Imalin
-
Pokiwał głową.
- Najlepsza karczma w mieście, bo i Gildię na to stać. - odparł krótko. - Tak jak zresztą na wszystko inne. -
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
- To już tak z ciekawości, na ile Gildia wyceniła stolicę? - zapytał. - Skoro ją stać, to zapewne mogłaby to zrobić, a wizja oczynszowania siedziby władzy… no cóż, ciągle w granicach żartu, ale byłoby to coś wyjątkowego. -
- Czyją? - zapytał Hobbit, szczerząc zęby. Widocznie uznał pytanie za żart, do tego żart, który niezwykle przypadł mu do gustu.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
Również się uśmiechnął.
- Tą z najwyższej półki. Najdroższą. -
- Czyli Axer, jeśli się nie mylę. - odrzekł po chwili namysłu, pocierając tłusty podbródek. - Tak, to raczej byłoby Axer. I mogłoby kosztować więcej złota, niż możesz sobie wyobrazić. Więcej, niż zmieściłoby się w tej karczmie po sam dach. Albo we wszystkich karczmach w tym mieście.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- I naturalnie Gildę stać na Axer? – zapytał, udając niedowierzający ton, szczerze się uśmiechając, domyślając się odpowiedzi. -
- Stać, ale nikt by jej nam nie sprzedał. Z Krasnoludami i tak robi się dobre interesy bez włażenia w ich góry, przynajmniej za bardzo.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- Co racja, to racja. Obstawiam, że zagrożenie też się w tym temacie pojawia? -
- Ciężko robić z kimś interesy, jak w Przełęczy Martwego Orka kręci się wciąż pełno bandytów. A teraz? Odkąd Drowy zaatakowały, nie widziałem już nawet pół karawany z Żelaznych Kuźni czy jakiegokolwiek innego miejsca, czasem tylko jakieś statki z Hunder wpływają do większych portów, takich jak Gilgasz i Imalin, ale zamiast z towarami, przypływają ze złotem i wracają z ładowniami pełnymi najemników.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- Dużo tracimy na wojnie Drowów i Krasnoludów? -
- Z Drowami nie handlowaliśmy wiele i tak, ale zawsze. Ale w Gildii mówią, że jeśli odetnie się Krasnoludy od reszty świata, jeśli upadną Fort Kvatch i portowe Hunder, to w ten sposób Drowy mogą jednocześnie zagłodzić Krasnoludy, uzależnione od kupowania różnych towarów, głównie żywności, poza granicami swego państwa i osłabią wszystkie inne państwa w Verden, pozbawione dostępu do najlepszej jakości oręża, pancerzy i wyposażenia.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- Brzmi… niefajnie. Robimy coś w tym zakresie, by dać wojom z Kvatch i Hunder trochę dodatkowego czasu? -
- Drowy nie mają floty, więc nie blokują Hunder. A Krasnoludy suto płacą nam na zaopatrzenie, więc tak, na pewno w jakiś sposób ich wspieramy. Gildia pośredniczy też czasem między Krasnoludami a większymi kompaniami najemników, którzy mają wesprzeć ich na wojnie. Ale liczą się przede wszystkim interesy, z Mrocznymi Elfami można się dogadać, a jeśli państwo Krasnoludów upadnie, to nie będziemy mieli wyboru.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- Cóż, liczmy na to, że wojna między Krasnoludami i Mrocznymi Elfami będzie rozlegać się latami, z fortami przechodzącymi z rak do rąk. Bo nie zapowiada się, by zwycięstwo którejkolwiek ze stron było korzystne dla naszych interesów, prawda? -
- Im niech Pradawni dadzą setki lat wojen, a Gildii - ani jednej bitwy. - odparł kupiec i zaśmiał się, zgadzając się z twoimi słowami, chociaż dość szybko spoważniał. - Ale i tak nie jest dobrze, nie tak jak powinno być. Cesarstwo walczy z Drowami na ziemiach Hobbitów, marchie na granicy z Zielonoskórymi zalewa powódź tych prymitywów, niektórzy podobno przebili się nawet za ich granice i pustoszą tereny hrabstw, normalnie nieprzygotowanych do walki, po to w końcu któryś z Cesarzy stworzył marchie na granicy. Drowy nie chcą wpuścić nas na ziemie Księstwa Hobbitów, bo wciąż mają tam wojnę i partyzantów na plecach, nie ufają nam. A Orkowie, Gobliny i reszta tej hołoty masakruje kogo popadnie, nawet naszych ludzi i kupców, chociaż w czasie pokoju byliśmy dla nich pośrednikami. Nordowie póki co masakrują Krzyżowców, a z nimi nasze placówki w państwie zakonnym, ale kiedy sobie z nimi poradzą, rzucą się na wybrzeże Cesarstwa. Podobno nawet niektórzy już plądrują nadbrzeżne osady. Cesarz ma za dużo na głowie, bandyci są coraz śmielsi, dezerterzy z armii do nich dołączają, skłócona ze sobą szlachta podnosi za wysoko łby, nic tylko czekać, aż Cesarz pojedzie dowodzić na jednym z frontów, a rzucą się sobie do gardeł.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- To gdzie jest w obecnej chwili najbezpiecznej? – zapytał, po czym spróbował wykorzystać okazję i dowiedzieć się, czy Gildia mogła mieć coś wspólnego z atakiem na bandytów. – Pewnie w okolicach Hammer? -
- Złote Włości Paladynów zawsze są bezpieczne. - przyznał tamten. - Kasuss i Nowe Gilgasz, jak to z nimi bywa, przez Kartel i Czarne Słońce są dość niebezpieczne, ale da się przeżyć. Za to wokół Gilgasz podobno coraz więcej bandytów, atakują nawet podróżnych kilometr od murów miejskich.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- Czy ktoś już próbował zrobić z nimi porządek? – zapytał, zmartwiony. -
- Władze miasta robią, co mogą, my też dokładamy swoje trzy srebrniki, ale nie daje to wiele. Za każdego zabitego w walce czy powieszonego dla przykładu przybywa tyle samo następnych.
-
Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi
-- Zupełnie jak jakiejś bestii. Chociaż, to by się zgadzało, prawda? Bandyci to bestia dla kupców, z jaką trzeba się męczyć.