Zaginiony Dwór
-
//Ciągle mi się myli przez ten pas z Wrót Baldura, o którym Ci zresztą wspomniałem, gdy rzuciłeś pomysłem na ten artefakt.//
Pewnie osiągnąłeś zamierzony efekt, bo gdy tylko wszedłeś do karczmy, kilku innych chłopów również, choć pierwotnie chyba nie mieli takich planów. Karczma była mała, stało tam ledwie kilka stolików z krzesłami, był kominek, trochę futer na ścianach i podłodze, a także kontuar. Nie, okienka do kuchni nie było, tak jak szafki pełnej trunków, tu były tylko beczki z piwem, którym karczmarz napełniał kufle. Nie mogłeś liczyć na więcej, to chłopska gospoda, przeznaczona na użytek mieszkańców tego konkretnego sioła, może też sąsiednich przybyszów, nie ma więc potrzeby dogadzania tu komuś innemu, niż chłop, który jedynie chce wychylić kufel czy dwa piwa przy kominku lub z przyjaciółmi po ciężkim dniu pracy w polu. No i, jak już zostało to powiedziane, była to zamknięta społeczność, więc gdy tylko pojawił się tu ktoś nowy, od razu skupił na sobie wzrok wszystkich, również głównie zaciekawiony, czasem zazdrosny, a częściej lubieżny.
//Pytanie: Gdy jesteś w kobiecej formie mam używać czasowników żeńskich czy męskich? Bo sam się niekiedy gubię i poprawiam, a chcę w końcu mieć pewność.// -
//Załóżmy, że żeńskich, a ja będę pisał jako Aurora
Aurora podeszła do karczmarza -Jedno piwo- -
//KKK.//
Nie śmiał odmówić, więc szybko znalazł się przed Tobą kufel pełen pieniącego się trunku.
- Dla pięknej pani na koszt firmy. - powiedział lekko wyłysiały chłop z okazałym brzuszyskiem, chcąc się przypodobać pięknej nieznajomej. -
Aurora uśmiechnęła się -Dziękuję. Jestem tutaj z powodu mojej znajomej, której znajoma jest pochowana na cmentarzu w okolicy. Ona nie mogła przyjechać, a bardzo dla niej ważne jest złożenie kwiatów na miejscu jej pochówku. Wie pan, gdzie jest tutaj cmentarz?-
-
- A to daleko, za miastem samym, ale nikt tam już nie chodzi, odkąd ścierwojady się tam zagnieździły. - odparł chłop, mając najpewniej na myśli Ghule, stworzenia Nekromancji, choć nie potrzeba było wcale miłośnika zwłok, aby je kontrolować, często się zdarzało, że żyły własnym życiem, rozgrzebując mogiły, polując na żywe ofiary i uprzykrzając życie wieśniakom czy innym mieszkańcom odludzia, gdzie najchętniej się gnieździły.
-
-Dużo ich tam? Jest jakaś nagroda za usunięcie ich?-
-
- A ja nie wiem, pani kochana, ja nawet nosa z wioski nie wyściubiam, nie te lata. Młodych się pani popyta, oni czasem do miasta jeżdżą, żeby coś kupić albo sprzedać, może coś więcej powiedzą?
-
-Dziękuję za wszystko- powiedziała Aurora i zaczęła rozglądać się po karczmie za kimś “młodym” jak to ujął karczmarz, nadal trzymając nietknięty kufel
-
Takich chłopów było wielu, a Ty miałaś przeczucie, że każdy bez wahania pójdzie z Tobą wszędzie, nawet na cmentarz nocą.
-
Aurora podeszła do stolika z największą ilością chłopów i postawiła kufel na tymże stoliku - Potrzebuję mężczyzn, którzy pomogą damie w potrzebie oczyścić cmentarz- powiedziała
-
Choć Twoje przybycie i ogółem aparycja zrobiły na nich niemałe wrażenie, to gdy była mowa o cmentarzu, niektórzy nieco zbledli i wytracili animusz.
- A z czego trzeba byłoby oczyścić? - zapytał jeden, pewnie wciąż mając nadzieję, że chodzi o jakieś śmieci i tym podobne, oni też musieli wiedzieć, co czai się na cmentarzu. -
-Z ghuli. Nie chcę, aby beszcześciły grób mojej znajomej-
-
- Pewnie już dawno ją zeżarły. - odparł jeden z chłopów, co chciała powiedzieć pewnie też reszta, ale woleli sobie odpuścić, za bardzo liczyli na Twoją obecność przy stoliku. - A na Ghule to Paladyna potrzeba, co tam zwykły chłop może?
-
-W takim razie czemu jeszcze żaden tu nie zawitał?-
-
- Oni to pewnie ważniejsze sprawy mają, a jak nikt na cmentarz nie chodzi, to nic się złego nie dzieje, proste. Ale może kiedyś się pojawią? Kto ich tam wie, panów rycerzy? - zapytał nostalgicznie i splunął, nie wiedziałaś, czy przez swoją chłopską powierzchowność czy może nie przepadał za rycerstwem i Paladynami. A może oba na raz.
-
Aurora zostawiła kufel na stole i wyszła na zewnątrz
-
Jak na razie żaden nie rzucił się za Tobą w pogoń, dla ludzi ciągle narażonych na śmierć w wyniku ataku bandytów, dzikich zwierząt, potworów, żołnierzy jakiejś strony konfliktu czy choćby głodu lub choroby, instynkt samozachowawczy wciąż coś znaczył, potrafili choćby i swoimi prostymi, chłopskimi umysłami, wykalkulować, kiedy opłaca im się nadstawiać skórę, a kiedy powinni zwyczajnie odpuścić.
-
Aurora rozejrzała się za drogą prowadzącą na cmentarz
-
Chłopi mówili, że jest w pobliżu miasta, a to zawsze jakaś wskazówka. Gorzej, że nie wiedziałaś, gdzie jest to całe miasto, przez co albo zapytasz kogoś o drogę, albo znów będziesz błądzić gościńcami, szlakami i traktami, aby znaleźć właściwą drogę na miejsce.
-
Aurora rozejrzała się za kimś, kto wyglądał wystarczająco inteligentnie, aby udzielić jej informacji