Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
‐Tak ich przedstawiono. Lub sami się tak przedstawili. Mniejsza, nadal mam kaca.
‐ A Olbrzymy? Lodowe Olbrzymy? ‐ spytał równie zimno, jak zimna jest skóra tych istot, mierząc Cię wzrokiem. ‐ Byli? Pojawili się? Wspomniał ktoś o nich? //Dla pewności przeczytaj o nich jeszcze raz w Bestiariuszu.//
‐Nie, chyba nie.
//Była mowa o Klanie Topora, zią.// ‐ Skoro tak to możesz odejść.
‐Pozdrowienia od wspomnianego na uczcie Klanu Topora przekażę później. Wyszedł.
Wyszedłeś, a sądząc po odgłosach z zewnątrz, to zadowoleni oni tymi wieściami raczej nie są.
Mniejsza, swoje zrobił.
No jak najbardziej. Tylko co teraz? Opić sukces?
W sumie czekać na rozwój wydarzeń.
Na pewno nic nie stanie się ot tak.
A więc… w sumie, czy z tamtego pomieszczenia było inne, zauważone przez niego wyjście?
Było tylko jedno wejście i zarazem wyjście.
A, czyli usiadł gdzieś na ławkach, by widzieć wychodzących.
Zapewniłeś im takie rewelacje i materiał na dyskusję, że raczej nieprędko wyjdą, bo mają o wiele więcej spraw na głowie.
E tam, czas miał do obiadokolacji.
Ale czy to najlepsze miejsce na spędzenie go?
I tak lepsze niż kopalnie.
W sumie racja, choć piwka tu nie serwują.
Wczoraj bił, dzisiaj kac, jutro picie.
Kaca to można leczyć.