Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Siedział za ladą, pieczołowicie przecierając ją jakąś szmatą.
Przywitał się i spytał, za ile śniadania. Lub obiady.
//Dialogi.// ‐ Różnie. Bo zależy co pan Krasnolud chce na śniadanie, a co na obiad.
‐Co oferujecie? //sry nowy jestem.
//Yhym.// ‐ Mięso, ziemniaki, sos, zupy, jajecznicę… No, jeszcze jaskiniowe grzyby.
‐Te dwa pierwsze, jak można. Ile płacę? ///Tak jest dobrze Panie Właścicielu?
//Owszem, Panie Vaderze.// ‐ Dziesięć złota.
Zapłacił tyle.
Karczmarz oczywiście zabrał złoto, a później odszedł na swoje miejsce, w międzyczasie wspominając kucharzom o zamówieniu oraz chowając zarobione złote krążki do szkatułki pod ladą.
A on poszukał wolnego miejsca.
Takowych było sporo, więc z jego znalezieniem nie będzie mieć większych problemów.
Zasiadł przy jednym, by widzieć wejście.
I widziałeś wejście, a po chwili nawet widziałeś też swój posiłek, jaki postawił na stole przed Tobą właściciel karczmy.
‐Dzięki.
Pokiwał głową i wrócił na swoje miejsce, aby zacząć odbierać inne zamówienia.
Zabrał się za posiłek.
Uporanie się z nim długo nie trwało.
A więc zwrócił naczynia i opuścił karczmę.
I wyszedłeś na ulice miasta.
Pytanko, co dalej? Jak atmosfera w mieście?