Dekapolis
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Wątpliwe, wyglądały i zachowywały się jak dzikie zwierzęta, ale prawdy możesz być pewien dopiero, gdy całe stado przejdzie obok, gdyż tylko wtedy mógłbyś dostrzec ewentualnego poganiacza. Jako Hobbit, byłeś dość mały, więc bizony stratowałyby Cię i nawet tego nie zauważyły. Na szczęście byłeś równie szybki w nogach, jak niskopienny, więc uciekłeś im bez problemów.
Vader:
Bardziej zaaferowani byli swoimi zupami, mięsiwami, rybami i piwem, ale czekali, ciekawi co to dosłyszałeś, bo im się niezbyt udało dosłyszeć z tego tumultu cokolwiek. -
bulorwas2
Zadekował się gdzieś i wyjął łuk. Zamoczył strzałę z haczykami w jadzie mantikory, wyciszył serce i spłycił oddech. Celował w najsłabszego, najlepiej kulawego Bizona, takie zazwyczaj trzymają się na końcu stada. Wypuścił powietrze i dał strzele pędzonej cała siłą cięciwy polecieć w kierunku celu. Miał ochotę sobie pochodzić w nowym futrze. Po wystrzale, schował łuk, a na jego miejsce wziął gliadiusa i Machairę nazwane osobiście przez niego kolejno Lunar i Sola. Był gotowy do odgonienia Bizonów falą ognia które zaczynał splatać.
-
-
Kuba1001
Vader:
Jedzenie i picie ustało, a dwaj brodacze spojrzeli po sobie, aby później zacząć gładzić w namyśleniu swe szczeciny.
‐ Jak tu przybyli, to po to, żeby komuś napidolić… Nie lubią nieludzi, czyli pewnie są po naszej stronie, idąc na Nordów. ‐ powiedział Drollo.
‐ Ale z nami są też Krasnoludy, a w armii służy duuużo nieludzi… Nie napidolą i nam? ‐ zastanowił się Grollo.
Bulwa:
Żaden bizon nie był słaby, a przynajmniej w tym stadzie, jednak trafiłeś jednego, który siłą rzeczy biegł na końcu stada. O ile strzał był celny, a jad zabójczy, to nie działał od razu, więc wielki rogacz postanowił wykorzystać ostatnie chwile życia na zabranie Cię ze sobą na tamten świat. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Nie było, stado musiało mieć wystarczająco miejsca, aby się przemieścić, a w tundrze takowego brakowało. Tak czy inaczej, zdołałeś wdrapać się na grzbiet zwierzęcia, a to zaczęło się dziko miotać, usiłując najpierw Cię zrzucić, a później stratować. Jakimś cudem utrzymałeś się na nim te kilka sekund, spadając dopiero, gdy i bizon padł trupem.
Vader:
‐ Szkoda tylko, że w miastach to przeważnie ludzie żyją i im będzie obojętne, co zrobią Krzyżowcy, gdy uratują im dupska. ‐ powiedział Grollo, a drugi Krasnal przytaknął mu. -
-
-
-
-
Kuba1001
Gdy skończyliście swą małą biesiadę, tłum akurat znacznie się rozrzedził i ostatecznie przy trójce mężczyzn w eleganckich strojach, których zbroje płytowe, hełmy, tarcze i miecze długie spoczywały na podłodze obok, pozostały jedynie kobiety, oczywiście rasy ludzkiej, bycie Krzyżowcem zobowiązuje zawsze i w każdej sytuacji.
-
-
-
Kuba1001
Bulwa:
Wciąż wygląda to średnio i będzie takie w dalszym ciągu, chyba że zorganizujesz sobie pomoc profesjonalnego garbarza, o co raczej nie będzie trudno w mieście, którymkolwiek. Tymczasem woń świeżej krwi i łatwego łupu zaczęła wabić drapieżniki, pierwsze zleciały się wilki, sądząc po ich nie tak odległym wyciu.
Vader:
‐ Nie chcesz pogadać z tamtymi? ‐ zapytał cicho Drollo, dyskretnym kiwnięciem głową wskazując na Krzyżowców. -
-
-
Kuba1001
Bulwa:
No dobrze, tylko którędy? Tundrą, lodowym pustkowiem czy może po trosze jednym i drugim? No i do którego miasta konkretnie kierowałeś swe kroki?
Vader:
Drollo wzruszył ramionami i udał się w stronę wyjścia, Grollo już miał ruszyć za nim, kiedy nagle skręcił i dosiadł się do Krzyżowców oraz ich dam.