Haxenn
-
Leroy Jenkins
Zbliżył się do jednego.
-Przepraszam? Otrzymałem zgodę na znalezienie tego, po co tutaj przybyłem, ale dalsza droga wiedzie najprawdopodobniej przez waszą kopalnię i tutaj akurat się zatrzymałem, bo obawiam się, że nie mam zezwolenia szukania dalej właśnie tam, gdzie prowadzi mapa. -
Drow przekrzywił lekko głowę, najwidoczniej nikt go o niczym takim nie poinformował, ale uznał, że skoro jakiś obcy człowiek dotarł tak daleko, to nie mógł być kimś niepożądanym.
- Idź. Nie zbliżaj się do niewolników i unikaj ciemnych tuneli. Trzymaj się tych głównych, oświetlonych, bo nikt nie da gwarancji na to, co może Cię spotkać, jeśli zboczysz ze ścieżki. -
Leroy Jenkins
-Postaram się, dzięki.
Ruszył, starając się trzymać trasy wyznaczonej przez mapę, jak i też wskazówek Drowa. -
Szło dość sprawnie, dopóki coś rzeczywiście nie wypadło na Ciebie z bocznego tunelu. Nie był to na szczęście żaden potwór czy drowski skrytobójca, ale zwykły Elf, chudy, wymizerniały, bez śladu dawnej urody, odziany w robotnicze łachmany, skuty łańcuchami tak, aby mógł pracować, ale nie uciec, ze śladami razów na plecach… Podbiegł do Ciebie, a Ty czułeś bijącą od niego tak desperację, jak i nadzieję, gdy padł Ci do stóp, mamrocząc coś w swojej mowie. Przerwał to dopiero krzyk bólu i dźwięk bicza, który nagle wystrzelił z tego samego tunelu, z którego wybiegł Elf, trafiając go boleśnie po plecach.
-
Leroy Jenkins
Wiele w tej sprawie zrobić nie mógł, oprócz przemilczenia sprawy, gdy wróci do towarzyszy. O ile uda mu się wrócić. Dlatego jak na razie udał się dalej licząc na to, że sumienie nie będzie go zbytnio gryzło. Jeżeli skupi się na swoim zadaniu, pójdzie lepiej, bo i lżej. -
W dalszej drodze odprowadzały Cię odbijające się echem od ścian tunelu wrzaski katowanego Elfa i świst bicza. Dalsza podróż przebiegła spokojnie, gdy trafiłeś na koniec tunelu, a wedle mapy, musiałeś iść naprzód jeszcze około stu lub więcej metrów.
-
Leroy Jenkins
-No, to rodzi pewien problem.
Rozejrzał się. -
Wszędzie wokół był tunel, a w tym miejscu nic nie świadczyło, że trwają tu intensywne prace nad dalszym kopaniem, żadnych narzędzi, taczek, niewolników czy nadzorców. Bocznych odnóg też brak, byłeś tu całkiem sam i musiałbyś się cofnąć, żeby z kimś o tym porozmawiać.
-
Leroy Jenkins
Warto więc kogoś do tego poszukać, co też spróbował zrobić. -
Drowów było tu multum, od strażników uzbrojonych w kusze, jatagany i trójzęby, przez nadzorców niewolników z batami o rozgałęzionych końcach, zaopatrzonych w twarde rzemienie lub metalowe kulki czy haki, na innych, bez wyraźnych atrybutów, skończywszy. Byli też oczywiście niewolnicy z wielu różnych ras, ale ich raczej nie ma co zagadywać o Twój problem.
-
Leroy Jenkins
Podszedł do jednego z Drowów.
-Przepraszam? Mogę zająć chwilkę? -
Trafiłeś na nadzorcę, który nie miał aktualnie żadnej roboty na głowie, ale i tak obdarzył Cię pogardliwym spojrzeniem, pewnie dlatego, że nie byłeś Drowem. W sumie, to pewnie gdyby nie brak łańcuchów i wygląd, przez który ciężko pomylić Cię z niewolnikiem, dostałbyś teraz batem, ale tak Mroczny Elf zdecydował się powstrzymać.
- Kim jesteś i czego tu szukasz? -
Leroy Jenkins
- Jenkins jestem, sir. - Odparł, całkiem szczerze zresztą. - Otrzymałem pozwolenie na zlokalizowanie przedmiotu, do którego prowadzi mapa… nie, nie skarb, jedynie klucz do skarbu… ale okazało się, że nie ma dalszej drogi. Otóż po prostu jeszcze nikt tam tunelu jeszcze nie wykopał. -
- Nawet gdybym Ci uwierzył, a wierzę, bo innego wyjaśnienia, niż przyzwolenie innych Drowów, abyś się tu znajdował, nie mogę znaleźć, to uważasz, że rozkażę tylko dla Ciebie kopać tunel tam, gdzie nie widzę takiej potrzeby?
-
Leroy Jenkins
- No cóż, nie wymagam tego, jednakże wierzę, że im dłużej tutaj jestem, tym bardziej przeszkadzam, a po zabraniu z tego miejsca tego, co jest potrzebne, miałem ruszyć z innymi Drowami dalej, po kolejny element układanki. -
To informacja, zwłaszcza jej ostatnie słowa, kupiła Ci nieco jego uwagi. Może i nie rozkazał kopać tunelu, ale nie kazał Ci się też wynosić.
- Masz świadomość, że prace mogą ciągnąć się całymi dniami lub nawet dłużej, prawda? -
Leroy Jenkins
- Zdaję sobie z tego sprawę - odparł. - I mogę poczekać, bo bez tego nie mam jak ruszyć dalej, bo nie wiem gdzie. -
- Przedyskutuję to z moim panem. A teraz odejdź i czekaj gdzieś w pobliżu kopalni, a otrzymasz odpowiedź.
-
Leroy Jenkins
- Przy wejściu do kopalni, czy trochę dalej? -
- W pobliżu. - odparł Elf, a po tonie jego głosu, czuć było, że coraz bardziej irytuje go rozmowa z Tobą.