy nie przebijemy się do niej, będą zbyt mocno ją osłaniać… – zastanowił się. Dlaczego, jak na złość, musieli złapać cały oddział? – Czy jeżeli uda nam się odwrócić uwagę, reszta zdoła się wydostać z wioski i wrócić do obozu?