Zamek hrabiego Dunu
-
Miałeś do dyspozycji wszystko, co potrzebne, a poza brudem i potem pozbyłeś się też z siebie odrobiny zmęczenia, gorąca kąpiel relaksowała zawsze, zwłaszcza po ciągłej pracy i życiu w podróży. Gdy wytarłeś się i ubrałeś, Twoja komnata była już pusta.
-
Maurycy Septopopiel
- No, było i minęło.
Sprawdził, czy może bezpiecznie opuścić swoje komnaty i poszukać swoich towarzyszy. -
Jedyne, co Ci obecnie mogło zagrozić, to choroby weneryczne, więc jak najbardziej, nic nie stało na przeszkodzie w opuszczeniu komnaty.
-
Maurycy Septopopiel
Dlatego też wyszedł, sprawdzając przez okno, jaka mniej więcej była pora dnia. Później udał się na poszukiwania towarzyszy. -
Roztaczające się wokół mgły utrudniały nieco ocenę, ale z doświadczenia wiedziałeś, że zbierają się one zwykle z samego rana, nie może być więc później. Swoich towarzyszy odnalazłeś przy pomocy jednego ze służących, obecnie byli zajęci śniadaniem i walką z kacem przy stole w niewielkiej sali jadalnej, najpewniej przeznaczonej dla specjalnych gości, takich jak Wy.
-
Maurycy Septopopiel
Podszedł do ich stołu i się z nimi przywitał, po czym zajął jedno z miejsc.
- I jak się podoba tutejsza gościnność? -
Parsknął śmiechem, podobnie jak inni. Widać, że nie tylko o Ciebie tak tu zadbano, co na pewno przełoży się na tym większą ochotę Twoich ludzi, aby wykonać kolejne zadanie dla lokalnego hrabiego.
-
Maurycy Septopopiel
Rozpoczął przygotowywanie sobie kanapek. Kilka tutaj, oraz kilka na drogę, chociaż zapewne i jedzenie na drogę otrzyma od hrabiego.
- Jeżeli można, to chciałbym zauważyć, jak bardzo będzie to zadanie dla nas ważne, dlatego też warto dobrze się najeść, by później nie myśleć z pustym brzuchem, bo źle to wychodzi - uśmiechnął się pod nosem, po czym wziął gryza swojej kanapki. -
Im nie trzeba było dwa razy powtarzać, choć pewnie wypili więcej, więc i strawa wchodziła trudniej. Mimo to woleli ją w siebie wmusić teraz, niż żałować później.
- A czego możemy się spodziewać? - zagadnął jeden z najemników, myśląc, że może hrabia omówił z Tobą jakieś szczegóły misji, których nie powiedział wszystkim podczas uczty. -
Maurycy Septopopiel
- Obstawiam, że bandytów - stwierdził. - Nic wielkiego jednak. Obstawiam, że mówimy tutaj o szkodnikach, które uciekają na widok najemników, jak mysz przed kotem. A w razie czego, to są to szczury. Szczur się zbliży, dostanie w pysk i ucieknie. -
- A tak poza tym? Co dokładnie robimy, mamy jakieś wsparcie czy cokolwiek?
-
Maurycy Septopopiel
- Dostaniemy trochę robotników i żołnierzy od niego, w formie wsparcia. -
Widocznie było im to na rękę, bo nie miałeś wątpliwości, że będą wysługiwać się podstawionymi żołnierzami we wszystkim, ograniczając swoją rolę jedynie do wydawania poleceń, jako bardziej doświadczeni. Ale, z drugiej strony, przecież i tak nie powinno Was tu nic napaść, ciężko o coś groźniejszego od wilków tak blisko centrum włości jakiegoś szlachcica, a i nawet o te pewnie tu trudno.
-
Maurycy Septopopiel
Może i tak, ale w praktyce nie do końca znał szlachcica, nawet jeżeli emanowała od niego potęga, jakiej dawno nie widział wśród swoich klientów. Rozmyślając nad szczegółami tego zlecenia, wgryzł się w kanapkę. Na głodniaka ciężko myśleć. -
Musiałeś zająć się wioską, której jeszcze nie widziałeś na oczy. Wszystko wskazuje, że twoim podstawowym zadaniem będzie odrestaurowanie chat i budynków gospodarczych, które się ostały, o ile jakieś się w ogóle ostały, a potem dobudować takie, które będą niezbędne, jak obory i spichlerze, jeśli nie da się takowych odbudować. Nie byłeś pewien, czy są tu jakieś surowce, bo jeśli tak, to możliwe, że będziesz mógł sobie dorobić na budowie jakiejś kopalni czy kamieniołomu, a nawet tartaku. Palisada, wał ziemny, brama i drewniane wieżyczki to również coś, co ewentualnie może się przydać, o ile okolica jest dostatecznie niebezpieczna, za co również możesz kazać sobie dopłacić. Problemem mogą być materiały budowlane, ale jeśli hrabia nie będzie mieć wszystkiego w swoich magazynach i zapasach, to na pewno pośle swoich ludzi na zakupy, aby nie zabrakło wam niczego podczas pracy.
-
Abby:
Elf nie kłamał, bo rzeczywiście miał sporo znajomych, którzy mogli coś wiedzieć. Gorzej, że właśnie mogli, a nie wiedzieli na pewno, przez co musieliście odwiedzić wiele karczm, zajazdów, miasteczek, wiosek i samotnych chat, rozmawiać z różnymi ludźmi i przedstawicielami innych ras, ale w końcu wpadliście na jakiś trop: jeden z lokalnych szlachciców, hrabia Dunu, coraz agresywniej rozpycha się łokciami na okolicznych ziemiach, chcąc widocznie powiększyć swoje, i tak już spore, włości. Nie jest to najlepszy trop, ale jedyny, bo jego ziemie są na tyle blisko granicy z Księstwem Zielonego Klejnotu, że mógłby je zaatakować, zwłaszcza, jeśli Drowy obiecały mu pomoc lub zwyczajnie zagrały na jego arystokratycznych ambicjach i wielkim ego. Teraz zbliżaliście się do jednej z wiosek, skąd widać już było imponującą budowlę, zamek i siedzibę hrabiego. -
Maurycy Septopopiel
Pokiwał głową do swoich rozmyśleń, a następnie na szybko stworzył plan tego, co trzeba zrobić. Po pierwsze, dotrzeć na miejsce i wszystko jeszcze raz ocenić. Później zabrać się za naprawę tego, co obecnie już jest. Później? Budowa kolejnych budowli. Funkcje obronne na koniec. Jeżeli okolica będzie bezpieczna… no cóż, może na boku kogoś dopłaci, by strzelał do wieśniaków z łuku, okradł chatę/dwie, lub podpalił najbardziej zniszczony budynek. To powinno pomóc.
- Wyruszymy za pół godziny. Chyba, że chcecie się czymś zająć. -
Zaprzeczyli jak jeden mąż, więc po upływie dwóch kwadransów wszyscy byli gotowi. W drodze do celu towarzyszyło wam kilku ludzi hrabiego, odziany w kolczugi, hełmy i elementy zbroi płytowych chroniących ręce, nogi i klatkę piersiową, z mieczami długimi u pasa. Wyglądali na typowych rycerzy, choć gęby mieli co najmniej podejrzane, więc to pewnie rycerze z gatunku tych, którzy w ten czy inny sposób (wojenka z sąsiadem, najazd obcej armii, bunt chłopów, jakaś naturalna katastrofa, hazard i tak dalej) utracili swoje majątki, musieli więc przejść na służbę potężniejszych od siebie, służąc im za żołnierzy, bo w końcu tylko na walce się znali. Wioska nie wyglądała tak źle, jak mógłbyś się tego obawiać. Ogródki przy chatach nie były zapuszczone, więc nie stało się to dawno temu, ocalałe budynki też były w przyzwoitym stanie, rzecz jasna jak na chłopskie chaty. Część z nich była jednak nadpalona, a kilka budynków spłonęło całkowicie. Daleko temu do pracy marzeń, ale i obraz nędzy i rozpaczy to to nie jest.
-
Maurycy Septopopiel
Pokiwał głową w zamyśleniu, obserwując okolicę. Ciekawiło go, co mogło być powodem pożaru, lecz uznał, że nie otrzyma od ludzi Hrabiego szczerej odpowiedzi.
-- Na początku zajmiemy się tymi, które są w dobrym staniem, później powoli będziemy przechodzili do coraz to cięższych napraw – rzucił, jakby do innych, lecz w istocie tylko do siebie. -
- Ilu robotników i jakich materiałów będziesz potrzebować? - rzucił do ciebie jeden z żołnierzy. Widocznie się niecierpliwił, ale nie byłeś pewien, czy po prostu chce to mieć z głowy, czy stoi za tym jakiś inny powód, zwłaszcza, że jego kompani wydawali się równie spięci i najchętniej już by stąd odjechali.