Imalin
-
Raj dla korsarzy i najemników, zguba dla piratów i przemytników, wybawienie dla handlarzy ‐ tak jednym zdaniem można określić to miasto.
Początkowo to miasto położone na wybrzeżu, niedaleko Gilgasz, miało być jego konkurentem, ale nie zdołało wyrosnąć na handlową potęgę. Z drugiej strony władze miasta zauważyły, jak łatwo przychodzi piratom niszczenie lub zdobywanie statków kierujących z lub do tego miasta. Dlatego też, chcąc za wszelką cenę wygrać rywalizację z sercem handlu verdeńskiego, władze Imalin zaczęły masowo zatrudniać piratów i korsarzy. Zapewne przez ich działania Gilgasz by podupadło, a może całkiem straciło na znaczeniu, gdyby nie Cesarstwo, które rozprawiło się i z piratami, i z korsarzami, i z władzami miasta. Władzę w nim przejął cesarski namiestnik, rządząc twardą ręką, za pomocą armii i floty wojennej Cesarstwa. Jednakże gdy sytuacja uległa stabilizacji, żołnierzy i okręty odesłano. Namiestnik, będący już wtedy cywilem, szukał dodatkowego źródła zarobku dla siebie i samego miasta. Zauważył, jak łatwo jego okręty niszczyły jednostki piratów w okolicy, więc tym też się zajął: Stworzył małą flotę do zadań antypirackich, a po zdobyciu funduszy dzięki jej działalności wynajął najemników. Poza zwalczaniem piratów i korsarzy, miasto stało się niemalże obowiązkowym punktem na drodze do Gilgasz, gdzie można odpocząć, upłynnić część towarów i, co najważniejsze, wynająć eskortę na dalszą i/lub powrotną drogę. Z czasem między Imalin i Gilgasz wykształciła się specyficzna symbioza, która trwa do dziś, a polega na ochronie statków handlowych i zwalczaniu piratów na czym zyskują obie strony.
Port nie jest zbyt rozbudowany, może służyć do wyładunków i załadunków towarów, ich magazynowania i sprzedaży na niedalekim targu, a także ograniczonej naprawy i konserwacji niektórych jednostek, acz niewiele więcej. Mimo to zapewnia możliwość cumowania kilkuset statkom i okrętom, więc to dobre miejsce na postój przed dalszą drogą do Gilgasz lub gdziekolwiek indziej.
W mieście dość łatwo można odnaleźć siedzibę miejskich władz, czyli bogato zdobiony ratusz, oraz położony obok budynek, którego nie da się przegapić, gdyż po obu stronach chodnika do niego prowadzącego, przez ponad dwadzieścia metrów ciągną się rzędy szubienic dla schwytanych piratów, a niedaleko położony jest plac do publicznych egzekucji, zwykle z wielkim okrucieństwem. Ledwie pięćdziesiąt metrów od budynku znajduje się więzienie, gdzie nieszczęśnicy czekają na egzekucję.
Ale czym jest sam budynek? Cóż, to siedziba Gildii Antypirackiej, jak nazywają ją oficjalnie władze miejskie, lub też Morskich Kundli, jak mówią o nich wszyscy inni. Zatrudnienie może znaleźć tam każdy chętny najemnik, niezależnie od posiadanego wyposażenia i doświadczenia. Ba, nie zawsze musi mieć też własny okręt lub służyć na jakimś. Gildia finansuje też baraki dla swoich najemników, acz większość woli stołować się i kwaterować w licznych portowych karczmach, powstałych często z myślą o nich lub gościach w postaci handlarzy.
Nawet jeśli ktoś chce tu zarobić, a ma chorobę morską lub zwyczajnie morze go nie kręci, to ma do dyspozycji także liczne zadania na lądzie, w końcu w okolicy znajdują się takie miejsca jak Rezydencja Mallenmir, Wyjąca Puszcza, Otulisko czy Las Straceńców. -
Ether
Trznadel
Przeciągnąłem się, gestem dłoni zebrałem wiatr wydymający żagiel i wypuściłem.
Łódź dopłynęła już do brzegu. Czas zebrać wszystko co mogło mi się przydać.
Mimo sławy swojej surowości tego miasta dla złodziei, wolę nie kusić losu.Worek z bagażem przerzuciłem przez ramię, mały nóż zawiesiłem na pasku.
Ścisnąłem laskę w dłoni i przekroczyłem przez burtę łajby na stały ląd. -
Kuba1001
//Ja tu tylko przejazdem, bo potrzeba mi informacji o Morskich Kundlach, ale że już jestem, to powiem, że post jest do poprawy, bo to jak wygląda port, czy dopłynąłeś, czy pojawił się strażnik i inne takie to już GM’owanie czyli moja działka. A jak wiedzą dobrze wszyscy, którzy czytali Regulamin, GM’owanie samego siebie jest zabronione.//
-
-
-
-
-
-
BudowniczyMakaronu
Farina zeszła ze statku.
W końcu stały ląd, od tego falowania szlag mnie trafiał.
Wyskoczyła na małe podwyższenie i napawała się widokiem 20 żołnierzy czekających na jej rozkazy.
Taka władza… chyba nigdy mi się to nie znudzi.
‐Słuchajcie mnie, parszywe mordy. Do zmroku dostajecie czas na zwiedzanie portu. Po zachodzie słońca spotykamy się w tamtej karczmie‐ wskazała dłonią na najbliższą jadłodajnię.‐ Dopóki nie wyruszymy dalej, trójka ma pilnować statku, żeby nikt się na niego nie zakradł i nie rozrabował. Sawery, Broi i Tyllo. Wy zaczynacie. ‐ jeden stary i dwóch amatorów. Powinno być w porządku. ‐Zanim zaczniemy spotkanie, wyśle kogoś, kto was zmieni. A teraz rozejść się!‐ zaskoczyła na ulicę.
‐Jak myślisz, Sugar, gdzie można by tu znaleźć jakiegoś burmistrza? Czy też inną osobę która może dobrze zapłacić?‐ zwróciła się do jednej z trzech postaci, które przy niej pozostały. -
-
-
Kuba1001
Ether:
Już po przejściu kilku kroków natrafiłeś na pierwszą z portowych karczm o nazwie “Spieniona Fala” a także dostrzegłeś kilka innych w oddali. Cóż, nic dziwnego, każda pewnie była na jakiś sposób inna, a jeśli nie, to i tak musiała mieć pod dostatkiem klienteli, gdyż tak wielka ilość przypływających tu co dzień wilków morskich musiała znaleźć miejsce, gdzie będzie mogła zjeść, napić się, wyspać się, zapalić, pozaczepiać ładne panie, dać komuś po mordzie, zaśpiewać szantę po pijaku i tak dalej.
Makaroniarz:
Łowcy rozeszli się w luźnym szyku, do razu dzieląc na większe i mniejsze grupy, które wparowały do karczm, po napoje, jedzenie, panienki i tym podobne.
‐ Wiem z doświadczenia, że w każdym mieście burmistrz rezyduje w ratuszu… A poza tym działają tu Morskie Kundle, oni pewnie też by nam zapłacili. -
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
‐ Między innymi, ale nie tylko, bo dbają też o ochronę statków handlowych, szlaków morskich, konwojów, mniejszych miast i osad oraz działają na lądzie w okolicach samego Imalin.
Ether:
Na dzień dobry co prawda w mordę nie dostałeś, ale zapewne masz na to spore szanse:
Od razu po wejściu do karczmy poczułeś dziwną mieszaninę zapachów, na którą składał się pot, woda morska, różnorakie alkohole, tytoń, krasnoludzkie ziele, smażone mięsiwo i inne potrawy oraz tym podobne. Klientela baru była nieco mniej zróżnicowana, to głównie marynarze, acz widziałeś też sporo najemników Gildii Antypirackiej, kapitanów statków i okrętów szukających rekrutów czy też osób z gatunku tych podejrzanych typów, którzy zawsze dają najciekawsze zlecenia. Dopełniała tego obsługa w postaci karczmarza, jego zastępcy, kilku kucharzy i tabunów kelnerek różnych ras. Dopełniała tego muzyka grana na żywo z rogu budynku, choć pośród tego multum dźwięków nic specjalnego nie słyszałeś.
Sama karczma była dość prosto urządzona, wręcz klasyczna: Parte zaopatrzony w kontuar, stojącą za nim szafkę z alkoholami, okienko do kuchni, stoliki i krzesła, wydzielone stoliki do gry w karty i kości, a także prowadzące na górę schody, gdzie pewnie były pokoje gościnne. -
-
-
Kuba1001
Ether:
//Zależy od Twoich preferencji seksualnych, tolerancji rasowej i ilości wypitego alkoholu.//
Siedzący w kącie jegomość odznaczał się sporą przeciętnością, może poza wypalonymi na dłoniach, przedramionach i ramionach zawiłymi wzorami, być może tatuażami. Na Twój widok nie przerwał powlnego sączenia swojego piwa, tak właściwie to nawet nie zaszczycił Cię spojrzeniem, bo i po co?
//Powinieneś czekać na moje odpowiedzi odnośnie zamówienia piwa i pokoju oraz reszty dupereli. Ile można powtarzać?//
Makaroniarz:
Wybór padł na Sugara, który wzruszył ramionami i udał się w kierunku wyjścia z dzielnicy portowej miasta. -
-
-
-
-
Kuba1001
Ether:
//Co?//
‐ Wspaniale. ‐ odmruknął zdawkowo, jakby w ogóle go to nie obchodziło.
Makaroniarz:
Trupów obecnie brak, gdyż szubienice stoją puste, ale może niedługo się zapełnią? Niemniej, dotarliście pod drzwi pilnowane przez parę wartowników zbrojnych w halabardy i miecze długie, którzy choć nic nie powiedzieli, to czekali aż odpowiedzieć na tak oczywiste pytania jak: Czego tu chcecie? Kim jesteście? -
-
-
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Takie wyjaśnienie wystarczyło im w zupełności, tak więc wpuścili Was do środka. Już po wejściu w oczy rzucały się liczne korytarze i drzwi, a spośród nich szczególnie jedne, z wypisanymi złotymi literami słowem “Kapitan.”
Ether:
//Serio, za szybko zrezygnowałeś.//
Trafiłeś tam bez problemów. W centrum znalazłeś siedzibę główną Morskich Kundli, główny rynek i plac targowy oraz ratusz z siedzibą władz miejskich. -
-
-
Kuba1001
Ether:
Widać, że dzięki kuflom wzbudziłeś jego nieznaczne zainteresowanie, co można wziąć za dobrą monetę, zwłaszcza jeśli rzeczywiście mógł Ci coś zaoferować, choć obecnie nic na to nie wskazuje, gdyż uparcie gapi się w przestrzeń za Tobą i milczy.
Makaroniarz:
Nie mieli żadnych obiekcji, więc trafiliście pod drzwi.
‐ Wejść, nie mam całego dnia! ‐ krzyknął ktoś ze środka, gdy Sugar postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zapukać do drzwi.
‐ My też tam musimy iść czy niekoniecznie? ‐ spytał jeden z marynarzy. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
//Pewnie edytowałeś posta, skubańcu.
Nie no, mój błąd.//
Wewnątrz nieco zakrztusiłaś się dymem powstałym w wyniku najpewniej kilkugodzinnego spalania tytoniu i krasnoludzkiego ziela w fajce mężczyzny siedzącego za biurkiem, którego dość szybko rozpoznałaś jako przywódcę Morskich Kundli. Zajęty był wpatrywaniem się w rozłożoną na meblu mapę, ale gdy weszłaś do środka podniósł na Ciebie wzrok i zagwizdał przeciągle.
‐ No proszę, a spodziewałem się jakiegoś wilka morskiego. Życie potrafi jeszcze jednak zaskakiwać. ‐ powiedział i ze śmiechem wskazał Ci na krzesło naprzeciw swojego fotela.
Ether:
‐ Skradziono mi pewien przedmiot. Nie powinno Cię w ogóle obchodzić jaki. Jest w szkatułce z drewna białego dębu, ozdobionej w kwiatowe ornamenty. Masz ją odzyskać. Z tego, co wiem, to bandyci, którzy ją ukradli, mają swój obóz nieopodal Rezydencji Mellenmir. Zapłacę Ci sto sztuk złota za odzyskanie szkatułki i dodatkowe dwadzieścia za głowę każdego bandyty, którego zabijesz. Zainteresowany? -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Pokiwał głową i ponownie wskazał na fotel, jednocześnie ściskając dłoń Twojego kompana, a jednocześnie ujmując Twoją, aby pocałować ją niczym szlachcic, którym z pewnością nie jest.
Ether:
‐ Sto i ani sztuki złota więcej, bandytów jest dostatecznie wielu, abyś to sobie powetował.
Vader:
Po trwającej nieco czasu podróży przybyłeś pod bramy miasta. -
-
-
-
Kuba1001
Ether:
//Jak ruszysz tam dupsko? Pewnie.//
Uścisnął Ci dłoń i zaczekał aż ruszysz, aby wykonać zlecenie, w końcu czas to pieniądz, czyż nie?
Vader:
Rzeczywiście, nader klasyczna:
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, stan społeczny i cel przybycia do miasta? ‐ spytał jeden, zaś drugi dodał od siebie:
‐ I czemu Ty jesteś taki kurna wielki?
Makaroniarz:
Kapitan zaciągnął się fajką i wypuścił kółko z dymu nad Waszymi głowami, a Sugar stał po Twojej prawej, z racji braku krzeseł.
‐ Więc co sprowadza do mnie tak uroczą damę wraz z jej… Kompanem?